Artykuły
z numeru 5/2004 (5)
Tydzień
na Opolszczyźnie
- W proteście
przeciwko
likwidacji przez gminę Szkoły Publicznej nr 2, prudniccy Romowie
przestali posyłać na lekcje swoje dzieci.
- Bałagan i dezinformacja
towarzyszyły pierwszemu dniu przyjnowania przez rolników wniosków o
unijne doplaty w opolskiej siedzibie Agencji Restrukturyzacji i
Modernizacji Rolnictwa.
- Odetchnąć mogą krajowi
rzeźnicy i mleczarze - do roku 2007 Unia Europejska dała im czas na
dostosowanie się do unijnych norm weterynaryjnych i sanitarnych.
- Już trzeci rok z
rzędu
Miejska Telewizja Opole, finansowana przez tamtejszy Urząd Miasta,
przynosi straty. W opolskim Ratuszu podano, że ubiegły rok w MTO
zamknął się deficytem w wysokości 65 tys. zł. Jarosław Sellin z KRRiTV
jest zawiedziony faktem, że prezydent Zembaczyński nie podjął decyzji o
prywtyzacji telewizji.
- Każdy, ktoi po 1 maja
będzie
korzystał z pomocy lekarskiej w krajach Unii Europejskiej, musi się
zaopatrzyć w formularz E 111 - poinformował Kazimierz Łukawiecki, szef
opolskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. Wniosek taki można
pobrać z internetu (www.nfz.gov.pl).
- Na polecenie wojewody
opolskiej Elżbiety Rutkowskiej z prawie wszystkich pomników niemieckich
na Opolszczyźnie zniknęły symbole i nazwy mające związek z nazizmem.
- W
kędzierzyńskim hotelu
„Court” odbył się ślub Bartosza Lipca, ksywka „Hrabia” - słynnego
ochroniarza Michgała Wiśniewskiego. Wśród gości byli m.in. sam
Wiśniewski, „Gulczas” i Klaudiusz z „Big Brothera” oraz znany piłkarz,
reprezentant Polski Piotr Świerczewski.
- Wybijając dziurę w
suficie
piwnicy przy ul. Ozimskiej w Opolu wlamywacze dostali się do
tamtejszego sklepu jubilerskiego, skąd skradli biżuterię wartą pół
miliona zlotych.
- Po raz czwarty z rzędu
scenografię na Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej wykona Jorgos
Stylianou. Artysta wyznał, ze największe znaczenie przykłada do
gry
świateł na scenie.
- We wtorek 13
kwietnia urzędy
skarbowe rozpoczęły rejestrację firm handlujących z Unią Europejską.
Jeśli firmy te nie zdążą zarejestrować się przed 1 maja - możliwość
takiego handlu utracą. Czasu zostało więc bardzo niewiele.
- Tadeusz Cygan,
dyrektor
Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Opolu wyznał, iż
żadne miasto w regionie nie jest przygotowane na powtórkę takiej
powodzi, jaka miała miejsce w 1997 r. Odra jest pogłeębiana, umacnia
się wały i buduje nowe, nie daje to jednak pełnego poczucia
bezpieczeństwa.
W
1. Brzeskiej Brygadzie Saperów uroczyście obchodzono Święto Wojsk
Inżynieryjnych.
Saperskie święto
Uroczystym
apelem na terenie
jednostki wojskowej 1. BBSap. z udziałem pocztów sztandarowych
organizacji kombatanckich i społecznych rozpoczął się w piątek 16
kwietnia Dzień Sapera. Żołnierzy, a także zaproszonych gości,
gorąco
powitał zastępca dowódcy 1. BBSap. płk Krzysztof Malinowski. Wśród
zebranych, obok starosty powiatu brzeskiego Stanisława Szypuły i
burmistrza Brzegu Wojciecha Huczyńskiego, a także burmistrzów i wójtów
z pobliskich miejscowości, byli dowódcy jednostek oraz instytucji
wojskowych i cywilnych garnizonu, komendanci policji, straży pożarnej,
więziennictwa i straży miejskiej, przedstawiciele zakładów pracy,
stowarzyszenia „Rodzina Wojskowa”, poczty sztandarowe.
Szczególnie gorąco płk K.
Malinowski powitał wszystkich saperów -
byłych żołnierzy zawodowych brzeskiej jednostki, którzy „pomimo, że
zdjęli mundur, zawsze pozostaną żołnierzami właśnie tej brygady”.
W swoim przemówieniu wspomniał
o roli, jaką pełnią saperzy nie tylko
podczas działań bojowych, ale i w czasie pokoju, przy usuwaniu
niewybuchów, skutków powodzi, zatorów rzecznych, budowie dróg i mostów.
Nawiązał do symbolicznej daty saperskiego święta, upamiętniającej
początek operacji berlińskiej podczas II wojny światowej, która zaczęła
się 59 lat temu, 16 kwietnia 1945 roku, forsowaniem Odry i Nysy
Łużyckiej, a skończyła się zdobyciem Berlina i upadkiem III Rzeszy. O
bieżących zadaniach, jakie wykonują brzescy saperzy, powiedział:
„zawsze staramy się je realizować najlepiej, jak potrafimy, nie
zapominając, że gdziekolwiek się znajdziemy, musimy przede wszystkim
być wierni złożonej przysiędze i strzec honoru polskiego żołnierza”.
Nawiązując do współczesnych zagrożeń wspomniał o żołnierzach, którzy
pełnią służbę pod sztandarem ONZ i innych misji międzynarodowych. Na
początku kwietnia br. już piąta zmiana saperów udała się do Bagram w
Afganistanie, brzescy żołnierze byli na Bałkanach, Wzgórzach Golan, w
Kambodży, Iraku i wielu innych misjach. Na koniec swego wystąpienia płk
K. Malinowski podziękował w imieniu całego dowództwa wszystkim
oficerom, chorążym, podoficerom, żołnierzom zasadniczej służby
wojskowej i pracownikom cywilnym za codzienną służbę i pracę, a władzom
i społeczności miasta za życzliwość i otwartość na problemy wojska.
Szczególne słowa skierował do
płk Zdzisława Jamnego, który w 1.
Brygadzie Saperów służył od jej powstania w 1944 roku, przeszedł szlak
bojowy, a w latach powojennych uczestniczył w dyslokacji jednostki w
Brzegu i do 1968 roku pełnił w niej obowiązki zastępcy dowódcy do spraw
liniowych. Jego 85. rocznica urodzin zbiegła się z saperskim świętem.
Płk K. Malinowski zwracając się do jubilata powiedział: „Nie ma wśród
nas nikogo, kto z większą dumą niż Pan jest upoważniony do mówienia o
sobie - Saper 1. Brygady”.
Podczas uroczystości Rozkazem
Dowódcy 1. Brzeskiej Brygady Saperów nr
41 z dnia 16.04.2004 r. został nadany tytuł Sapera Roku przyznawany
przez Stowarzyszenie „Rodzina Wojskowa” oraz kadrę zawodową brzeskiej
jednostki w uznaniu za szczególne osiągnięcia i osobowość. Saperem Roku
został chor. Piotr Kuka - dowódca plutonu kompanii inżynieryjnej.
Odznakę Honorową 1. Brzeskiej
Brygady Saperów im. Tadeusza Kościuszki
otrzymali: mjr Andrzej Lorenc, mjr Zbigniew Kumaszko, mjr Damian
Ciaciura, mjr Jacek Grabowski, kpt. Janusz Puszczecki, sierż. sztab.
Mariusz Bednarz.
