drukuj

 

Artykuły z numeru 5/2004 (5)

 


  

Tydzień na Opolszczyźnie
  •  W proteście przeciwko likwidacji przez gminę Szkoły Publicznej nr 2, prudniccy Romowie przestali posyłać na lekcje swoje dzieci.
  • Bałagan i dezinformacja towarzyszyły pierwszemu dniu przyjnowania przez rolników wniosków o unijne doplaty w opolskiej siedzibie Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
  • Odetchnąć mogą krajowi rzeźnicy i mleczarze - do roku 2007 Unia Europejska dała im czas na dostosowanie się do unijnych norm weterynaryjnych i sanitarnych.
  •  Już trzeci rok z rzędu Miejska Telewizja Opole, finansowana przez tamtejszy Urząd Miasta, przynosi straty. W opolskim Ratuszu podano, że ubiegły rok w MTO zamknął się deficytem w wysokości 65 tys. zł. Jarosław Sellin z KRRiTV jest zawiedziony faktem, że prezydent Zembaczyński nie podjął decyzji o prywtyzacji telewizji.
  • Każdy, ktoi po 1 maja będzie korzystał z pomocy lekarskiej w krajach Unii Europejskiej, musi się zaopatrzyć w formularz E 111 - poinformował Kazimierz Łukawiecki, szef opolskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. Wniosek taki można pobrać z internetu (www.nfz.gov.pl).
  • Na polecenie wojewody opolskiej Elżbiety Rutkowskiej z prawie wszystkich pomników niemieckich na Opolszczyźnie zniknęły symbole i nazwy mające związek z nazizmem.
  •  W kędzierzyńskim  hotelu „Court” odbył się ślub Bartosza Lipca, ksywka „Hrabia” - słynnego ochroniarza Michgała Wiśniewskiego. Wśród gości byli m.in. sam Wiśniewski, „Gulczas” i Klaudiusz z „Big Brothera” oraz znany piłkarz, reprezentant Polski Piotr Świerczewski.
  •  Wybijając dziurę w suficie piwnicy przy ul. Ozimskiej w Opolu wlamywacze dostali się do tamtejszego sklepu jubilerskiego, skąd skradli biżuterię wartą pół miliona zlotych.
  • Po raz czwarty z rzędu scenografię na Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej wykona Jorgos Stylianou.  Artysta wyznał, ze największe znaczenie przykłada do gry świateł na scenie.
  •  We wtorek 13 kwietnia urzędy skarbowe rozpoczęły rejestrację firm handlujących z Unią Europejską. Jeśli firmy te nie zdążą zarejestrować się przed 1 maja - możliwość takiego handlu utracą. Czasu zostało więc bardzo niewiele.
  •  Tadeusz Cygan, dyrektor Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Opolu wyznał, iż żadne miasto w regionie nie jest przygotowane na powtórkę takiej powodzi, jaka miała miejsce w 1997 r. Odra jest pogłeębiana, umacnia się wały i buduje nowe, nie daje to jednak pełnego poczucia bezpieczeństwa.

 

 


W 1. Brzeskiej Brygadzie Saperów uroczyście obchodzono Święto Wojsk Inżynieryjnych.

Saperskie święto

Uroczystym apelem na terenie jednostki wojskowej 1. BBSap. z udziałem pocztów sztandarowych organizacji kombatanckich i społecznych rozpoczął się w piątek 16 kwietnia Dzień Sapera.  Żołnierzy, a także zaproszonych gości, gorąco powitał zastępca dowódcy 1. BBSap. płk Krzysztof Malinowski. Wśród zebranych, obok starosty powiatu brzeskiego Stanisława Szypuły i burmistrza Brzegu Wojciecha Huczyńskiego, a także burmistrzów i wójtów z pobliskich miejscowości, byli dowódcy jednostek oraz instytucji wojskowych i cywilnych garnizonu, komendanci policji, straży pożarnej, więziennictwa i straży miejskiej, przedstawiciele zakładów pracy, stowarzyszenia „Rodzina Wojskowa”, poczty sztandarowe.
Szczególnie gorąco płk K. Malinowski powitał wszystkich saperów - byłych żołnierzy zawodowych brzeskiej jednostki, którzy „pomimo, że zdjęli mundur, zawsze pozostaną żołnierzami właśnie tej brygady”.
W swoim przemówieniu wspomniał o roli, jaką pełnią saperzy nie tylko podczas działań bojowych, ale i w czasie pokoju, przy usuwaniu niewybuchów, skutków powodzi, zatorów rzecznych, budowie dróg i mostów. Nawiązał do symbolicznej daty saperskiego święta, upamiętniającej początek operacji berlińskiej podczas II wojny światowej, która zaczęła się 59 lat temu, 16 kwietnia 1945 roku, forsowaniem Odry i Nysy Łużyckiej, a skończyła się zdobyciem Berlina i upadkiem III Rzeszy. O bieżących zadaniach, jakie wykonują brzescy saperzy, powiedział: „zawsze staramy się je realizować najlepiej, jak potrafimy, nie zapominając, że gdziekolwiek się znajdziemy, musimy przede wszystkim być wierni złożonej przysiędze i strzec honoru polskiego żołnierza”. Nawiązując do współczesnych zagrożeń wspomniał o żołnierzach, którzy pełnią służbę pod sztandarem ONZ i innych misji międzynarodowych. Na początku kwietnia br. już piąta zmiana saperów udała się do Bagram w Afganistanie, brzescy żołnierze byli na Bałkanach, Wzgórzach Golan, w Kambodży, Iraku i wielu innych misjach. Na koniec swego wystąpienia płk K. Malinowski podziękował w imieniu całego dowództwa wszystkim oficerom, chorążym, podoficerom, żołnierzom zasadniczej służby wojskowej i pracownikom cywilnym za codzienną służbę i pracę, a władzom i społeczności miasta za życzliwość i otwartość na problemy wojska.
Szczególne słowa skierował do płk Zdzisława Jamnego, który w 1. Brygadzie Saperów służył od jej powstania w 1944 roku, przeszedł szlak bojowy, a w latach powojennych uczestniczył w dyslokacji jednostki w Brzegu i do 1968 roku pełnił w niej obowiązki zastępcy dowódcy do spraw liniowych. Jego 85. rocznica urodzin zbiegła się z saperskim świętem. Płk K. Malinowski zwracając się do jubilata powiedział: „Nie ma wśród nas nikogo, kto z większą dumą niż Pan jest upoważniony do mówienia o sobie - Saper 1. Brygady”.
Podczas uroczystości Rozkazem Dowódcy 1. Brzeskiej Brygady Saperów nr 41 z dnia 16.04.2004 r. został nadany tytuł Sapera Roku przyznawany przez Stowarzyszenie „Rodzina Wojskowa” oraz kadrę zawodową brzeskiej jednostki w uznaniu za szczególne osiągnięcia i osobowość. Saperem Roku został chor. Piotr Kuka - dowódca plutonu kompanii inżynieryjnej.
Odznakę Honorową 1. Brzeskiej Brygady Saperów im. Tadeusza Kościuszki otrzymali: mjr Andrzej Lorenc, mjr Zbigniew Kumaszko, mjr Damian Ciaciura, mjr Jacek Grabowski, kpt. Janusz Puszczecki, sierż. sztab. Mariusz Bednarz.
Na wniosek bezpośrednich przełożonych na kolejny stopień wojskowy do stopnia starszego szeregowego mianowanych zostało 64 żołnierzy zasadniczej służby wojskowej.
Nadaniem tytułu honorowego “Wzorowy Żołnierz” wyróżnieni zostali: st. szer. Wojciech Połowniak, st. szer. Robert Kręć, st. szer. Marcin Buczkiewicz, st. szer. Andrzej Miętus, st.szer. Damian Drewniak, st. szer. Krzysztof Lorczyk, st szer. Marek Duczek, st. szer. Rafał Grzywa, st. kpr. ndt.Łukasz Wiącek, st. szer. ndt. Tomasz Maroński, st. szer. ndt. Grzegorz Dziergas.
Listem gratulacyjnym zostali wyróżnieni: ppor. Wojciech Meketiuk, st. plut. Krzysztof Idzi, plut. Leszek Cieśniarski, plut. ndt. Nikodem Kita, st. kpr. ndt. Grzegorz Skrężyna, st. kpr. ndt. Krystian Szlufik, st. kpr. ndt. Karol Kuropatwiński, st. kpr. ndt. Grzegorz Przybyła.
Nagrodą pieniężną zostało wyróżnionych 47 oficerów, 17 chorążych, 18 podoficerów zawodowych, 35 żołnierzy nadterminowej zasadniczej służby wojskowej.
Nagrody rzeczowe otrzymali: st. szer. Zbigniew Irzyk, st. szer. Rafał Zborowski, st. szer. Szymon Mielczarek, st. szer. Marek Zabajewski, st. szer. Wojciech Sławecki, st. szer. Tomasz Rosiński, szer. Łukasz Tracz, st. szer. Karol Bakalarz, szer. Marcin Sinicki.
Krótkoterminowym urlopem wyróżnionych zostało 11 oficerów, 11 chorążych, 11 podoficerów zawodowych, 39 żołnierzy zasadniczej służby wojskowej, 35 pracowników wojska.
Pochwały otrzymało 2 oficerów, 1 chorąży, 11 podoficerów zawodowych, 41 żołnierzy zasadniczej służby wojskowej, 19 pracowników wojska.
Rozkazem personalnym nr PF 1 Szefa Wojsk Inżynieryjnych Sztabu Generalnego z dnia 14 kwietnia za szczególne zasługi w wykonywaniu zadań inżynieryjnych na rzecz wojska i społeczeństwa wyróżnieni zostali: medalem pamiątkowym Zasłużonemu Saperowi WP - brązowym: ppłk Eugeniusz Tomczak, mjr Andrzej Lorenc; medalem pamiątkowym Zasłużonemu dla Wojsk Inżynieryjnych - brązowym: mjr Jerzy Pawłuszko, mjr Bogdan Przybylski, p. Jana Koronkiewicz, p. Anna Śmietańska.
Uroczystość zakończyła się złożeniem wieńców i wiązanek pod pomnikiem sapera.
Brzeska jednostka do 2006 roku będzie w 2/3 składała się z żołnierzy zawodowych. Już od lipca zacznie się nabór na zawodowych szeregowych, których w Brzegu będzie ok 120.
Rafał Ochociński


Wypełnili salę stropową po brzegi. Przyszli, przywieziono ich, na imprezę, którą umownie nazwano targami edukacyjnymi. Tłok, gwar, więc niewielu usłyszało słowa naczelników wydziałów oświaty w powiecie i mieście Mieczysława Gieży i Stanisława Kowalczyka, iż targi uważają za otwarte. 

Może sekretarką być?

Zresztą nie to było najważniejsze. Gimnazjaliści, którzy tu przybyli wypatrywali stoisk poszczególnych szkół ponadgimnazjalnych, które w atrakcyjny sposób prezentowały swoje walory. Były to m.in. wystawki dorobku szkoły, trofea sportowe, dyplomy, kroniki, fotografie, no i ulotki informacyjne, poza tym – sprzęt komputerowy i telewizyjny. „Budowlankę” zwyczajowo prezentowali uczniowie w historycznych strojach, dziewczęta i chłopcy z Zespołu Szkół Zawodowych przy Słowiańskiej częstowali odwiedzających ich stanowisko kanapkami, słodkim ciastem, jakieś grupy tańczyły w rytm głośnej muzyki. Gwar utrudniał porozumiewanie się uczestników targów, ale wszyscy pytani o sens i pożytek tego rodzaju imprezy potwierdzali, że jest ona potrzebna.

Przyjrzeli się bliżej

Kończący naukę gimnazjaliści mieli okazję trochę bliżej przypatrzeć się swoim starszym kolegom i szkołom. Oczywiście placówkę można poznać lepiej wtedy, gdy się w niej przebywa. Kilka szkół średnich miało tzw. dni otwarte. W ratuszu była swoista reklama. Młodzi gimnazjaliści w większości wypadków, chociaż za chwilę opuszczą mury swoich szkół, nie są zdecydowani co do kierunku dalszej nauki, mimo iż dyrekcje gimnazjów, nauczyciele, wychowawcy klas, pracownicy Poradni Psychologiczno – Pedagogicznej w Brzegu i Grodkowie dokładają starań, by radzić im w tym ważnym momencie życia. Niektórzy zainteresowani myślą o wyborze zawodu praktycznie. Może w branży spożywczej? Może usługowej? Podobno są braki w takich zawodach jak kelner czy kucharz.

Szukają atrakcyjnych zawodów

Jeszcze nie mają wybranej szkoły gimnazjaliści Aneta Wysocka, Wojciech Stachura z Gimnazjum nr 1 w Brzegu, natomiast Martyna Fałkowicz zamierza uczyć się w I LO, a potem chce zostać prawnikiem. Karolina Wątroba, Elżbieta Jarosz, Diana Hulka z Gimnazjum nr 2 w Grodkowie z zainteresowaniem przyglądają się poszczególnym stanowiskom reklamowym. Jedna z nich myśli o zawodzie sekretarki. - To tak fajnie siedzieć za biurkiem i odbierać telefony – mówi jedna z nich. Ten kierunek kształcenia prowadzony jest m.in. w Centrum Kształcenia Praktycznego w Grodkowie. Marcin Małek z Gimnazjum nr 2 chce wybrać się do liceum ogólnokształcącego, gdzie interesuje go nachylenie humanistyczne. Magdalena Procajło z Gimnazjum nr 1 pragnie szybko zdobyć zawód. Słyszała, że w Zespole Szkół Budowlanych jest wysoki poziom nauczania i miła atmosfera.

Jest duży wybór

Uczniowie szkół średnich dyżurujący przy swoich stanowiskach zachęcali do podejmowania nauki w ich placówkach. Katarzyna Zawada z kl. V (agrobiznes) ZSR w Żłobiźnie podkreśla w jej szkole dobre relacje nauczyciel – uczeń. Jest bliski i życzliwy kontakt. Można wybrać odpowiedni kierunek kształcenia, są bardzo dobre warunki do uprawiania sportu.
Wyraźnie widać zainteresowanie gimnazjalistów tymi kierunkami kształcenia, które dają konkretny zawód – podkreśla dyrektor ZSPS w Brzegu Włodzimierz Marek. Takiego samego zdania są Alicja Sobków (kl. IV c LE) i Barbara Ilów (II a liceum profilowane z maturą). Nasza szkoła prowadzi przyszłościowe  kierunki nauczania – mówi nauczycielka ZSR w Żłobiźnie Elżbieta Pankiewicz, zgodnie ze strategią rozwoju powiatu, która podkreśla znaczenie turystyki. Można zatem zdobyć zawód kelnera, kucharza. Zapewniamy miejsca praktyki zawodowej.
Odnotowujemy bardzo duże zainteresowanie młodzieży gimnazjalnej dalszą nauką - mówią Maria Jasiczek i Witold Pietruch z Poradni Psychologiczno – Pedagogicznej w Brzegu i Grodkowie. Pytają oni głównie o zawody przyszłościowe. Pomagamy im radząc, gdzie pójść, jak określić, odkryć predyspozycje zawodowe. Udział w targach, bliski kontakt ze szkołami, to tylko część naszej pracy – podkreślają. Organizujemy również warsztaty tematyczne, z których korzystają nauczyciele i uczniowie. Dobrze, że szkoły podejmują wyzwanie przyszłości i otwierają  nowe kierunki kształcenia zawodowego – tłumaczy dyrektor Pietruch.

Już czas

Do ostatecznego podjęcia decyzji, co do dalszego kierunku kształcenia pozostało gimnazjalistom jeszcze trochę czasu. Oby w tym okresie podjęli trafną decyzję, która pewnie będzie miała wpływ na kolejne etapy życia młodych ludzi.
Tegoroczne kolejne targi edukacyjne w Brzegu, z udziałem starosty Stanisława Szypuły, dyrektorów szkół – ponagimnazjalnych, gimnazjów, nauczycieli, uczniów spełniły swoje zadanie – były rodzajem twórczego fermentu. Pomogą młodym ludziom w wyborze kierunku dobrego kształcenia.
Tadeusz Bednarczuk
 

 


Centrum szkoli

5 kwietnia 2004 r. w siedzibie Państwowej Powiatowej Straży Pożarnej w Brzegu odbyło się szkolenie zorganizowane przez Powiatowe Centrum Zarządzania Kryzysowego poświęcone sposobom i metodom zabezpieczenia przed możliwymi atakami terrorystycznymi. Celem szkolenia było również określenie aktualnego stanu bezpieczeństwa publicznego obywateli w powiecie i wypracowanie zasad i metod zabezpieczenia przed ewentualnymi zagrożeniami atakami terrorystycznymi.
W pierwszej części szkolenia uczestniczyli dyrektorzy szkół, domów dziecka, przedszkoli i przedstawiciele urzędów gmin odpowiedzialni za wychowanie i edukację z powiatu brzeskiego.
Starosta Stanisław Szypuła ocenił zagrożenia atakami terrorystycznymi na terenie województwa opolskiego i powiatu brzeskiego stwierdzając, że największymi zagrożeniami dla powiatu brzeskiego mogą być akty terrorystyczne polegające na: zniszczeniu urządzeń piętrzących wodę, pozbawieniu częściowym lub całkowitym dopływy energii elektrycznej, doprowadzeniu do katastrofy w ruchu lądowym, wznieceniu dużych pożarów i podłożeniu materiałów wybuchowych w miejscach przebywania dużej ilości osób.
W celu zminimalizowania strat, biorąc pod uwagę możliwość wystąpienia ataków terrorystycznych w powiecie brzeskim opracowano: plan reagowania kryzysowego, plan operacyjny ochrony przed powodzią, plan ewakuacji i przyjęcia ludności, plan awaryjny komunikacji drogowej i plan zabezpieczenia medycznych działań ratowniczych.
Wykonane plany podlegają bieżącej aktualizacji i uzupełnieniu.
Na szkoleniu oceny sytuacji związanej z możliwymi atakami dokonał komendant powiatowy Policji Janusz Frankiewicz i komendant powiatowy Państwowej Straży Pożarnej Andrzej Kwiatkowski oraz przedstawiciel II Batalionu Ratownictwa Inżynieryjnego.
Druga część szkolenia o tej samej tematyce zorganizowana była dla prezesów instytucji, zakładów pracy i przedstawicieli Urzędów Gmin odpowiedzialnych za zaopatrzenie ludności w wodę.
W szkoleniach uczestniczyło łącznie około 100 osób. Uczestnicy mieli okazję obejrzeć sprzęt bojowy Straży Pożarnej i II Batalionu Ratownictwa Inżynieryjnego używany w akcjach ratowniczych.
Brygida Jakubowicz
Janusz Oleszczuk

 