Na wniosek bezpośrednich
przełożonych na kolejny stopień wojskowy do
stopnia starszego szeregowego mianowanych zostało 64 żołnierzy
zasadniczej służby wojskowej.
Nadaniem tytułu honorowego
“Wzorowy Żołnierz” wyróżnieni zostali: st.
szer. Wojciech Połowniak, st. szer. Robert Kręć, st. szer. Marcin
Buczkiewicz, st. szer. Andrzej Miętus, st.szer. Damian Drewniak, st.
szer. Krzysztof Lorczyk, st szer. Marek Duczek, st. szer. Rafał Grzywa,
st. kpr. ndt.Łukasz Wiącek, st. szer. ndt. Tomasz Maroński, st. szer.
ndt. Grzegorz Dziergas.
Listem gratulacyjnym zostali
wyróżnieni: ppor. Wojciech Meketiuk, st.
plut. Krzysztof Idzi, plut. Leszek Cieśniarski, plut. ndt. Nikodem
Kita, st. kpr. ndt. Grzegorz Skrężyna, st. kpr. ndt. Krystian Szlufik,
st. kpr. ndt. Karol Kuropatwiński, st. kpr. ndt. Grzegorz Przybyła.
Nagrodą pieniężną zostało
wyróżnionych 47 oficerów, 17 chorążych, 18
podoficerów zawodowych, 35 żołnierzy nadterminowej zasadniczej służby
wojskowej.
Nagrody rzeczowe otrzymali:
st. szer. Zbigniew Irzyk, st. szer. Rafał
Zborowski, st. szer. Szymon Mielczarek, st. szer. Marek Zabajewski, st.
szer. Wojciech Sławecki, st. szer. Tomasz Rosiński, szer. Łukasz Tracz,
st. szer. Karol Bakalarz, szer. Marcin Sinicki.
Krótkoterminowym urlopem
wyróżnionych zostało 11 oficerów, 11
chorążych, 11 podoficerów zawodowych, 39 żołnierzy zasadniczej służby
wojskowej, 35 pracowników wojska.
Pochwały otrzymało 2 oficerów,
1 chorąży, 11 podoficerów zawodowych, 41
żołnierzy zasadniczej służby wojskowej, 19 pracowników wojska.
Rozkazem personalnym nr PF 1
Szefa Wojsk Inżynieryjnych Sztabu
Generalnego z dnia 14 kwietnia za szczególne zasługi w wykonywaniu
zadań inżynieryjnych na rzecz wojska i społeczeństwa wyróżnieni
zostali: medalem pamiątkowym Zasłużonemu Saperowi WP - brązowym: ppłk
Eugeniusz Tomczak, mjr Andrzej Lorenc; medalem pamiątkowym Zasłużonemu
dla Wojsk Inżynieryjnych - brązowym: mjr Jerzy Pawłuszko, mjr Bogdan
Przybylski, p. Jana Koronkiewicz, p. Anna Śmietańska.
Uroczystość zakończyła się
złożeniem wieńców i wiązanek pod pomnikiem sapera.
Brzeska jednostka do 2006 roku
będzie w 2/3 składała się z żołnierzy
zawodowych. Już od lipca zacznie się nabór na zawodowych szeregowych,
których w Brzegu będzie ok 120.
Rafał Ochociński
Wypełnili
salę stropową po brzegi. Przyszli, przywieziono ich, na imprezę, którą
umownie nazwano targami edukacyjnymi. Tłok, gwar, więc niewielu
usłyszało słowa naczelników wydziałów oświaty w powiecie i mieście
Mieczysława Gieży i Stanisława Kowalczyka, iż targi uważają za
otwarte.
Może sekretarką być?
Zresztą
nie to było najważniejsze. Gimnazjaliści, którzy tu przybyli
wypatrywali stoisk poszczególnych szkół ponadgimnazjalnych, które w
atrakcyjny sposób prezentowały swoje walory. Były to m.in. wystawki
dorobku szkoły, trofea sportowe, dyplomy, kroniki, fotografie, no i
ulotki informacyjne, poza tym – sprzęt komputerowy i telewizyjny.
„Budowlankę” zwyczajowo prezentowali uczniowie w historycznych
strojach, dziewczęta i chłopcy z Zespołu Szkół Zawodowych przy
Słowiańskiej częstowali odwiedzających ich stanowisko kanapkami,
słodkim ciastem, jakieś grupy tańczyły w rytm głośnej muzyki. Gwar
utrudniał porozumiewanie się uczestników targów, ale wszyscy pytani o
sens i pożytek tego rodzaju imprezy potwierdzali, że jest ona potrzebna.
Przyjrzeli
się bliżej
Kończący
naukę gimnazjaliści mieli
okazję trochę bliżej przypatrzeć się swoim starszym kolegom i szkołom.
Oczywiście placówkę można poznać lepiej wtedy, gdy się w niej przebywa.
Kilka szkół średnich miało tzw. dni otwarte. W ratuszu była swoista
reklama. Młodzi gimnazjaliści w większości wypadków, chociaż za chwilę
opuszczą mury swoich szkół, nie są zdecydowani co do kierunku dalszej
nauki, mimo iż dyrekcje gimnazjów, nauczyciele, wychowawcy klas,
pracownicy Poradni Psychologiczno – Pedagogicznej w Brzegu i Grodkowie
dokładają starań, by radzić im w tym ważnym momencie życia. Niektórzy
zainteresowani myślą o wyborze zawodu praktycznie. Może w branży
spożywczej? Może usługowej? Podobno są braki w takich zawodach jak
kelner czy kucharz.
Szukają
atrakcyjnych zawodów
Jeszcze
nie mają wybranej szkoły
gimnazjaliści Aneta Wysocka, Wojciech Stachura z Gimnazjum nr 1 w
Brzegu, natomiast Martyna Fałkowicz zamierza uczyć się w I LO, a potem
chce zostać prawnikiem. Karolina Wątroba, Elżbieta Jarosz, Diana Hulka
z Gimnazjum nr 2 w Grodkowie z zainteresowaniem przyglądają się
poszczególnym stanowiskom reklamowym. Jedna z nich myśli o zawodzie
sekretarki. - To tak fajnie siedzieć za biurkiem i odbierać telefony –
mówi jedna z nich. Ten kierunek kształcenia prowadzony jest m.in. w
Centrum Kształcenia Praktycznego w Grodkowie. Marcin Małek z Gimnazjum
nr 2 chce wybrać się do liceum ogólnokształcącego, gdzie interesuje go
nachylenie humanistyczne. Magdalena Procajło z Gimnazjum nr 1 pragnie
szybko zdobyć zawód. Słyszała, że w Zespole Szkół Budowlanych jest
wysoki poziom nauczania i miła atmosfera.
Jest
duży wybór
Uczniowie
szkół średnich dyżurujący
przy swoich stanowiskach zachęcali do podejmowania nauki w ich
placówkach. Katarzyna Zawada z kl. V (agrobiznes) ZSR w Żłobiźnie
podkreśla w jej szkole dobre relacje nauczyciel – uczeń. Jest bliski i
życzliwy kontakt. Można wybrać odpowiedni kierunek kształcenia, są
bardzo dobre warunki do uprawiania sportu.
Wyraźnie widać zainteresowanie
gimnazjalistów tymi kierunkami
kształcenia, które dają konkretny zawód – podkreśla dyrektor ZSPS w
Brzegu Włodzimierz Marek. Takiego samego zdania są Alicja Sobków (kl.
IV c LE) i Barbara Ilów (II a liceum profilowane z maturą). Nasza
szkoła prowadzi przyszłościowe kierunki nauczania – mówi
nauczycielka
ZSR w Żłobiźnie Elżbieta Pankiewicz, zgodnie ze strategią rozwoju
powiatu, która podkreśla znaczenie turystyki. Można zatem zdobyć zawód
kelnera, kucharza. Zapewniamy miejsca praktyki zawodowej.
Odnotowujemy bardzo duże
zainteresowanie młodzieży gimnazjalnej dalszą
nauką - mówią Maria Jasiczek i Witold Pietruch z Poradni Psychologiczno
– Pedagogicznej w Brzegu i Grodkowie. Pytają oni głównie o zawody
przyszłościowe. Pomagamy im radząc, gdzie pójść, jak określić, odkryć
predyspozycje zawodowe. Udział w targach, bliski kontakt ze szkołami,
to tylko część naszej pracy – podkreślają. Organizujemy również
warsztaty tematyczne, z których korzystają nauczyciele i uczniowie.
Dobrze, że szkoły podejmują wyzwanie przyszłości i otwierają nowe
kierunki kształcenia zawodowego – tłumaczy dyrektor Pietruch.
Już
czas
Do
ostatecznego podjęcia decyzji, co
do dalszego kierunku kształcenia pozostało gimnazjalistom jeszcze
trochę czasu. Oby w tym okresie podjęli trafną decyzję, która pewnie
będzie miała wpływ na kolejne etapy życia młodych ludzi.
Tegoroczne
kolejne targi edukacyjne w Brzegu, z udziałem starosty
Stanisława Szypuły, dyrektorów szkół – ponagimnazjalnych, gimnazjów,
nauczycieli, uczniów spełniły swoje zadanie – były rodzajem twórczego
fermentu. Pomogą młodym ludziom w wyborze kierunku dobrego kształcenia.
Tadeusz Bednarczuk
Centrum
szkoli
5 kwietnia 2004 r. w siedzibie Państwowej Powiatowej Straży Pożarnej w
Brzegu odbyło się szkolenie zorganizowane przez Powiatowe Centrum
Zarządzania Kryzysowego poświęcone sposobom i metodom zabezpieczenia
przed możliwymi atakami terrorystycznymi. Celem szkolenia było również
określenie aktualnego stanu bezpieczeństwa publicznego obywateli w
powiecie i wypracowanie zasad i metod zabezpieczenia przed ewentualnymi
zagrożeniami atakami terrorystycznymi.
W pierwszej części szkolenia uczestniczyli dyrektorzy szkół, domów
dziecka, przedszkoli i przedstawiciele urzędów gmin odpowiedzialni za
wychowanie i edukację z powiatu brzeskiego.
Starosta Stanisław Szypuła ocenił zagrożenia atakami terrorystycznymi
na terenie województwa opolskiego i powiatu brzeskiego stwierdzając, że
największymi zagrożeniami dla powiatu brzeskiego mogą być akty
terrorystyczne polegające na: zniszczeniu urządzeń piętrzących wodę,
pozbawieniu częściowym lub całkowitym dopływy energii elektrycznej,
doprowadzeniu do katastrofy w ruchu lądowym, wznieceniu dużych pożarów
i podłożeniu materiałów wybuchowych w miejscach przebywania dużej
ilości osób.
W celu zminimalizowania strat, biorąc pod uwagę możliwość wystąpienia
ataków terrorystycznych w powiecie brzeskim opracowano: plan reagowania
kryzysowego, plan operacyjny ochrony przed powodzią, plan ewakuacji i
przyjęcia ludności, plan awaryjny komunikacji drogowej i plan
zabezpieczenia medycznych działań ratowniczych.
Wykonane plany podlegają bieżącej aktualizacji i uzupełnieniu.
Na szkoleniu oceny sytuacji związanej z możliwymi atakami dokonał
komendant powiatowy Policji Janusz Frankiewicz i komendant powiatowy
Państwowej Straży Pożarnej Andrzej Kwiatkowski oraz przedstawiciel II
Batalionu Ratownictwa Inżynieryjnego.
Druga część szkolenia o tej samej tematyce zorganizowana była dla
prezesów instytucji, zakładów pracy i przedstawicieli Urzędów Gmin
odpowiedzialnych za zaopatrzenie ludności w wodę.
W szkoleniach uczestniczyło łącznie około 100 osób. Uczestnicy mieli
okazję obejrzeć sprzęt bojowy Straży Pożarnej i II Batalionu
Ratownictwa Inżynieryjnego używany w akcjach ratowniczych.
Brygida Jakubowicz
Janusz Oleszczuk
Z
prac Zarządu Powiatu
Zarząd Powiatu obradujący w dniu 8.04.2004 r. wyraził zgodę na
przejęcie chodnika od gminu Lubsza na stan powiatu. Chodnik
zlokalizowany jest przy drodze powiatowej. Powiat sporządził projekt
chodnika, gmina pozyskała środki z Urzędu Marszałkowskiego, a wykonanie
nastąpiło ze środków własnych gminy Lubsza.
***
Zarząd zapoznał się wstępnie
ze
sprawozdaniem z realizacji Budżetu Powiatu za 2003 r. Omówienie spraw
związanych ze sprawozdaniem odbędzie się na zarządzie w dniu 14.04.2004
r. Materiał będzie przedstawiony na sesji absolutoryjnej Rady Powiatu w
dniu 29.04.2004 r.
***
Zarząd postanowił przyznać
Państwowej Powiatowej Straży Pożarnej środki finansowe z Powiatowego
Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej na zakup m.in. butli
tlenowych, sorbentów itp. Zarząd postanowił skierować na Radę Powiatu
stosowną uchwałę dotyczącą zmian w planie wydatków Państwowego Funduszu
Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
***
Zarząd Powiatu zdecydował o
przystąpieniu do procedur zmierzających do sprzedaży budynku po Ośrodku
Zdrowia w Kolnicy i podobnego obiektu w Kopicach. W pierwszym etapie
mają być przeprowadzone wyceny nieruchomości.
***
Zarząd Powiatu obradujący w
dniu
14.04.2004 pod przewodnictwem Stanisława Szypuły zapoznał się z
propozycją dyrektora Muzeum Piastów Śląskich Pawła Kozerskiego
dotyczącą wykorzystania wolnych pomieszczeń w MPŚ z przystosowanie ich
na dwa pokoje hotelowe wraz z sanitariatami. Remont byłby wykonany na
koszt Zarządu Miasta Goslar w Niemczech i Stowarzyszenia Brzeżan z
Goslar, a pokoje służyłyby członkom stowarzyszenia przebywającym w
Brzegu oraz innym gościom MPŚ. Zarząd przyjął propozycję z dużym
zainteresowaniem i polecił uszczegółowienie umowy pod kątem warunków
korzystania z wyremontowanych pomieszczeń przez gości z Niemiec oraz
polskich.
***
Zarząd Powiatu przyjął
następujące projekty uchwał na Radę Powiatu:
- w związku ze zmianą ustawy w zakresie realizowania opłat za zajęcie
pasa drogowego (od 10.06.2004 r. stawki będą ustalane przez Radę
Powiatu), kierownik Zarządu Dróg Powiatowych Stanisław Kowalski
przedstawił projekt uchwały z podaniem propozycji wysokości stawek za
zajęcie pasa ruchu drogowego z tytułu prowadzenia robót na drogach i
chodnikach oraz postawienia tablic informacyjnych czy reklam w pasie
drogi. Ustawodawca podał maksymalne dopuszczalne stawki, jakie mogą być
ustalone przez Radę Powiatu, które wynoszą za zajęcie pasa – 10 zł za
m2, umieszczenie urządzeń w pasie drogowym – 200 zł za m2, umieszczenie
reklam w pasie drogowym – 10 zł za m2.