Z prac Zarządu Powiatu

Zarząd Powiatu obradujący w dniu 8.04.2004 r. wyraził zgodę na przejęcie chodnika od gminu Lubsza na stan powiatu. Chodnik zlokalizowany jest przy drodze powiatowej. Powiat sporządził projekt chodnika, gmina pozyskała środki z Urzędu Marszałkowskiego, a wykonanie nastąpiło ze środków własnych gminy Lubsza.
***
Zarząd zapoznał się wstępnie ze sprawozdaniem z realizacji Budżetu Powiatu za 2003 r. Omówienie spraw związanych ze sprawozdaniem odbędzie się na zarządzie w dniu 14.04.2004 r. Materiał będzie przedstawiony na sesji absolutoryjnej Rady Powiatu w dniu 29.04.2004 r.
***
Zarząd postanowił przyznać Państwowej Powiatowej Straży Pożarnej środki finansowe z Powiatowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej na zakup m.in. butli tlenowych, sorbentów itp. Zarząd postanowił skierować na Radę Powiatu stosowną uchwałę dotyczącą zmian w planie wydatków Państwowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
***
Zarząd Powiatu zdecydował o przystąpieniu do procedur zmierzających do sprzedaży budynku po Ośrodku Zdrowia w Kolnicy i podobnego obiektu w Kopicach. W pierwszym etapie mają być przeprowadzone wyceny nieruchomości.
***
Zarząd Powiatu obradujący w dniu 14.04.2004 pod przewodnictwem Stanisława Szypuły zapoznał się z propozycją dyrektora Muzeum Piastów Śląskich Pawła Kozerskiego dotyczącą wykorzystania wolnych pomieszczeń w MPŚ z przystosowanie ich na dwa pokoje hotelowe wraz z sanitariatami. Remont byłby wykonany na koszt Zarządu Miasta Goslar w Niemczech i Stowarzyszenia Brzeżan z Goslar, a pokoje służyłyby członkom stowarzyszenia przebywającym w Brzegu oraz innym gościom MPŚ. Zarząd przyjął propozycję z dużym zainteresowaniem i polecił uszczegółowienie umowy pod kątem warunków korzystania z wyremontowanych pomieszczeń przez gości z Niemiec oraz polskich.
***
Zarząd Powiatu przyjął następujące projekty uchwał na Radę Powiatu:
- w związku ze zmianą ustawy w zakresie realizowania opłat za zajęcie pasa drogowego (od 10.06.2004 r. stawki będą ustalane przez Radę Powiatu), kierownik Zarządu Dróg Powiatowych Stanisław Kowalski przedstawił projekt uchwały z podaniem propozycji wysokości stawek za zajęcie pasa ruchu drogowego z tytułu prowadzenia robót na drogach i chodnikach oraz postawienia tablic informacyjnych czy reklam w pasie drogi. Ustawodawca podał maksymalne dopuszczalne stawki, jakie mogą być ustalone przez Radę Powiatu, które wynoszą za zajęcie pasa – 10 zł za m2, umieszczenie urządzeń w pasie drogowym – 200 zł za m2, umieszczenie reklam w pasie drogowym – 10 zł za m2.
Zarząd zaproponował, aby w wypadku prowadzenia przez samorządy gmin powiatu brzeskiego inwestycji komunalnych (wodociągi, kanalizacja) obowiązujące stawki obniżyć do 50% uchwalonej wartości.
***
W świetle nowej ustawy Prawo Zamówień Publicznych, Zarząd Powiatu jako kierownik zamawiającego powołał komisję do przygotowania i przeprowadzenia przetargu na wyłonienie wykonawcy tablic rejestracyjnych dla powiatu brzeskiego. Dotychczasowa umowa z firmą wykonującą tablice wygasa w czerwcu br.
Brygida Jakubowicz
.

 


To i owo o ISPA

Wartość projektu ISPA opiewa na  28.605000 € (dof. U.E. maks. 60%), który obejmuje swoim działaniem sześć gmin w dwu powiatach położonych  w sąsiadujących ze sobą województwach opolskim i dolnośląskim (blisko 1 mln ludzi). Pozwoli to uruchomić siedem kontraktów: urządzenia dla gospodarki osadowej i biogazem na oczyszczalni ścieków w Brzegu, budowa sieci kanalizacyjnej w gminach Lubsza, Oława, Olszanka, budowa sieci kanalizacyjnej w gminach Lewin Brzeski, Skarbimierz, kontrakty usługowe: nadzór w trakcie realizacji projektu wraz ze szkoleniem, przygotowanie dokumentacji przetargowej. W ramach projektu zbudowanych zostanie: 235 km sieci kanalizacyjnej w gminach objętych projektem, ponad 100 przepompowni ścieków, dwie wydzielone komory fermentacyjne oraz zbiornik gazu o pojemności 1000 m3. To dane techniczne przekazane w trakcie konferencji prasowej w dniu 14 kwietnia br., którą poprowadził w siedzibie PWiK-u burmistrz Mirosław Stankiewicz. Spotkanie z przedstawicielami brzeskiej prasy odbyło się celem zakomunikowania dalszego rozwoju projektu “Oczyszczanie ścieków w Brzegu” oraz przelania ponad 200 tys. euro na konto brzeskiego PWiK. Belgijska firma konsultingowa ALANET do 24 maja ma opracować gotową dokumentację dotyczącą wykonania kontraktu pn. “Budowa sieci kanalizacji sanitarnej w gminach Skarbimierz i Lewin Brzeski”. Prezes Marek Starczyk zapowiedział na dzień 20 kwietnia otwarcie nowoczesnej Przepompowni ścieków przy ul. Sikorskiego w Brzegu.

Jan Janota

 

 

 

Spotkanie z pracownikami „Cukrogalu”

Ponad trzydzieścioro pracowników upadającego brzeskiego „Cukrogalu” wzięło udział w spotkaniu z burmistrzem miasta Wojciechem Huczyńskim. Spotkanie odbyło się 14 kwietnia br. w ratuszu i wzięli w nim udział także: Teresa Kurek (kierownik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej) i Zbigniew Kłaczek (kierownik Powiatowego Urzędu Pracy w Brzegu).
Burmistrz Wojciech Huczyński mówił, że jego rola w kontaktach urząd – „Cukrogal” jest „ograniczona prawnie”. – Mogę co najwyżej wystosowywać apele i listy do sądu, czy syndyka. Burmistrz powiedział także, że jeśli chodzi o pomoc dla zwalnianych pracowników zakładu, to urząd może jej udzielać tylko mieszkańcom Brzegu.
O pomocy świadczonej zwalnianym pracownikom i ich rodzinom przez MOPS mówiła Teresa Kurek: – Może to być pomoc finansowa, czy usługowa, a także na przykład obiady dla dzieci, czy wyjazd na wakacje.
Z kolei na temat działań PUP (zasiłki, oferty pracy, świadczenia przedemerytalne, itp.) mówił kierownik Zbigniew Kłaczek oraz dwie pracownice urzędu.
W trakcie spotkania mowa była także o konieczności utworzenia punktu konsultacyjnego w „Cukrogalu” dla zwalnianych z tej firmy osób.
Sławomir Mordka

 

 


Spotkanie z pracownikami „Cukrogalu”

Ponad trzydzieścioro pracowników upadającego brzeskiego „Cukrogalu” wzięło udział w spotkaniu z burmistrzem miasta Wojciechem Huczyńskim. Spotkanie odbyło się 14 kwietnia br. w ratuszu i wzięli w nim udział także: Teresa Kurek (kierownik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej) i Zbigniew Kłaczek (kierownik Powiatowego Urzędu Pracy w Brzegu).
Burmistrz Wojciech Huczyński mówił, że jego rola w kontaktach urząd – „Cukrogal” jest „ograniczona prawnie”. – Mogę co najwyżej wystosowywać apele i listy do sądu, czy syndyka. Burmistrz powiedział także, że jeśli chodzi o pomoc dla zwalnianych pracowników zakładu, to urząd może jej udzielać tylko mieszkańcom Brzegu.
O pomocy świadczonej zwalnianym pracownikom i ich rodzinom przez MOPS mówiła Teresa Kurek: – Może to być pomoc finansowa, czy usługowa, a także na przykład obiady dla dzieci, czy wyjazd na wakacje.
Z kolei na temat działań PUP (zasiłki, oferty pracy, świadczenia przedemerytalne, itp.) mówił kierownik Zbigniew Kłaczek oraz dwie pracownice urzędu.
W trakcie spotkania mowa była także o konieczności utworzenia punktu konsultacyjnego w „Cukrogalu” dla zwalnianych z tej firmy osób.
Sławomir Mordka


 
 

Wykazali się wiedzą o bezpieczeństwie w ruchu drogowym

W ramach Ogólnopolskiego Turnieju Bezpieczeństwa w Ruchu Drogowym 29 marca 2004 r. odbył się gminny turniej dla gimnazjów i szkół podstawowych zorganizowany w Gimnazjum Publicznym w  Jędrzejowie.
W kategorii szkół podstawowych startowało sześć drużyn. Najlepszą okazała się PSP w Grodkowie, którą reprezentowali uczniowie: Kacper Rzepecki, Paweł Krzysztofik, Michał Gil. Drużynę przygotowała do turnieju Alfreda Iwanicka. Drugie miejsce zajęli uczniowie z PSP w Gnojnej: Damian Junik, Karolina Pierz, Weronika Bis. Trzecie miejsce zdobyła PSP w Jędrzejowie, reprezentowana przez: Aleksandra Gajewska, Sabina Urban, Patryk Prążyński, których przygotował Krzysztof Drzymała.
W kategorii szkół gimnazjalnych pierwsze miejsce zajęło GP Nr 2 w Grodkowie. Drużynę w składzie: Krzysztof Ksiądzyna, Mateusz Warzecha, Bartosz Kanaś, przygotowała Genowefa Zacierka – Jóźków.
Drugie miejsce zajęła drużyna z GP w Jędrzejowie w składzie: Fabian Wesoły, Krystian Majewski, Michał Romanów. Opiekunem drużyny jest Jan Jamiński. Trzecie miejsce zdobyli uczniowie GP Nr 1 w Grodkowie: Marcin Adamowski, Marcin Habina, Dawid Liwoch, przygotowani przez Piotra Mleczko.
Nad prawidłowym przebiegiem turnieju czuwali organizatorzy oraz przedstawiciel Komendy Policji w Grodkowie, mł. asp. Zygmunt Gil.
Organizatorzy składają serdeczne podziękowania sponsorom, którzy ufundowali upominki oraz poczęstunek dla uczniów.
Sponsorzy: spółka „DAMEX” Ireny Żołyńskiej i Doroty Jurasz, sklep „Złotnik” M. Koniecznego, sklep firmowy AGD - RTV Jana Elżbieciaka, firma „Stokarz” w Grodkowie Józefa Stokłosy, PZU Grodków, Irena Renes.

 


Sesja absolutoryjna w Lewinie Brzeskim

Na 23 kwietnia 2004 roku, godz. 13.00 zostało zaplanowane posiedzenie Rady Miejskiej w Lewinie Brzeskim, które odbędzie się w sali Miejsko-Gminnego Domu Kultury w Lewinie Brzeskim ul. Rynek 14.
W porządku obrad znalazły się m.in.: przyjęcie protokółu z poprzedniej sesji, informacje przewodniczącego Rady o działaniach podejmowanych w okresie międzysesyjnym, przyjęcie sprawozdania z działalności burmistrza Lewina Brzeskiego za okres od dnia 10 marca 2004 roku do dnia 20 kwietnia 2004 roku, informacja na temat potrzeb mieszkańców w zakresie pomocy społecznej i socjalnej w oparciu o sprawozdanie z działalności Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Lewinie Brzeskim za 2003 rok. Na sesji podjęte zostaną uchwały w sprawie: rozpatrzenie sprawozdania w wykonania budżetu miasta i gminy za 2003 rok, udzielenie absolutorium burmistrzowi Lewina Brzeskiego z tytułu wykonania budżetu gminy za 2003 rok, ustalenie miesięcznego wynagrodzenia dla burmistrza Lewina Brzeskiego, zmian w budżecie, powołanie zastępcy kierownika Urzędu Stanu Cywilnego w Lewinie Brzeskim, udzielenie kierownikowi Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Lewinie Brzeskim upoważnienia do wydawania decyzji administracyjnych w zakresie zadań własnych, udzielenie zastępcy kierownika Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Lewinie Brzeskim upoważnienia do wydawania decyzji administracyjnych w zakresie zadań własnych, ustalenie najniższego wynagrodzenia oraz wartości jednego punktu w złotych dla pracowników samorządowych zatrudnionych w jednostkach organizacyjnych samorządu terytorialnego, przystąpienie do zmiany w planie ogólnym zagospodarowania przestrzennego miasta Lewin Brzeski, przystąpienie do sporządzenia planu ogólnego zagospodarowania przestrzennego gminy Lewin Brzeski dla złóż kruszywa w miejscowości Stroszowice, przeprowadzenie konsultacji z mieszkańcami Lewina brzeskiego i wsi Buszyce. Sesję zakończą interpelacje i zapytania radnych, wnioski przewodniczących organów jednostek pomocniczych, odpowiedzi na interpelacje zgłoszone na poprzednich sesjach, wolne wnioski i informacje.

 

 

 

Mam na imię Paulina, z domu Gwizdak, a po mężu Obacz. Urodziłam się pod znakiem Strzelca w Mariempolu na kresach wschodnich II Rzeczypospolitej. Z zawodu sklepowa, a teraz emerytka. Piszę wiersze i wspomnienia. W 1945 roku znalazłam moją drugą małą ojczyznę. Jest nią mała wioska nad Odrą – Mikolin. Po latach z  tęsknoty za miejscem urodzenia napisała wierszem to co czuję:

W Mikolinie po wojnie

Żegnaj wiosko moja droga
Ukochana ziemio żyzna
Nie zapomnę ciebie nigdy
Tam była moja ojczyzna
Żegnaj chatko moja miła
Com się w tobie urodziła
Żegnaj chatko moja mała
Com się tobie wychowała
I w nieznane wyjechała

W pamięci i sercu pozostało moje życie, tu na tych ziemiach, w Mikolinie gm. Lewin Brzeski. Sięgam pamięcią od chwili mego przyjazdu do tej wioski. Był to koniec lipca 1945 roku.
Pierwsze wrażenia były fatalne. Żyli tu Ślązacy – ewangelicy, nie umiejący mówić po polsku. Słyszałam twardą mowę niemiecką, która prędko wpadła mi w ucho. Mieszkaliśmy z tymi ludźmi tylko pół roku- w zgodzie i przyjaźni. Zostali oni wywiezieni do wschodnich Niemiec. Radzieckiej strefy okupacyjnej. Prawie w każdym domu ktoś mieszkał. Tylko dwa domy zniszczono podczas działań wojennych. Zrujnowany był „Gasthaust”, czyli restauracja. Mieszkańcy Mikolina musieli opuścić swoje domy podczas frontu. Tu toczyły się ciężkie walki na początku 1945 roku – od Opola wzdłuż Odry, aż do Brzegu. Dużo tu zginęło radzieckiego wojska, a szczególnie koło Mikolina w okolicy mostu na Odrze. Niemcy cofając się wysadzili go w powietrze. Pamiętam dobrze jak go odbudowywano – od wiosny 1949 roku do jesieni 1953 roku.

Rabowali,  co się dało

Po przyjeździe nasze życie było bardzo biedne. Zapasy, które przywieźliśmy wyczerpały się szybko. Na miejscu był majątek ziemski, w którym panoszyło się radzieckie wojsko. Pałac był zdewastowany, spalono wszystkie drzwi, z wyjątkiem wejściowych. Pola obsiane przez byłych właścicieli pszenicą, rzepakiem, obsadzone ziemniakami były własnością czerwonoarmistów. My odrabialiśmy pańszczyznę. Młóciliśmy zboże i rzepak cepami, ziemniaki kopaliśmy szpadlami. A zapłatę za robotę od świtu do nocy stanowił jeden worek ziemniaków. A ten worem musiał być mały. Ten  czas pobytu radzieckiego wojska w Mikolinie dał się nam dobrze we znaki. Żyliśmy w ciągłym strachu. Ruscy napadali nocą, wdzierali się do naszych domów, rabując  co się dało – krowy, konie, świnie, kury. Napastnicy szukali dziewcząt i młodych kobiet, no i wódki. Musieliśmy się chować, bo bandy były uzbrojone. Ruscy opróżniali pola, a nasi ludzie budowali poległym pomnik nad Odrą, do dzisiaj zachowany. Żołnierze maszerowali wioską i śpiewali „W bój za rodinu, w bój za Stalina” - jakbym dzisiaj ich słyszała. Wyjechali od nas latem 1946 roku, do swojej jednostki w Brzegu. Pewnego marcowego ranka w 1946 roku wtargnęło do Mikolina dwóch ruskich żołnierzy, pracujących na śluzie pod Golczowicami. Szukali sołtysa, a nie napotkawszy go weszli do domu milicjanta Jana Biernata. Zobaczyli na korytarzu rower więc go wyprowadzili, by zrabować. Jan usłyszawszy rumor w korytarzu wyszedł i prosił żeby zostawili rower. Jeden z rabusiów wyciągnął automat i strzelił prosto w serce pana Janka. Miał 23 lata, zostawił młodziutką żonę, która była w piątym miesiącu ciąży.

Sąd pokazowy

Jaka była rozpacz żony i całej rodziny - można sobie tylko wyobrazić. Od tamtego czasu przedstawiciele Milicji Obywatelskiej w Niemodlinie, podczas zebrania w Mikolinie wyrazili zgodę na to, by nasi ojcowie i mężowie mieli w domu broń, w celu obrony przed rabusiami.  Nagle jednak 15 grudnia 1946 roku UB z Niemodlina aresztowało w naszej wsi 12 mężczyzn, za to, że mieli broń. Tak naprawdę to nikt nie miał broni, bo po ustaniu zagrożenia mężczyźni powyrzucali ją gdzie się dało – do zbiorników z gnojówką, do stawu, czy Odry.
Tej mroźnej nocy 15 grudnia aresztowano: Tadeusza Tomczaka lat 20, Adama Zająca (19 l.), Władysława Grochalskiego (18), Michała Śrutmę (23), Władysława Szkradka (21). To byli chłopcy nieżonaci. Inni mieli rodziny: Michał Gwizdak  lat 44, pięcioro dzieci, Filip Cieślowski (28) jedno dziecko, Grzegorz Grochalski (42)- dwójka dzieci, Jan Gwizdak (42) - trójka dzieci,Franciszek Nowak (41)- trójka dzieci, Józef Szczygielski (43) - jedno dziecko, wdowiec Jan Obacz.  Aresztowanych osadzono w niemodlińskim zamku. Byli tam więzieni w piwnicach przy trzydziesto stopniowym mrozie, przez cały miesiąc. 15 stycznia 1947 roku byli oni sądzeni, a sąd obywał się w domu kultury. Był to sąd pokazowy. Przywozili na tę rozprawę ciągnikami z przyczepami pracowników pegeerów. Sala wypełniona była po brzegi. Sadził Wojskowy Sąd Okręgowy z Katowic. Szliśmy na ten sąd pieszo od północy przy siarczystym mrozie. Szłam na ten sąd, bo mieli sądzić mego ojca.

Na śmierć

Pokazywali nas na tej sali, całą rodzinę oskarżonych. Uznawali nas za rodzinę zbrodniarzy. Myślałam, że rzucę się na któregoś z milicjantów. Serce pękało mi z rozpaczy i gniewu. Co takiego zrobili nasi najbliżsi? Niewinnych ludzi sądzono. Po naradzie sąd wydał wyrok. Wymierzył najwyższy wymiar kary – karę śmierci dla wszystkich. Mój ojciec Michał Gwizdak otrzymał karę śmierci. Na szczęście zmieniono ją później na karę 10 lat więzienia. Mój żal. Mój gniew na tę komunistyczną sprawiedliwość noszę w sercu do dzisiaj. Odsiedzieli nasi biedni więźniowie pięć lat. Tę drugą piątkę zdjęli, bo była amnestia. Karę swoją odsiedzieli pół roku w Opolu, chyba trzy i pół roku w Strzelcach Opolskich, a resztę w Jaworznie. Same ciężkie więzienia. Odbiło się to na zdrowiu skazańców. Wszyscy poumierali  nie doczekawszy starości. Najdłużej żyli Tadeusz Tomczak i Adam Zając.
Po dziś dzień kołaczą się we mnie pytania: Za co tak ciężko ich ukarano? Czy to byli przestępcy? Co za ludzie ich sądzili? Czy to byli Polacy?
Ze zbiorów Bolesława Moszczyńskiego.
Opracował (bet)

 

 

Internet w gminie

Gminny Ośrodek Kultury w Lubszy informuje, że decyzją Ministerstwa Nauki i Informatyzacji gmina Lubsza objęta została programem „Ikonka” polegającym na uruchomieniu dwóch punktów powszechnego dostępu do Internetu w miejscowościach: Lubsza i Mąkoszyce. Punkty te, tzw. „Czytelnie Internetowe” mieścić się będą w Gminnej Bibliotece Publicznej w Lubszy oraz w Bibliotece Publicznej w Mąkoszycach.
Uruchomienie „Czytelni Internetowych” nastąpi w maju 2004 r. Korzystać z nich będą mogli mieszkańcy gminy w godzinach pracy w/w placówek na zasadach określonych w „Regulaminie korzystania z czytelni internetowych”. Priorytetową zasadą korzystania z „Czytelni Internetowych” są cele edukacyjne.