Zarząd zaproponował, aby w wypadku prowadzenia przez samorządy gmin
powiatu brzeskiego inwestycji komunalnych (wodociągi, kanalizacja)
obowiązujące stawki obniżyć do 50% uchwalonej wartości.
***
W świetle nowej ustawy Prawo
Zamówień Publicznych, Zarząd Powiatu jako kierownik zamawiającego
powołał komisję do przygotowania i przeprowadzenia przetargu na
wyłonienie wykonawcy tablic rejestracyjnych dla powiatu brzeskiego.
Dotychczasowa umowa z firmą wykonującą tablice wygasa w czerwcu br.
Brygida Jakubowicz
.
To i owo o ISPA
Wartość
projektu ISPA opiewa na 28.605000 € (dof. U.E. maks. 60%),
który obejmuje swoim działaniem sześć gmin w dwu powiatach
położonych
w sąsiadujących ze sobą województwach opolskim i dolnośląskim (blisko 1
mln ludzi). Pozwoli to uruchomić siedem kontraktów: urządzenia dla
gospodarki osadowej i biogazem na oczyszczalni ścieków w Brzegu, budowa
sieci kanalizacyjnej w gminach Lubsza, Oława, Olszanka, budowa sieci
kanalizacyjnej w gminach Lewin Brzeski, Skarbimierz, kontrakty
usługowe: nadzór w trakcie realizacji projektu wraz ze szkoleniem,
przygotowanie dokumentacji przetargowej. W ramach projektu zbudowanych
zostanie: 235 km sieci kanalizacyjnej w gminach objętych projektem,
ponad 100 przepompowni ścieków, dwie wydzielone komory fermentacyjne
oraz zbiornik gazu o pojemności 1000 m3. To dane techniczne przekazane
w trakcie konferencji prasowej w dniu 14 kwietnia br., którą
poprowadził w siedzibie PWiK-u burmistrz Mirosław Stankiewicz.
Spotkanie z przedstawicielami brzeskiej prasy odbyło się celem
zakomunikowania dalszego rozwoju projektu “Oczyszczanie ścieków w
Brzegu” oraz przelania ponad 200 tys. euro na konto brzeskiego PWiK.
Belgijska firma konsultingowa ALANET do 24 maja ma opracować gotową
dokumentację dotyczącą wykonania kontraktu pn. “Budowa sieci
kanalizacji sanitarnej w gminach Skarbimierz i Lewin Brzeski”. Prezes
Marek Starczyk zapowiedział na dzień 20 kwietnia otwarcie nowoczesnej
Przepompowni ścieków przy ul. Sikorskiego w Brzegu.
Jan Janota
Spotkanie
z pracownikami „Cukrogalu”
Ponad trzydzieścioro pracowników upadającego brzeskiego „Cukrogalu”
wzięło udział w spotkaniu z burmistrzem miasta Wojciechem Huczyńskim.
Spotkanie odbyło się 14 kwietnia br. w ratuszu i wzięli w nim udział
także: Teresa Kurek (kierownik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej) i
Zbigniew Kłaczek (kierownik Powiatowego Urzędu Pracy w Brzegu).
Burmistrz Wojciech Huczyński mówił, że jego rola w kontaktach urząd –
„Cukrogal” jest „ograniczona prawnie”. – Mogę co najwyżej wystosowywać
apele i listy do sądu, czy syndyka. Burmistrz powiedział także, że
jeśli chodzi o pomoc dla zwalnianych pracowników zakładu, to urząd może
jej udzielać tylko mieszkańcom Brzegu.
O pomocy świadczonej zwalnianym pracownikom i ich rodzinom przez MOPS
mówiła Teresa Kurek: – Może to być pomoc finansowa, czy usługowa, a
także na przykład obiady dla dzieci, czy wyjazd na wakacje.
Z kolei na temat działań PUP (zasiłki, oferty pracy, świadczenia
przedemerytalne, itp.) mówił kierownik Zbigniew Kłaczek oraz dwie
pracownice urzędu.
W trakcie spotkania mowa była także o konieczności utworzenia punktu
konsultacyjnego w „Cukrogalu” dla zwalnianych z tej firmy osób.
Sławomir Mordka
Spotkanie
z pracownikami „Cukrogalu”
Ponad trzydzieścioro pracowników upadającego brzeskiego „Cukrogalu”
wzięło udział w spotkaniu z burmistrzem miasta Wojciechem Huczyńskim.
Spotkanie odbyło się 14 kwietnia br. w ratuszu i wzięli w nim udział
także: Teresa Kurek (kierownik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej) i
Zbigniew Kłaczek (kierownik Powiatowego Urzędu Pracy w Brzegu).
Burmistrz Wojciech Huczyński mówił, że jego rola w kontaktach urząd –
„Cukrogal” jest „ograniczona prawnie”. – Mogę co najwyżej wystosowywać
apele i listy do sądu, czy syndyka. Burmistrz powiedział także, że
jeśli chodzi o pomoc dla zwalnianych pracowników zakładu, to urząd może
jej udzielać tylko mieszkańcom Brzegu.
O pomocy świadczonej zwalnianym pracownikom i ich rodzinom przez MOPS
mówiła Teresa Kurek: – Może to być pomoc finansowa, czy usługowa, a
także na przykład obiady dla dzieci, czy wyjazd na wakacje.
Z kolei na temat działań PUP (zasiłki, oferty pracy, świadczenia
przedemerytalne, itp.) mówił kierownik Zbigniew Kłaczek oraz dwie
pracownice urzędu.
W trakcie spotkania mowa była także o konieczności utworzenia punktu
konsultacyjnego w „Cukrogalu” dla zwalnianych z tej firmy osób.
Sławomir Mordka
Wykazali
się wiedzą o bezpieczeństwie w ruchu drogowym
W ramach Ogólnopolskiego Turnieju Bezpieczeństwa w Ruchu Drogowym 29
marca 2004 r. odbył się gminny turniej dla gimnazjów i szkół
podstawowych zorganizowany w Gimnazjum Publicznym w Jędrzejowie.
W kategorii szkół podstawowych startowało sześć drużyn. Najlepszą
okazała się PSP w Grodkowie, którą reprezentowali uczniowie: Kacper
Rzepecki, Paweł Krzysztofik, Michał Gil. Drużynę przygotowała do
turnieju Alfreda Iwanicka. Drugie miejsce zajęli uczniowie z PSP w
Gnojnej: Damian Junik, Karolina Pierz, Weronika Bis. Trzecie miejsce
zdobyła PSP w Jędrzejowie, reprezentowana przez: Aleksandra Gajewska,
Sabina Urban, Patryk Prążyński, których przygotował Krzysztof Drzymała.
W kategorii szkół gimnazjalnych pierwsze miejsce zajęło GP Nr 2 w
Grodkowie. Drużynę w składzie: Krzysztof Ksiądzyna, Mateusz Warzecha,
Bartosz Kanaś, przygotowała Genowefa Zacierka – Jóźków.
Drugie miejsce zajęła drużyna z GP w Jędrzejowie w składzie: Fabian
Wesoły, Krystian Majewski, Michał Romanów. Opiekunem drużyny jest Jan
Jamiński. Trzecie miejsce zdobyli uczniowie GP Nr 1 w Grodkowie: Marcin
Adamowski, Marcin Habina, Dawid Liwoch, przygotowani przez Piotra
Mleczko.