Opracują monografię

W Żłobiźnie Samorządowy Klub Aktywnych działający przy ŚHP uczestniczy w III edycji konkursu „Aktywność dobry wybór”.
Samorząd młodzieżowy pod kierownictwem Dariusza Zięby i komendanta ŚHP Marka Ściślaka, przy współpracy sołtysa i Rady Sołeckiej postanowił zrealizować projekt opracowania monograficznego wsi Żłobizna. Klub Aktywnych ma w planie zapoznanie się z publikacjami, fotografiami i innymi dokumentami dotyczących dziejów wsi. W związku z tym młodzież zwraca się z prośbą do mieszkańców o udostępnienie materiałów oraz umożliwienie przeprowadzenia wywiadów. Do wskazanych przez Radę Sołecką mieszkańców wsi będą docierać patrole uczniowskie wraz z wychowawcą w celu przeprowadzenia wywiadów. Organizatorzy tej bardzo pomysłowej akcji zwracają się do starszych mieszkańców o podzielenia się wiedzą z historii wsi.
Tab.



Z cyklu: Polska droga do Europy


Na słonecznym południu groziła jej sycylijska mafia, ciemnymi uliczkami Ankary uciekała przed bandą nożowników. Zwiedziła kawał świata, była na wszystkich kontynentach, ale w poniedziałek 22 października 1990 roku po raz pierwszy przekraczała w Zgorzelcu granicę Polski. Spragniona wiedzy o nieznanym kraju, już we Wrocławiu przesiadła się do zwykłego osobowego drugiej klasy, żeby poznać jak najwięcej zwyczajnych ludzi.
Jeszcze w ekspresie, jadącym z Niemiec, szwajcarska dziennikarka


Wielkie oczy Patrycji

Patrycja poznaje polskie: „na zdrowie”

i już wieczorem podsumowuje: Polacy są przemili, ale z powodu tego „zdrówka” - mało komunikatywni. Każdy gotów podać serce na dłoni, lecz informatorzy z nich słabi, choć rozgadani jak Włosi. I chyba dlatego nie może zrozumieć, dlaczego tęgi jegomość towarzyszący jej - wraz ze swym ogromnym bagażem - w drodze przez Niemcy, tak skutecznie dogadywał się z celnikami po polsku, ale gdy przypadkowo usiadł w tym samym przedziale drugiej klasy wśród rodaków, twierdził: po polsku nie rozumie ani słowa, bo jest zachodnim biznesmenem. I choć widziała Patrycja wiele -a reporterką jest od lat czternastu - tym razem dała za wygraną.
W drodze spotkała zresztą przemiłe towarzystwo opolan, którzy zaoferowali jej nocleg i poczęstunek, a że plan miała dość ogólny: zobaczyć jak najwięcej - ucieszyła się bardzo. Ze szczegółów istotne były tylko trzy: zbadać stan ekologii Śląska, zwiedzić Kraków, a przede wszystkim - zobaczyć żywego Lecha Wałęsę; interesowało Patrycję szczególnie to, jak na legendarnego już trybuna polskich robotników zareaguje śląska widownia w Katowicach.
W Opolu Patrycja Morand, pracująca dla francuskiego radia oraz kilku gazet, liczyła też na pomoc kolegów po fachu. Tak stałem się jej przewodnikiem po trasie, na której Patrycja zbierała materiał ekologiczny, a ja - podglądałem Patrycję odkrywającą Polskę.
Najpierw wybrała Zakłady Koksownicze w Zdzieszowicach i Górę Św. Anny, które to punkty ktoś zaznaczył jej na mapie. Ale na Górze Św. Anny, jeszcze przed tematem ekologicznym,

Patrycja odkrywa mniejszość niemiecką

Na krótko odwiedzamy klasztor ("Czy ludzie modlą się tak codziennie? Skąd biorą mna to czas?"). Potem pytamy o dom sołtysa, ale zostajemy na środku skrzyżowania, gdzie Patrycja rozprawia przez pół godziny z niemieckojęzyczną gromadką przechodniów: o dwujęzycznych mszach świętych i o tym, że jeszcze niedawno problemu narodowościowego na Śląsku nie było, ponieważ stara władza widzieć go nie chciała.
Potwierdzenie tych słów znajduje Patrycja w zarządzie gminy Leśnica, gdzie mili gospodarze czestują nas aromatyczną kawą. Patrycja chce wiedzieć: ile osób w Leśnicy należy do mniejszości, a potem - czy w ostatnich wyborach kandydaci mniejszości mieli prawo ubiegania się o ważne stanowiska w gminie. Przytakująca odpowiedź gospodarzy bardzo ją uspokaja.
Teraz Patrycja zmienia temat. Atakuje bezpośrednio burmistrza i jego zastępce (jak przedtem mnie): dlaczego obaj panowie palą, skoro żyją w tak zanieczyszczonym środowisku naturalnym? Przecież sam wiceburmistrz powiada, że w okolicy ginie pod wpływem trucizn z Zakładów Koksowniczych las iglasty, a pozostają tylko odporniejsze drzewa liściaste? Po chwili konsternacji, gdy palenie idzie nam niemrawo, temat ekologiczny zostaje rozszerzony. Stan zdrowia mieszkańców jest faktycznie nie najlepszy, w okolicy notuje się ponoć wysoką śmiertelność wśród noworodków, twierdzą gospodarze. Szczegółowe dane? Nie ma!
W Patrycji odzywa się rasowa dziennikarka. Jak to nie ma, ciągnie nieufnie wątek. Ano, nie ma - gospodarze rozkładają rece, bo jak tu przekonywać, że jeszcze rok temu większość badań miała charakter utajniony i na biurko przedstawiciela władzy gminnej wyniki ekspertyz nie trafiały. Dopiero nowa władza domaga się pełnej jawności ekologicznej.
Partycja nie ustępuje: chce wiedzieć, jaki był wpływ Czarnobyla na skażenie gminy Leśnica. Tu mnie, postronnemu, odbiera mowę i nie zazdroszczę gospodarzom: kto w Polsce zna dokładnie wyniki tamtych badań? Ale najwiekszy szok dopiero przed Patrycją. Nim wjedziemy do Zdzieszowic, dziewczyna chce spojrzeć na kominy „koksów” z wysokości zajazdu pod Górą Św. Anny. Teraz dopiero zauważa to, co przedtem uszło jej uwadze: duże pole kapusty tuż obok drogi.
Gwałtowne hamowanie, bo Patrycja chce wyskakiwać w biegu. Po chwili konwersuje z traktorzystą (właściwie jest to monolog): „Das is unmoglich!”. Słońca u was nie widać, pyły z rabryk spadają na ziemię, na drzewa, są wchłaniane przez glebę. A wy jecie kapustę zanieczyszczoną dodatkowo przez spaliny samochodów. Nie wolno!
Chłopina cofa się powoli, spogląda bezradnie na mnie, a ja na niego. Nie ma wątpliwości, że już na dobre

Patrycja rozpracowuje problem ekologiczny Opolszczyzny

Oddycham z ulg na myśl, że nie bedę jej przewodnikiem po Zabrzu, Gliwicach i Chorzowie - tam już innych zmartwienie.
Przed Zdzieszowicami - fetor. Patrycja usiłuje zamknąć uchylone okno malucha, którym podróżujemy („Bardzo dziwny pojazd - czy to aby zabawka?”), ale nie znajduje odpowiedniego guzika. Patent, polegający na kręceniu korbką, intryguje ją niesłychanie. Ale przymknięte okno pomaga niewiele. Fetor nie ustępuje, więc sięgam skwapliwie po samochodowy dezodorant w areozolu. Powstrzymuje mnie jej rozpalczliwy krzyk. Patrycja wyrywa pojemnik i słyszę kolejny wykład: areozol to śmierć! Od takiego areozolu w atmosferze robi się dziura ozonowa, a to może zniszczyć całą planete. Kto tego używa - naraża się w sposób szczególny, więc - ponieważ Patrycja życzy mi jak najlepiej - pojemnik ląduje za oknem.
W Zdzieszowicach Patrycja strzela pytaniami w dwóch w dwóch zastępców naczelnego Zakładów Koksowniczych, sam szef ma u siebie oficjalna delegację z Niemiec.  Na nieszczęście wyniki badań nad stanem zdrowia zdzieszowiczam, prowadzone przez Klinikę nr 1 w Zabrzu, są... dobre. W to Partrycja nigdy nie uwierzy! Szykuje się kolejny kabaret. Ona wyczuła w powietrzu zapach siarki, rozmawiała z ludźmi, nie da się zbyć czynkolwiek. Jak to możliwe, że ludzie nie chorują? Przecież zanieczyszczenia, śmiertelność  noworodków, Czarnobyl... Postulat Patrycji do natychmiastowego spełnienia: zlikwidować ogródki działkowe przy zakładach!
Wyniki badań spisano, można je pokazać - przekonują dyrektorzy. Eksperci z Zabrza doszli do wniosku, że na ogólny dobry stan zdrowia mieszkańców mają wpływ takie czynniki, jak: dobre warunki mieszkaniowe, rozwinięta sieć centralnego ogrzewania, ciepła woda, wszechstronna opieka lekarska.
Pełna najgorszych podejrzeń, reporterka atakuje podstępnie: prosi o przetłumaczenie słów wyrytych na ogromnym monumencie przed budynkiem dyrekcji. Czy nie jest to aby pomnik komunistów? Wicedyrektor tłumaczy dosłownie na angielski: „W hołdzie Powstańcom Śląskim” i przekonuje, że powstańcy komunistami nie byli, bo to odległa historia.
Wyposażona w prospekt zakładów i adres zabrzańskiej kliniki, Patrycja układa kolejny plan: chce jechać do Opola, gdzie musi jeszcze rozmawiać ze zwykłymi robotnikami  którejś z cementowni. Chce wiedzieć, ile zarabiają, ile wynosi dodatek za pracę w szkodliwych warunkach, jak często chorują, jak żyją. Po południu pójdzie z nimi do piwiarni, bo tam języki się rozwiązują. A więc jednak piwko? Patrycja mruga po szelmowsku, jak stary reporter.
W drodze do Opola spisuje zadania na najbliższe dni. Musi zdążyć na pociąg do Katowic, żeby zobaczyć Wałęsę (legendarny lider „Solidarności” ma w „Spodku” spotkanie z robotnikami), potem chce zwiedzić Kraków, a w drodze powrotnej zabawić jeszcze dzień we Wrocławiu, gdzie widziała również wiele dymiących kominów.
Rozstajemy się przed bramą Cementowni „Groszowice”. Na pożegnanie Patrycja poucza mnie z troską, abym uważał na swoje zdrowie i koniecznie rzucił palenie. Wreszcie znika z abramą.
Po chwili jestem sam w samochodzie i nareszcie z lubością zaciągam się papierosem. Fajna ta Partycja, nie powiem, ale nie ma jak „carmen”.
Marek Brodowski
PS. Tekst pochodzi z przygotowywanego przez autora do druku zbioru reportaży pt. „Porzuceni wśród skarbów”.



Rozmowa z ADAMEM BUBIŁKIEM, dyrektorem Brzeskiego Centrum Kultury


Moda na kulturę


- Od dłuższego czasu w brzeskiej kulturze dzieje się naprawdę sporo, impreza  goni imprezę. Skąd to ożywienie?

- Pracownicy Brzeskiego Centrum Kultury nabrali wiatru w żagle, ponieważ widzą, że ich praca ma sens. Świadczy o tym zarówno masowy udział mieszkańców w organizowanych imprezach, jak też  wyraźna akceptacja naszych działań ze strony władz miasta. Mam tu na myśli m.in. burmistrza Wojciecha Huczyńskiego, wiceburmistrza Mirosława Stankiewicza, no i oczywiście samych radnych.  To właśnie oni wspierają swymi decyzjami nasze projekty. Dotyczy to choćby reaktywowania w BCK kina, czy też zakupu zadaszenia do amfiteatru. Zainteresowanie samorządowców przejawia się również w tym, że sami uczestniczą w organizowanych przez nas imprezach. W takim klimacie po prostu chcę sie pracować i robić jeszcze więcej.

- Do działalności na niwie kultury BCK wciąga też w coraz większym stopniu młodzież.

- To prawda. Tylko w ubiegłym roku podpisaliśmy umowy z trzema szkołami na tworzenie w nich klas o profilu artystycznym. Mam tu na myśli Publiczną Szkołę Podstawową nr 1, Gimnazjum Publiczne nr 3 oraz II Liceum Ogólnokształcące. Zależało nam przede wszystkim o naborze dzieci i młodzieży do Zespołu Tańca Stylizowanego „Piast” (choć wciągamy uczniów także w inne formy działalności artystycznej).  Rzecz w tym, że po zdaniu matury, młodzież odchodzi też zwykle z zespołu, choćby z uwagi na studia w innym mieście. Dzięki umowie ze szkołami zachowujemy w zespole ciągłość, bo temu pierwszemu „garniturowi”  wyrastają już następcy. Co więcej - dostać się dziś to zepołu to prawdziwe wyróżnienie, jego członkowie czują się naprawdę elitą. Osobiście bardzo mnie to cieszy. Na początku tańce na ludową nutę wywołują bowiem zwykle u części młodzieży uśmieszek politowania, podczas gdy dziś ta sama młodzież jest folklorem wręcz zafascynowana.

- Tak bogatego kalendarza imprez może pozazdrościć Brzegowi nie tylko Opole - również wiele większych ośrodków. Ale silna kultura to przecież  tradycja tego miasta.

- Brzeg od lat aspiruje do roli kulturalnej stolicy regionu. W latach 70. oraz 80. odbywało się tu mnóstwo imprez ogólnopolskich, międzynarodowych koncertów, warsztatów tworczych. Był m.in. „Jazz nad Odrą” czy, festiwal „Porozumienie”. Pod koniec lat 80. i nieco później przyjęto w Brzegu inną wizję kultury, ale dziś nawiązujemy ponownie do najlepszych tradycji, adresując swe działania do widza masowego. Jednocześnie nie zaniedbujemy też kultury wyższej, bo to ona kształtuje społeczeństwo pod względem intelektualnym i estetycznym. Z tego m.in. powodu poprosiliśmy Wojtka Toporowskiego, organizatora Festiwalu Piosenki Angielskiej, aby zaprezentował tę wspaniałą imprezę większej liczbie widzów, czyli przeniósł ją w plener. No i w zeszłym roku faktycznie tak było, impreza wypadła świetnie, zawiodła tylko pogoda. Z drugiej strony mamy takie imprezy, jak - zorganizowany po raz pierwszy przed rokiem - „Maj Folklorem Malowany”. Uczestniczyły w niej zespoły ze Koszalina, Kutna, Zielonej Góry - dosłownie z całego kraju. Impreza odbyła się w Rynku i wyglądała pięknie. W tym roku  odbędzie się w dniach 28 - 30 maja w ramach Dni Brzegu i mamy wręcz problem z zapewnieniem noclegów, bo do udziału w niej zgłaszają się zespoły liczące nawet po 70 osób i więcej.

- W miniony weekend BCK zaskoczyło nas kolejną premierową imprezą pt. „Taneczne sny na Cross Roads”. Niespodzianką było również to, co zobaczyliśmy...

- Podczas imprezy wystapiły m.in. Zespół Tańca Stylizowanego „Piast”, Teatr Muzyczny „Loża” oraz wielu piosenkarzy. Jednak największym bodaj zaskoczeniem był pierwszy publiczny występ - trenującej po początku tego roku w BCK - orkiestry dętej. To zaskoczenie było widoczne na twarzch wszystkich gości, w tym także  burmistrza, przewodniczącego Rady Miasta oraz zastępcy, ponieważ nie wiedzieli oni dotąd o powstaniu orkiestry.

- Okazją do kolejnych niespodzianek będą zapewne zbliżajace się Dni Brzegu, zwłaszcza że zbiegają się one z wejściem Polski do Unii Europejskiej.

- Dla pracowników BCK będą to bardzo długie i wyczerpujące dni, za to atrakcji dla widzów nie zabraknie. Rozpoczną się 23 kwietnia o godz. 1700 koncertem w brzeskim Ratuszu z okazji Święta Miasta.  Imprez będzie tak wiele, że nie sposób ich tu wymienić. Wspomnę tylko, że 28 kwietnia w Ratuszu wystąpi Filharmonia Sudecka pod dyrekcją Józefa Wiłkomirskiego, honorowy patronat nad tym koncertem przyjął słynny brzeżanin Kurt Masur. Z kolei wśród imprez przewidzianych na 1 maja zaplanowano m.in. występ big-bandu złożonego z Polaków, Czechów i Wegrów. Do Unii wejdziemy więc z kulkturą i prawdziwie po europejsku.
Rozmawiał Marek Brodowski



W czwartek 15 kwietnia w budynku RSP w Jankowicach Wielkich odbyła się sesja Rady Gminy Olszanka.

Absolutorium dla wójta

Obrady otworzył i przedstawił program sesji przewodniczący Rady Gminy Zbigniew Sawicz. W porządku obrad znalazły się m.in. informacje wójta gminy o wykonanych pracach między sesjami, informacje przewodniczącego rady i przewodniczących komisji rady o pracach między sesjami, rozpatrzenie sprawozdania wójta gminy  z wykonania budżetu gminy w roku 2003, sprawozdanie z działalności Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w okresie od 1.01.2003 do 31.12.2003 roku.
W okresie międzysesyjnym od 19 lutego do 15 kwietnia przeprowadzony został przetarg na wykonanie kanalizacji sanitarnej Jankowic Wlk., przetarg na wykonanie kanalizacji sanitarnej w Przylesiu - dokończenie zadania. Urząd Gminy w Olszance wystąpił do Sądu Rejonowego w Brzegu o przejęcie na własność obiektu byłej płatkarni w Olszance, wystosował skargę do Wojewódzkiego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w sprawie dewastacji obiektu byłej płatkarni, oraz przeprowadził kontrolę jakości wody w Olszance i Pogorzeli.
Istotnym punktem obrad było rozpatrzenie sprawozdania wójta gminy z wykonania budżetu gminy w roku 2003. Budżet zakładał po stronie wydatków 6 539 856 zł, a po stronie dochodów 7 594 685 zł, rezerwa budżetowa to 65 tys. zł. Dochody gminy w roku 2003 zostały wykonane w 100,4%, wydatki zaś w 97%. Deficyt wyniósł 517 458 zł, co stanowi 6 % budżetu i jest zgodne z zapisami ustawy. Po analizie wykonania budżetu, oraz protokołów kontroli prac poszczególnych jednostek gminy sprawozdanie wójta otrzymało pozytywną opinię Komisji Rewizyjnej, która nie wniosła zastrzeżeń do wykonania budżetu. Regionalna Izba Obrachunkowa z Opola także nie wniosła zastrzeżeń i pozytywnie zaopiniowała wykonanie budżetu gminy. Rada Gminy jednogłośnie udzieliła absolutorium wójtowi gminy.
Wójt Zbigniew Furs powiedział: “Dziękuję wszystkim sołtysom i współpracownikom z podległych jednostek. To dzięki nim wykonanie budżetu było możliwe”.
Następnie głosowane były uchwały m. in. w sprawie:
  • zaciągnięcia pożyczki na finansowanie zadania inwestycyjnego - budowa kanalizacji sanitarnej w Jankowicach Wielkich;
  • określenia trybu postępowania o udzielanie dotacji, sposobu jej rozliczenia oraz sposobu kontroli wykonania zleconego zadania publicznego;
  • przystąpienia gminy Olszanka do programu “Odnowa wsi” w województwie opolskim - miejscowość Janów;
  • ustalenia wynagrodzenia miesięcznego wójta gminy.
Uchwałą Rady Gminy została powołana trzyosobowa doraźna komisja do rozpatrzenia skarg Romualdy Kaźmierczak i Marii Markowskiej, w skład której weszli: Jan Plewa - przewodniczący doraźnej komisji, oraz członkowie Zdzisław Bernacki i Zbigniew Sawicz. Rada przyznała nagrodę jubileuszową za 35 lat pracy zawodowej wójtowi gminy w wys. 200% miesięcznego wynagrodzenia jako świadczenie ustawowe wynikające z przepisów. Dyskusję wywołała uchwała w sprawie pokrycia kosztów zakwaterowania w hotelu w Łosiowie rodziny poszkodowanej w wyniku zdarzenia losowego - pożaru domu we wsi Janów - które wyniosły 4 038 zł. Uchwała ta została odrzucona przez Radę.
Dyskusję wywołał również wniosek radnego Jana Plewy o zwolnienie mieszkańców Krzyżowic z kosztów modernizacji sieci kanalizacyjnej - przepompowni.
Rafał Ochociński