Nad prawidłowym przebiegiem turnieju czuwali organizatorzy oraz
przedstawiciel Komendy Policji w Grodkowie, mł. asp. Zygmunt Gil.
Organizatorzy składają serdeczne podziękowania sponsorom, którzy
ufundowali upominki oraz poczęstunek dla uczniów.
Sponsorzy: spółka „DAMEX” Ireny Żołyńskiej i Doroty Jurasz, sklep
„Złotnik” M. Koniecznego, sklep firmowy AGD - RTV Jana Elżbieciaka,
firma „Stokarz” w Grodkowie Józefa Stokłosy, PZU Grodków, Irena Renes.
Sesja
absolutoryjna w Lewinie Brzeskim
Na
23 kwietnia 2004 roku, godz. 13.00 zostało zaplanowane posiedzenie
Rady Miejskiej w Lewinie Brzeskim, które odbędzie się w sali
Miejsko-Gminnego Domu Kultury w Lewinie Brzeskim ul. Rynek 14.
W
porządku obrad znalazły się m.in.: przyjęcie protokółu z poprzedniej
sesji, informacje przewodniczącego Rady o działaniach podejmowanych w
okresie międzysesyjnym, przyjęcie sprawozdania z działalności
burmistrza Lewina Brzeskiego za okres od dnia 10 marca 2004 roku do
dnia 20 kwietnia 2004 roku, informacja na temat potrzeb mieszkańców w
zakresie pomocy społecznej i socjalnej w oparciu o sprawozdanie z
działalności Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Lewinie
Brzeskim za 2003 rok. Na sesji podjęte zostaną uchwały w sprawie:
rozpatrzenie sprawozdania w wykonania budżetu miasta i gminy za 2003
rok, udzielenie absolutorium burmistrzowi Lewina Brzeskiego z tytułu
wykonania budżetu gminy za 2003 rok, ustalenie miesięcznego
wynagrodzenia dla burmistrza Lewina Brzeskiego, zmian w budżecie,
powołanie zastępcy kierownika Urzędu Stanu Cywilnego w Lewinie
Brzeskim, udzielenie kierownikowi Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy
Społecznej w Lewinie Brzeskim upoważnienia do wydawania decyzji
administracyjnych w zakresie zadań własnych, udzielenie zastępcy
kierownika Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Lewinie
Brzeskim upoważnienia do wydawania decyzji administracyjnych w zakresie
zadań własnych, ustalenie najniższego wynagrodzenia oraz wartości
jednego punktu w złotych dla pracowników samorządowych zatrudnionych w
jednostkach organizacyjnych samorządu terytorialnego, przystąpienie do
zmiany w planie ogólnym zagospodarowania przestrzennego miasta Lewin
Brzeski, przystąpienie do sporządzenia planu ogólnego zagospodarowania
przestrzennego gminy Lewin Brzeski dla złóż kruszywa w miejscowości
Stroszowice, przeprowadzenie konsultacji z mieszkańcami Lewina
brzeskiego i wsi Buszyce. Sesję zakończą interpelacje i zapytania
radnych, wnioski przewodniczących organów jednostek pomocniczych,
odpowiedzi na interpelacje zgłoszone na poprzednich sesjach, wolne
wnioski i informacje.
Mam
na
imię Paulina, z domu Gwizdak, a po mężu Obacz. Urodziłam się pod
znakiem Strzelca w Mariempolu na kresach wschodnich II
Rzeczypospolitej. Z zawodu sklepowa, a teraz emerytka. Piszę wiersze i
wspomnienia. W 1945 roku znalazłam moją drugą małą ojczyznę. Jest nią
mała wioska nad Odrą – Mikolin. Po latach z tęsknoty za miejscem
urodzenia napisała wierszem to co czuję:
W Mikolinie po wojnie
Żegnaj wiosko moja droga
Ukochana ziemio żyzna
Nie zapomnę ciebie nigdy
Tam była moja ojczyzna
Żegnaj chatko moja miła
Com się w tobie urodziła
Żegnaj chatko moja mała
Com się tobie wychowała
I w nieznane wyjechała
W pamięci i sercu pozostało moje życie, tu na tych ziemiach, w
Mikolinie gm. Lewin Brzeski. Sięgam pamięcią od chwili mego przyjazdu
do tej wioski. Był to koniec lipca 1945 roku.
Pierwsze wrażenia były fatalne. Żyli tu Ślązacy – ewangelicy, nie
umiejący mówić po polsku. Słyszałam twardą mowę niemiecką, która prędko
wpadła mi w ucho. Mieszkaliśmy z tymi ludźmi tylko pół roku- w zgodzie
i przyjaźni. Zostali oni wywiezieni do wschodnich Niemiec. Radzieckiej
strefy okupacyjnej. Prawie w każdym domu ktoś mieszkał. Tylko dwa domy
zniszczono podczas działań wojennych. Zrujnowany był „Gasthaust”, czyli
restauracja. Mieszkańcy Mikolina musieli opuścić swoje domy podczas
frontu. Tu toczyły się ciężkie walki na początku 1945 roku – od Opola
wzdłuż Odry, aż do Brzegu. Dużo tu zginęło radzieckiego wojska, a
szczególnie koło Mikolina w okolicy mostu na Odrze. Niemcy cofając się
wysadzili go w powietrze. Pamiętam dobrze jak go odbudowywano – od
wiosny 1949 roku do jesieni 1953 roku.
Rabowali,
co się dało
Po przyjeździe nasze życie
było
bardzo biedne. Zapasy, które przywieźliśmy wyczerpały się szybko. Na
miejscu był majątek ziemski, w którym panoszyło się radzieckie wojsko.
Pałac był zdewastowany, spalono wszystkie drzwi, z wyjątkiem
wejściowych. Pola obsiane przez byłych właścicieli pszenicą, rzepakiem,
obsadzone ziemniakami były własnością czerwonoarmistów. My odrabialiśmy
pańszczyznę. Młóciliśmy zboże i rzepak cepami, ziemniaki kopaliśmy
szpadlami. A zapłatę za robotę od świtu do nocy stanowił jeden worek
ziemniaków. A ten worem musiał być mały. Ten czas pobytu
radzieckiego
wojska w Mikolinie dał się nam dobrze we znaki. Żyliśmy w ciągłym
strachu. Ruscy napadali nocą, wdzierali się do naszych domów,
rabując
co się dało – krowy, konie, świnie, kury. Napastnicy szukali dziewcząt
i młodych kobiet, no i wódki. Musieliśmy się chować, bo bandy były
uzbrojone. Ruscy opróżniali pola, a nasi ludzie budowali poległym
pomnik nad Odrą, do dzisiaj zachowany. Żołnierze maszerowali wioską i
śpiewali „W bój za rodinu, w bój za Stalina” - jakbym dzisiaj ich
słyszała. Wyjechali od nas latem 1946 roku, do swojej jednostki w
Brzegu. Pewnego marcowego ranka w 1946 roku wtargnęło do Mikolina dwóch
ruskich żołnierzy, pracujących na śluzie pod Golczowicami. Szukali
sołtysa, a nie napotkawszy go weszli do domu milicjanta Jana Biernata.
Zobaczyli na korytarzu rower więc go wyprowadzili, by zrabować. Jan
usłyszawszy rumor w korytarzu wyszedł i prosił żeby zostawili rower.
Jeden z rabusiów wyciągnął automat i strzelił prosto w serce pana
Janka. Miał 23 lata, zostawił młodziutką żonę, która była w piątym
miesiącu ciąży.