To była prawdziwa uczta kulturalna, którą brzeskiej publiczności teatralnej zgotował zespół Polskiego Teatru Ludowego we Lwowie. W niedzielne (18 bm.) popołudnie w sali widowiskowej sali Brzeskiego Centrum Kultury obejrzeliśmy „Zemstę” Aleksandra hrabiego Fredry - spektakl szczególny, bo przygotowanego przez artystów - amatorów z dalekiego, ale jakże bliskiego naszemu sercu, Lwowa.

„Zemsta” po lwowsku

Aktorzy z tego miasta wykonują od 45 lat (teatr powstał w 1958 roku) nacechowaną patriotyzmem pracę. Poprzez wystawianie wybitnych i popularnych sztuk, od Jana Kochanowskiego po Mrożka i Różewicza, szerzą kulturę polską, obyczaje narodowe, a nade wszystko popularyzują język polski. W prezentowanej w Brzegu „Zemście” artyści wykazali swoje talenty i rzetelne aktorskie umiejętności. W ich interpretacji komedia hrabiego Fredry ubawiła setnie tłumnie przybyłą publiczność. Nikt tak mistrzowsko, z przymrużeniem oka, nie wyśmiał naszych wad narodowych, jak lwowianin Fredro. Nikt tak trafnie nie zinterpretował tego tekstu, jak jego ziomkowie z Polskiego Teatru we Lwowie.
 Boy- Żeleński w „Obrachunkach fredrowskich” pisał o komedii m.in.: „Wszystko to jest żywe i prawdziwe i w każdym słowie, gdzie wiernie maluje obyczaj szlachecki, zwłaszcza epoki zniewolenia i rozkładu. Co do artyzmu, co do wizji świata „Zemsta” jest klejnotem jedynym w skarbcu komediowym wszystkich literatur. Topnieję z rozkoszy oglądając ją dobrze graną na scenie”.
„Zemsta” lwowska, której premiera odbyła się w 1988 roku grana była 50 razy, w Brzegu idzie po raz 51. Lwowscy artyści wystąpili ze swoimi przedstawieniami w różnych krajach Europy, w Polsce 25 razy – informuje Janusz Tysson – kronikarz zespołu. Chętnie przyjeżamy do Polski i czujemy się jak u siebie w domu. Przyjmowani jesteśmy z życzliwościa i sympatią. W jakimś sensie ładujemy tu swoje akumulatory.
Reżyserem i kierownikiem artystycznym Teatru jest Zbigniew Chrzanowski – slawista, absolwent wydziału reżyserii Wyższej Szkoły Teatralnej w Moskwie, reżyser wielu przedstawień, współpracujący z teatrami Szczecina, Wrocławia, Wałbrzycha, Ukraińskim Teatrem Akedmieckim i Operą Lwowską. W 1966 roku, po śmierci twórcy teatru, Piotra Hausvatera, został kierownikiem artystycznym teatru Polskiego, który ulokowany jest przy Wojewódzkim Domu Nauczycielskim.Mieszka obecnie w Przemyślu, ale kieruje teatrem we Lwowie. Ma na swoim koncie szereg wspaniałych przedstawień w tym „Wesela” Wyspiańskiego i opery Myrosława Skoryka „Mojżesza”.
- Przez nasz zepół przewinęły się chyba setki aktorów - mówi Jolanta Martynowicz, od początku pracująca w zespole. Bywali amatorzy różnych narodowości - Ukraińcy, Białorusini, Żydzi. Na przynależność narodową nie zwracamy uwagi, ważne są umiejętności i chęci. Nie otrzymujemy żadnego wynagrodzenia. Wszystkie prace techniczne wykonujemy sami. Nasz scenograf  Waleri Bortiakow to człowiek pełen poświęcenia. Nie liczy ani godzin, ani kosztów, by przedstawienie stanęło na wysokim poziomie.
W Brzegu wystąpili: Walery Bortiakow - Cześnik Raptusiewicz, Elżbieta Gelich - Klara, Zbigniew Chrzanowski - Rejent Milczek, Kazimierz Kosydor - Wacław, Jolanta Martynowicz - Podstolina, Wiktor Lafarowicz - Papkin, Jan Tysson - Dyndalski, Andrzej Bowszyk - Śmigalski, Alfred Klimczak - Perełka, Jarosław Sosnowski - Murarz I, Bogusław Kleban - Murarz II. Reżyseria, dekoracje, oprawa muzyczna - Walery Bortiakow, operator dźwięku - Raksolana Sadowska, światło Anatol Lewak. Zespołowi towarzyszyła dyrektor Wojewódzkiego Domu Nauczyciela we Lwowie, Larysa Swierdłyk. Widzowie artystom lwowskim dziękowali serdecznymi oklaskami i kwitami- burmistrz Brzegu Wojciech Huczyński, Alicja Zbyryt ze Stowarzyszenia Miłośników Lwowa i Kresów Południowo - Wschodnich, dyrektor BCK Adam Bubiłek.  Lwowski Teatr wystąpił ponadto w Strzelcach Opolskich i Opolu.
Tadeusz Bednarczuk


Rozkwiecony zamek

Kwiecisty jest ten miesiąc w swej nazwie i kwieciście było w miniony weekend na brzeskim zamku, począwszy od dziedzińca, który wypełniły kwiaty i urządzenia paraogrodnicze w ramach Targów Ogrodniczych. Następnie - poprzez okolicznościową wystawę muzealną z motywami roślinnymi w sztuce, ubiorze i przedmiotach codziennego użytku sprowadzonych z różnych muzeów oraz koncert.
Nazwany został wiosennym, także brzmiał wiosennie za przyczyną samych wykonawców, pianisty Krzysztofa Rynkiewicza oraz skrzypaczek Marty Jarockiej (klasa III PSM II stopnia w Opolu) i Alicji Żurek (klasa VI PSM I stopnia w Opolu). Wytrwała garstka słuchaczy, wśród których był również przewodniczący Rady Miejskiej Janusz Gil, nagrodziła muzyków brawami za wykonanie utworów Jana S. Bacha, Ludwiga van Bethovena, Fryderyka Chopina i Ferenca Liszta. Po koncercie były jeszcze rozmowy słuchaczy z wykonawcami, po czym wszyscy mogli przejść na dziedziniec. Tam trwały Targi przeznaczone dla miłośników ogrodów, działek i ukwieconych balkonów. Wystawcy, ponad 30, przyjechali z różnych stron Polski. Zwiedzający mogli zakupić kwiaty, sadzonki, uzyskali porady, zobaczyli różne typy kosiarek, mebli ogrodowych i kowalstwa artystycznego. Można było się poradzić, posilić na stoiskach spożywczych, a później zgubić nadmiar kilogramów na trampolinie typu bungy. Mogliśmy dobrać sobie sadzonkę, mebel ogrodowy labo fontannę do stosowania w przydomowym ogródku. Dużą uwagę przykuwało pośród zwiedzających oczko wodne wykonane przez wystawcę z Mikołowa. Można było nabyć „pszczele świece” albo drewniane miecze, kuszę lub łuk rodem z wioski indiańskiej. Te wszystkie atrakcje były możliwe po uiszczeniu symbolicznej opłaty wstępu na zamkowy dziedziniec.
Po wizycie na targach pewniej można w rozpoczynającym się tygodniu ruszyć z narzędziami do ogródka, by pomóc rodzącej się z zimowego zastoju przyrodzie.
Jan Janota

Tablica pamiątkowa przy Kauflandzie, zainstalowana niedawno w pobliżu starego biurowca Agrometu, wzbudza kontroweresje.

Jak odlewnia zniknęła z historii (2)

Wnuczka pisze

Dotarł właśnie do mnie list od wnuczki współwłaściciela fabryki Guttler & Comp., której onegdaj marzyło się zorganizowanie przy ul.  Łokietka muzeum techniki, na informacje o postawieniu w tym miejscu supermarketu napisała krótko (dla wierności opinii podaję ją w oryginale): The „Kaufland – News” is a bit sad – but I understand there is no big intrest in industrial monuments”. Faktem jest, że obiekt starej odlewni nie miał racji bytu w środku miasta, choćby ze względów ekologicznych, a jednak jego wyburzenie wywołało zasmucenie i żal, szczególnie u ludzi, którzy wiele lat przepracowali w agrometowskiej odlewni.