Sąd
pokazowy
Jaka była rozpacz żony i całej
rodziny - można sobie tylko wyobrazić. Od tamtego czasu przedstawiciele
Milicji Obywatelskiej w Niemodlinie, podczas zebrania w Mikolinie
wyrazili zgodę na to, by nasi ojcowie i mężowie mieli w domu broń, w
celu obrony przed rabusiami. Nagle jednak 15 grudnia 1946 roku UB
z
Niemodlina aresztowało w naszej wsi 12 mężczyzn, za to, że mieli broń.
Tak naprawdę to nikt nie miał broni, bo po ustaniu zagrożenia mężczyźni
powyrzucali ją gdzie się dało – do zbiorników z gnojówką, do stawu, czy
Odry.
Tej
mroźnej nocy 15 grudnia aresztowano: Tadeusza Tomczaka lat 20, Adama
Zająca (19 l.), Władysława Grochalskiego (18), Michała Śrutmę (23),
Władysława Szkradka (21). To byli chłopcy nieżonaci. Inni mieli
rodziny: Michał Gwizdak lat 44, pięcioro dzieci, Filip Cieślowski
(28)
jedno dziecko, Grzegorz Grochalski (42)- dwójka dzieci, Jan Gwizdak
(42) - trójka dzieci,Franciszek Nowak (41)- trójka dzieci, Józef
Szczygielski (43) - jedno dziecko, wdowiec Jan Obacz.
Aresztowanych
osadzono w niemodlińskim zamku. Byli tam więzieni w piwnicach przy
trzydziesto stopniowym mrozie, przez cały miesiąc. 15 stycznia 1947
roku byli oni sądzeni, a sąd obywał się w domu kultury. Był to sąd
pokazowy. Przywozili na tę rozprawę ciągnikami z przyczepami
pracowników pegeerów. Sala wypełniona była po brzegi. Sadził Wojskowy
Sąd Okręgowy z Katowic. Szliśmy na ten sąd pieszo od północy przy
siarczystym mrozie. Szłam na ten sąd, bo mieli sądzić mego ojca.
Na
śmierć
Pokazywali nas na tej sali,
całą
rodzinę oskarżonych. Uznawali nas za rodzinę zbrodniarzy. Myślałam, że
rzucę się na któregoś z milicjantów. Serce pękało mi z rozpaczy i
gniewu. Co takiego zrobili nasi najbliżsi? Niewinnych ludzi sądzono. Po
naradzie sąd wydał wyrok. Wymierzył najwyższy wymiar kary – karę
śmierci dla wszystkich. Mój ojciec Michał Gwizdak otrzymał karę
śmierci. Na szczęście zmieniono ją później na karę 10 lat więzienia.
Mój żal. Mój gniew na tę komunistyczną sprawiedliwość noszę w sercu do
dzisiaj. Odsiedzieli nasi biedni więźniowie pięć lat. Tę drugą piątkę
zdjęli, bo była amnestia. Karę swoją odsiedzieli pół roku w Opolu,
chyba trzy i pół roku w Strzelcach Opolskich, a resztę w Jaworznie.
Same ciężkie więzienia. Odbiło się to na zdrowiu skazańców. Wszyscy
poumierali nie doczekawszy starości. Najdłużej żyli Tadeusz
Tomczak i
Adam Zając.
Po dziś dzień kołaczą się we mnie pytania: Za co tak ciężko ich
ukarano? Czy to byli przestępcy? Co za ludzie ich sądzili? Czy to byli
Polacy?
Ze zbiorów Bolesława Moszczyńskiego.
Opracował (bet)
Internet
w gminie
Gminny Ośrodek Kultury
w
Lubszy informuje, że decyzją Ministerstwa Nauki i Informatyzacji gmina
Lubsza objęta została programem „Ikonka” polegającym na uruchomieniu
dwóch punktów powszechnego dostępu do Internetu w miejscowościach:
Lubsza i Mąkoszyce. Punkty te, tzw. „Czytelnie Internetowe” mieścić się
będą w Gminnej Bibliotece Publicznej w Lubszy oraz w Bibliotece
Publicznej w Mąkoszycach.
Uruchomienie „Czytelni Internetowych” nastąpi w maju 2004 r. Korzystać
z nich będą mogli mieszkańcy gminy w godzinach pracy w/w placówek na
zasadach określonych w „Regulaminie korzystania z czytelni
internetowych”. Priorytetową zasadą korzystania z „Czytelni
Internetowych” są cele edukacyjne.
Opracują
monografię
W Żłobiźnie Samorządowy Klub Aktywnych
działający przy ŚHP uczestniczy w III edycji konkursu „Aktywność dobry
wybór”.
Samorząd
młodzieżowy pod kierownictwem Dariusza Zięby i komendanta ŚHP
Marka Ściślaka, przy współpracy sołtysa i Rady Sołeckiej postanowił
zrealizować projekt opracowania monograficznego wsi Żłobizna. Klub
Aktywnych ma w planie zapoznanie się z publikacjami, fotografiami i
innymi dokumentami dotyczących dziejów wsi. W związku z tym młodzież
zwraca się z prośbą do mieszkańców o udostępnienie materiałów oraz
umożliwienie przeprowadzenia wywiadów. Do wskazanych przez Radę Sołecką
mieszkańców wsi będą docierać patrole uczniowskie wraz z wychowawcą w
celu przeprowadzenia wywiadów. Organizatorzy tej bardzo pomysłowej
akcji zwracają się do starszych mieszkańców o podzielenia się wiedzą z
historii wsi.
Tab.
Z cyklu: Polska droga do Europy
Na
słonecznym południu groziła jej sycylijska mafia, ciemnymi uliczkami
Ankary uciekała przed bandą nożowników. Zwiedziła kawał świata, była na
wszystkich kontynentach, ale w poniedziałek 22 października 1990 roku
po raz pierwszy przekraczała w Zgorzelcu granicę Polski. Spragniona
wiedzy o nieznanym kraju, już we Wrocławiu przesiadła się do zwykłego
osobowego drugiej klasy, żeby poznać jak najwięcej zwyczajnych ludzi.
Jeszcze w ekspresie, jadącym z Niemiec, szwajcarska dziennikarka
Wielkie oczy Patrycji
Patrycja
poznaje polskie: „na zdrowie”
i już wieczorem podsumowuje:
Polacy
są przemili, ale z powodu tego „zdrówka” - mało komunikatywni. Każdy
gotów podać serce na dłoni, lecz informatorzy z nich słabi, choć
rozgadani jak Włosi. I chyba dlatego nie może zrozumieć, dlaczego tęgi
jegomość towarzyszący jej - wraz ze swym ogromnym bagażem - w drodze
przez Niemcy, tak skutecznie dogadywał się z celnikami po polsku, ale
gdy przypadkowo usiadł w tym samym przedziale drugiej klasy wśród
rodaków, twierdził: po polsku nie rozumie ani słowa, bo jest zachodnim
biznesmenem. I choć widziała Patrycja wiele -a reporterką jest od lat
czternastu - tym razem dała za wygraną.
W drodze spotkała zresztą przemiłe towarzystwo opolan, którzy
zaoferowali jej nocleg i poczęstunek, a że plan miała dość ogólny:
zobaczyć jak najwięcej - ucieszyła się bardzo. Ze szczegółów istotne
były tylko trzy: zbadać stan ekologii Śląska, zwiedzić Kraków, a przede
wszystkim - zobaczyć żywego Lecha Wałęsę; interesowało Patrycję
szczególnie to, jak na legendarnego już trybuna polskich robotników
zareaguje śląska widownia w Katowicach.
W Opolu Patrycja Morand, pracująca dla francuskiego radia oraz kilku
gazet, liczyła też na pomoc kolegów po fachu. Tak stałem się jej
przewodnikiem po trasie, na której Patrycja zbierała materiał
ekologiczny, a ja - podglądałem Patrycję odkrywającą Polskę.
Najpierw
wybrała Zakłady Koksownicze w Zdzieszowicach i Górę Św. Anny, które to
punkty ktoś zaznaczył jej na mapie. Ale na Górze Św. Anny, jeszcze
przed tematem ekologicznym,
Patrycja
odkrywa mniejszość niemiecką
Na krótko odwiedzamy klasztor
("Czy
ludzie modlą się tak codziennie? Skąd biorą mna to czas?"). Potem
pytamy o dom sołtysa, ale zostajemy na środku skrzyżowania, gdzie
Patrycja rozprawia przez pół godziny z niemieckojęzyczną gromadką
przechodniów: o dwujęzycznych mszach świętych i o tym, że jeszcze
niedawno problemu narodowościowego na Śląsku nie było, ponieważ stara
władza widzieć go nie chciała.
Potwierdzenie tych słów znajduje Patrycja w zarządzie gminy Leśnica,
gdzie mili gospodarze czestują nas aromatyczną kawą. Patrycja chce
wiedzieć: ile osób w Leśnicy należy do mniejszości, a potem - czy w
ostatnich wyborach kandydaci mniejszości mieli prawo ubiegania się o
ważne stanowiska w gminie. Przytakująca odpowiedź gospodarzy bardzo ją
uspokaja.
Teraz Patrycja zmienia temat. Atakuje bezpośrednio burmistrza i jego
zastępce (jak przedtem mnie): dlaczego obaj panowie palą, skoro żyją w
tak zanieczyszczonym środowisku naturalnym? Przecież sam wiceburmistrz
powiada, że w okolicy ginie pod wpływem trucizn z Zakładów
Koksowniczych las iglasty, a pozostają tylko odporniejsze drzewa
liściaste? Po chwili konsternacji, gdy palenie idzie nam niemrawo,
temat ekologiczny zostaje rozszerzony. Stan zdrowia mieszkańców jest
faktycznie nie najlepszy, w okolicy notuje się ponoć wysoką
śmiertelność wśród noworodków, twierdzą gospodarze. Szczegółowe dane?
Nie ma!
W Patrycji odzywa się rasowa dziennikarka. Jak to nie ma, ciągnie
nieufnie wątek. Ano, nie ma - gospodarze rozkładają rece, bo jak tu
przekonywać, że jeszcze rok temu większość badań miała charakter
utajniony i na biurko przedstawiciela władzy gminnej wyniki ekspertyz
nie trafiały. Dopiero nowa władza domaga się pełnej jawności
ekologicznej.
Partycja nie ustępuje: chce wiedzieć, jaki był wpływ Czarnobyla na
skażenie gminy Leśnica. Tu mnie, postronnemu, odbiera mowę i nie
zazdroszczę gospodarzom: kto w Polsce zna dokładnie wyniki tamtych
badań? Ale najwiekszy szok dopiero przed Patrycją. Nim wjedziemy do
Zdzieszowic, dziewczyna chce spojrzeć na kominy „koksów” z wysokości
zajazdu pod Górą Św. Anny. Teraz dopiero zauważa to, co przedtem uszło
jej uwadze: duże pole kapusty tuż obok drogi.
Gwałtowne hamowanie, bo Patrycja chce wyskakiwać w biegu. Po chwili
konwersuje z traktorzystą (właściwie jest to monolog): „Das is
unmoglich!”. Słońca u was nie widać, pyły z rabryk spadają na ziemię,
na drzewa, są wchłaniane przez glebę. A wy jecie kapustę
zanieczyszczoną dodatkowo przez spaliny samochodów. Nie wolno!
Chłopina cofa się powoli, spogląda bezradnie na mnie, a ja na niego.
Nie ma wątpliwości, że już na dobre
Patrycja
rozpracowuje problem ekologiczny Opolszczyzny
Oddycham z ulg na myśl, że nie
bedę jej przewodnikiem po Zabrzu, Gliwicach i Chorzowie - tam już
innych zmartwienie.
Przed Zdzieszowicami - fetor. Patrycja usiłuje zamknąć uchylone okno
malucha, którym podróżujemy („Bardzo dziwny pojazd - czy to aby
zabawka?”), ale nie znajduje odpowiedniego guzika. Patent, polegający
na kręceniu korbką, intryguje ją niesłychanie. Ale przymknięte okno
pomaga niewiele. Fetor nie ustępuje, więc sięgam skwapliwie po
samochodowy dezodorant w areozolu. Powstrzymuje mnie jej rozpalczliwy
krzyk. Patrycja wyrywa pojemnik i słyszę kolejny wykład: areozol to
śmierć! Od takiego areozolu w atmosferze robi się dziura ozonowa, a to
może zniszczyć całą planete. Kto tego używa - naraża się w sposób
szczególny, więc - ponieważ Patrycja życzy mi jak najlepiej - pojemnik
ląduje za oknem.
W Zdzieszowicach Patrycja strzela pytaniami w dwóch w dwóch zastępców
naczelnego Zakładów Koksowniczych, sam szef ma u siebie oficjalna
delegację z Niemiec. Na nieszczęście wyniki badań nad stanem
zdrowia
zdzieszowiczam, prowadzone przez Klinikę nr 1 w Zabrzu, są... dobre. W
to Partrycja nigdy nie uwierzy! Szykuje się kolejny kabaret. Ona
wyczuła w powietrzu zapach siarki, rozmawiała z ludźmi, nie da się zbyć
czynkolwiek. Jak to możliwe, że ludzie nie chorują? Przecież
zanieczyszczenia, śmiertelność noworodków, Czarnobyl... Postulat
Patrycji do natychmiastowego spełnienia: zlikwidować ogródki działkowe
przy zakładach!
Wyniki badań spisano, można je pokazać - przekonują dyrektorzy.
Eksperci z Zabrza doszli do wniosku, że na ogólny dobry stan zdrowia
mieszkańców mają wpływ takie czynniki, jak: dobre warunki mieszkaniowe,
rozwinięta sieć centralnego ogrzewania, ciepła woda, wszechstronna
opieka lekarska.
Pełna najgorszych podejrzeń, reporterka atakuje podstępnie: prosi o
przetłumaczenie słów wyrytych na ogromnym monumencie przed budynkiem
dyrekcji. Czy nie jest to aby pomnik komunistów? Wicedyrektor tłumaczy
dosłownie na angielski: „W hołdzie Powstańcom Śląskim” i przekonuje, że
powstańcy komunistami nie byli, bo to odległa historia.
Wyposażona w prospekt zakładów i adres zabrzańskiej kliniki, Patrycja
układa kolejny plan: chce jechać do Opola, gdzie musi jeszcze rozmawiać
ze zwykłymi robotnikami którejś z cementowni. Chce wiedzieć, ile
zarabiają, ile wynosi dodatek za pracę w szkodliwych warunkach, jak
często chorują, jak żyją. Po południu pójdzie z nimi do piwiarni, bo
tam języki się rozwiązują. A więc jednak piwko? Patrycja mruga po
szelmowsku, jak stary reporter.
W drodze do Opola spisuje zadania na najbliższe dni. Musi zdążyć na
pociąg do Katowic, żeby zobaczyć Wałęsę (legendarny lider
„Solidarności” ma w „Spodku” spotkanie z robotnikami), potem chce
zwiedzić Kraków, a w drodze powrotnej zabawić jeszcze dzień we
Wrocławiu, gdzie widziała również wiele dymiących kominów.