Odlewnicy jak górnicy

Pięćdziesiąt lat temu grupa pionierów pod bacznym kierownictwem głównego inżyniera Fabryki Siewników w Brzegu  - inżyniera Wacława Partyki, sposobem gospodarczym zwinęła z blachy rurę o ponad metrowej średnicy i długości sześciu metrów, która po wyposażeniu i wymurowaniu kształtkami szamotowymi stała się piecem do wytopu żeliwa. Wkrótce z żeliwiaka popłynął gorący metal, który rozlany do form piaskowych stał się zasobem półfabrykatów, które po obróbce mechanicznej służyły do budowy maszyn rolniczych w formie korpusów, kół zębatych, obudów łożysk itp. Odlewnia szybko się rozrastała  produkując 2800 ton odlewów rocznie i zatrudniając 140 pracowników. Odlewnie żeliwa zaliczane są do obiektów produkcyjnych o najbardziej uciążliwych warunkach pracy. Hałas, zapylenie, żar bijący z roztopionego żelaza, znaczne ciężary do ręcznego przenoszenia  - sprawiają, że w taryfikatorach robót prace odlewników porównywane są do pracy górników węgla kamiennego. Dlatego przez czterdzieści lat odlewnicy obchodzili swoje święto wraz z górnikami 4 grudnia Barbórkę.
W brzeskiej odlewni dodatkowym utrudnieniem było to, że na jednej tej samej powierzchni produkcyjnej, w cyklu dobowym odbywał się proces technologiczny tj. formowanie, ręczny zalew, rozbiórka form, przygotowanie masy formierskiej. Taki cykl produkcji powodował, że robotnicy brygad rozbiórki form i przygotowania masy formierskiej pracowali wyłącznie w nocy i to całymi latami. Miała agrometowska odlewnia swoje wielkie dni. Do takich należy zaliczyć przeprowadzoną w latach sześćdziesiątych modernizację całego obiektu, jego przeszklenie, wyposażenie w nowe urządzenia i zainstalowanie energooszczędnych i pyłochłonnych rekuperatorów w piecach żeliwnych znacznie unowocześniły techniczne warunki produkcji.

To byłu odlewy!

Te charakterystyczne „czapy” nad kominami żeliwiaków to przepływowe wymienniki ciepła, dzięki którym uchodzące spaliny podgrzewają powietrze wdmuchiwane do pieca metalurgicznego. Kiedy dzisiaj Instytut Odlewnictwa w Krakowie biedzi się nad wdrażaniem do produkcji  żeliwa sferoidalnego charakteryzującego się parametrami wytrzymałościowymi stali w Agromecie już w latach siedemdziesiątych opanowano technologię sferoidyzacji żeliwa szarego, a odlewy o wysokiej wytrzymałości mechanicznej cieszyły się doskonałą opinią użytkowników maszyn i traktorów. Za te osiągnięcia zakład w Brzegu był wyróżniany nagrodami ministra przemysłu ciężkiego. Na fotografii przedstawiono kadź, w której po wprowadzeniu prętów elektronowych dokonywał się proces sferoidyzacji płynnego żeliwa. Dzisiaj to unikalne urządzenie znalazło się w składnicy złomu. Niespotykana uciążliwość pracy, wymagająca żelaznego zdrowia i wytrzymałości fizycznej, bardzo konsolidowała załogę. Ludziom ciężkiej pracy – byłym odlewnikom agrometowskiej odlewni żeliwa należą się słowa uznania i pamięci. Czy doczekają się tablicy pamiątkowej na wzór tej wmurowanej poprzednim pokoleniom przy supermarkecie Kaufland?  
Kazimierz Kamil Warchał

Koszykówka - Sharp Torell Basket Liga

Duży krok do zwycięstwa

Cukierki Odra Brzeg - Wisła Can-Pack Kraków 77:60 (23:17, 19:10, 25:22, 10:11)

Odra: Joanna Lorek 20, Joanna Chełczyńska 19, Agnieszka Pietraszek 10, Magdalena Pietrzak 8, Agnieszka Szott 7, Magdalena Krupowicz 7, Marta Żyłczyńska 6, Olga Żytomirska; trener Romuald Krauze.

W pierwszym meczu z krakowską Wisłą brzeskie koszykarki zrobiły bardzo duży krok w kierunku wygrania tej rywalizacji. Pokonały zespół Białej Gwiazdy różnicą 17 punktów.
Tylko w pierwszych dwóch minutach meczu Wisła Kraków miała przewagę i po rzutach Patrycji Czepiec i Eweliny Kobryń objęła prowadzenie 4:0. Przez kolejne pięć minut trwała wyrównana walka, ale Wisła wciąż utrzymywała się na prowadzeniu, dopiero celny rzut Magdaleny Krupowicz doprowadził do wyniku 10:10, a trafienia  Agnieszki Szott i dwukrotnie Agnieszki Pietraszek dały Odrze sześciopunktowe prowadzenie. Od tego momentu Cukierki zaczęły dominować na boisku. Minutę przed zakończeniem pierwszej kwarty na boisku pojawiła się Joanna Lorek i już krótką chwilę później oddała celny rzut za trzy punkty. Jak się później okazało, to był dopiero początek jej festiwalu rzutów za trzy. W całym meczu zawodniczka ta aż pięciokrotnie trafiła zza linii 6,25 m. Po dziesięciu minutach gry Odra prowadził 23:17.
Druga kwarta rozpoczęła się kolejną „trójką” Joanny Lorek. Zespół z Brzegu w tej partii grał bardzo dobrze w obronie, co często kończyło się skutecznymi kontratakami. Przewaga Odry rosła bardzo szybko i w 17. minucie po dwóch celnych rzutach za trzy punkty Magdaleny Krupowicz i ponownie Joanny Lorek wynosiła już 14 „oczek”. W tym momencie nastąpiło zdarzenie, które mogło mieć znaczący wpływ na dalszy przebieg meczu. W starciu pod koszem Monika Sibora sfaulowała Agnieszkę Szott. Brzeska koszykarka w odpowiedzi ją odepchnęła, za co została ukarana faulem dyskwalifikującym. Agnieszka Szott musiała opuścić boisko, kara ta wiązała się również z tym, że zabraknie te zawodniczki w meczu rewanżowym. Decyzja sędziego była zbyt pochopna, bo ten faul kwalifikował się najwyżej do przewinienia technicznego.
Brak Agnieszki Szott nie wpłynął jednak na pogorszenie gry Cukeirków, które nadal wyraźnie przeważały. Po dwóch kwartach prowadziły 42:27, a po przerwie wciąż utrzymywały wysokie prowadzenie. Już do końca spotkania Wisła nie potrafiła zbliżyć się na odległość mniejszą niż 10 punktów. Brzeski zespół natomiast walczył o to, by przed meczem rewanżowym mieć jak największą zaliczkę.
Mecz zakończył się zwycięstwem Odry 77:60, co było bardzo dobrym wynikiem, który był jak najbardziej do utrzymania w meczu w Krakowie.
Ryszard Dzwonek


Koszykówka - Sharp Torell Basket Liga

Zwyciężyła ambicja

Wisła Can-Pack Kraków - Cukierki Odra Brzeg 67:43 (20:16, 13:12, 21:8, 13:7)

Odra: Edyta Krysiewicz 12, Agnieszka Pietraszek 9, Olga Żytomirska 9, Marta Żyłczyńska 5, Joanna Chełczyńska 4, Joanna Lorek 4, Magdalena Pietrzak, Magdalena Krupowicz; trener Romuald Krauze.

Po meczu w Brzegu, wygranym przez Odrę 77:60, wydawało się, że Wisła nie będzie w stanie odrobić tak dużej straty. Okazało się jednak, że ambicja i determinacja potrafiła zdziałać wiele. Wisła wygrała w rewanżu różnicą 24 punktów i to ona zagra z ŁKS-em o piąte miejsce.
W skladzie brzeskiego zespołu po chorobie pojawiła się Edyta Krysiewicz, ale nie zagrała tak jak nas do tego przyzwyczaiła wcześniej. Brakowało natomiast zdyskwalifikowanej Agnieszki Szott i to okazało się bardzo duże osłabienie. Brzeski zespół w meczu w Krakowie ani trochę nie przypominał tego, który pokonał krakowianki w pierwszym spotkaniu. W pierwszym meczu Odra była niezwykle skuteczna w rzutach z dystansu, warto tylko przypomnieć, że aż 10 razy brzeżanki trafiały za trzy punkty. W Krakowie tylko raz (Edyta Krysiewicz). Cukierki w początkowej fazie spotkania kilka razy próbowały rzutów z dystansu, ale nic nie wpadało do krakowskiego kosza. Wychodziły natomiast akcje podkoszowe w wykonaniu Olgi Żytomirskiej i Agnieszki Pietraszek. Widząc to, trener Wisły – Wojciech Downar-Zapolski nakazał swoim zawodniczkom zacieśnić strefę podkoszową, co już utrudniło grę brzeskim centerkom. Pomimo tak nieskutecznej gry po pierwszej kwarcie Odra przegrywała tylko różnicą 4 punktów, z po drugiej pięciu (28:33). W tym momencie to Cukierki były rywalkami ŁKS-u o piąte miejsce.
Początek trzeciej kwarty nie zapowiadał tego, co się miało później wydarzyć. Brzeżanki zagrały nieco lepiej w ataku i wyrównały na 35:35. Od tego momentu jednak do końca trzeciej odsłony zdobyły tylko jeden punkt, a ich rywalki – 19! Podopieczne Romualda Krauze zaczęły popełniać proste straty, kilka razy popełniły błąd 24 sekund, a Wisła w tym momencie zadziwiała skutecznością, a w szczególności Monika Krawiec, której zabrakło w pierwszym meczu. Ona oraz wspierające ją Patrycja Czepiec, Elina Stefanowska i Ewelina Kobryń doprowadziły do wyniku 54:36 po trzeciej kwarcie. W tym momencie to Wisła była już rywalem ŁKS-u, ale wynik był wciąż sprawą otwartą. Tak samo było jeszcze minutę przed końcem, kiedy Wisła wciąż miała 18 punktów przewagi. Brzeżanki nie potrafiły jednak przechylić szali na swoją stronę i to Wisła wygrała taką różnicą, jaka im była potrzebna.
W rywalizacji o siódme miejsce Cukierki Odra Brzeg spotkają się dwukrotnie z Meblotapem AZS Chełm. Zgodnie z terminarzem pierwszy mecz powinien odbyć się w Chełmie w najbliższą środę, a rewanż w sobotę w Brzegu, ale niewykluczone, że oba spotkania odbędą się w najbliższy weekend w Brzegu.
Ryszard Dzwonek