Rozstajemy się przed bramą Cementowni „Groszowice”. Na pożegnanie
Patrycja poucza mnie z troską, abym uważał na swoje zdrowie i
koniecznie rzucił palenie. Wreszcie znika z abramą.
Po chwili jestem sam w samochodzie i nareszcie z lubością zaciągam się
papierosem. Fajna ta Partycja, nie powiem, ale nie ma jak „carmen”.
Marek Brodowski
PS. Tekst pochodzi z
przygotowywanego przez autora do druku zbioru reportaży pt. „Porzuceni
wśród skarbów”.
Rozmowa
z ADAMEM BUBIŁKIEM, dyrektorem Brzeskiego Centrum Kultury
Moda na kulturę
-
Od dłuższego czasu w brzeskiej kulturze dzieje się naprawdę sporo,
impreza goni imprezę. Skąd to ożywienie?
-
Pracownicy Brzeskiego Centrum
Kultury nabrali wiatru w żagle, ponieważ widzą, że ich praca ma sens.
Świadczy o tym zarówno masowy udział mieszkańców w organizowanych
imprezach, jak też wyraźna akceptacja naszych działań ze strony
władz
miasta. Mam tu na myśli m.in. burmistrza Wojciecha Huczyńskiego,
wiceburmistrza Mirosława Stankiewicza, no i oczywiście samych
radnych.
To właśnie oni wspierają swymi decyzjami nasze projekty. Dotyczy to
choćby reaktywowania w BCK kina, czy też zakupu zadaszenia do
amfiteatru. Zainteresowanie samorządowców przejawia się również w tym,
że sami uczestniczą w organizowanych przez nas imprezach. W takim
klimacie po prostu chcę sie pracować i robić jeszcze więcej.
-
Do działalności na niwie kultury BCK wciąga też w coraz większym
stopniu młodzież.
-
To prawda. Tylko w ubiegłym roku
podpisaliśmy umowy z trzema szkołami na tworzenie w nich klas o profilu
artystycznym. Mam tu na myśli Publiczną Szkołę Podstawową nr 1,
Gimnazjum Publiczne nr 3 oraz II Liceum Ogólnokształcące. Zależało nam
przede wszystkim o naborze dzieci i młodzieży do Zespołu Tańca
Stylizowanego „Piast” (choć wciągamy uczniów także w inne formy
działalności artystycznej). Rzecz w tym, że po zdaniu matury,
młodzież
odchodzi też zwykle z zespołu, choćby z uwagi na studia w innym
mieście. Dzięki umowie ze szkołami zachowujemy w zespole ciągłość, bo
temu pierwszemu „garniturowi” wyrastają już następcy. Co więcej -
dostać się dziś to zepołu to prawdziwe wyróżnienie, jego członkowie
czują się naprawdę elitą. Osobiście bardzo mnie to cieszy. Na początku
tańce na ludową nutę wywołują bowiem zwykle u części młodzieży
uśmieszek politowania, podczas gdy dziś ta sama młodzież jest folklorem
wręcz zafascynowana.
-
Tak bogatego kalendarza imprez
może pozazdrościć Brzegowi nie tylko Opole - również wiele większych
ośrodków. Ale silna kultura to przecież tradycja tego miasta.
-
Brzeg od lat aspiruje do roli
kulturalnej stolicy regionu. W latach 70. oraz 80. odbywało się tu
mnóstwo imprez ogólnopolskich, międzynarodowych koncertów, warsztatów
tworczych. Był m.in. „Jazz nad Odrą” czy, festiwal „Porozumienie”. Pod
koniec lat 80. i nieco później przyjęto w Brzegu inną wizję kultury,
ale dziś nawiązujemy ponownie do najlepszych tradycji, adresując swe
działania do widza masowego. Jednocześnie nie zaniedbujemy też kultury
wyższej, bo to ona kształtuje społeczeństwo pod względem intelektualnym
i estetycznym. Z tego m.in. powodu poprosiliśmy Wojtka Toporowskiego,
organizatora Festiwalu Piosenki Angielskiej, aby zaprezentował tę
wspaniałą imprezę większej liczbie widzów, czyli przeniósł ją w plener.
No i w zeszłym roku faktycznie tak było, impreza wypadła świetnie,
zawiodła tylko pogoda. Z drugiej strony mamy takie imprezy, jak -
zorganizowany po raz pierwszy przed rokiem - „Maj Folklorem Malowany”.
Uczestniczyły w niej zespoły ze Koszalina, Kutna, Zielonej Góry -
dosłownie z całego kraju. Impreza odbyła się w Rynku i wyglądała
pięknie. W tym roku odbędzie się w dniach 28 - 30 maja w ramach
Dni
Brzegu i mamy wręcz problem z zapewnieniem noclegów, bo do udziału w
niej zgłaszają się zespoły liczące nawet po 70 osób i więcej.
-
W miniony weekend BCK
zaskoczyło nas kolejną premierową imprezą pt. „Taneczne sny na Cross
Roads”. Niespodzianką było również to, co zobaczyliśmy...
-
Podczas imprezy wystapiły m.in.
Zespół Tańca Stylizowanego „Piast”, Teatr Muzyczny „Loża” oraz wielu
piosenkarzy. Jednak największym bodaj zaskoczeniem był pierwszy
publiczny występ - trenującej po początku tego roku w BCK - orkiestry
dętej. To zaskoczenie było widoczne na twarzch wszystkich gości, w tym
także burmistrza, przewodniczącego Rady Miasta oraz zastępcy,
ponieważ
nie wiedzieli oni dotąd o powstaniu orkiestry.
-
Okazją do kolejnych
niespodzianek będą zapewne zbliżajace się Dni Brzegu, zwłaszcza że
zbiegają się one z wejściem Polski do Unii Europejskiej.
-
Dla pracowników BCK będą to bardzo
długie i wyczerpujące dni, za to atrakcji dla widzów nie zabraknie.
Rozpoczną się 23 kwietnia o godz. 1700 koncertem w brzeskim Ratuszu z
okazji Święta Miasta. Imprez będzie tak wiele, że nie sposób ich
tu
wymienić. Wspomnę tylko, że 28 kwietnia w Ratuszu wystąpi Filharmonia
Sudecka pod dyrekcją Józefa Wiłkomirskiego, honorowy patronat nad tym
koncertem przyjął słynny brzeżanin Kurt Masur. Z kolei wśród imprez
przewidzianych na 1 maja zaplanowano m.in. występ big-bandu złożonego z
Polaków, Czechów i Wegrów. Do Unii wejdziemy więc z kulkturą i
prawdziwie po europejsku.
Rozmawiał Marek Brodowski
W
czwartek 15 kwietnia w budynku RSP w Jankowicach Wielkich odbyła się
sesja Rady Gminy Olszanka.
Absolutorium dla wójta
Obrady otworzył i przedstawił
program sesji przewodniczący Rady Gminy Zbigniew Sawicz. W porządku
obrad znalazły się m.in. informacje wójta gminy o wykonanych pracach
między sesjami, informacje przewodniczącego rady i przewodniczących
komisji rady o pracach między sesjami, rozpatrzenie sprawozdania wójta
gminy z wykonania budżetu gminy w roku 2003, sprawozdanie z
działalności Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w okresie od 1.01.2003
do 31.12.2003 roku.
W okresie międzysesyjnym od 19 lutego do 15 kwietnia przeprowadzony
został przetarg na wykonanie kanalizacji sanitarnej Jankowic Wlk.,
przetarg na wykonanie kanalizacji sanitarnej w Przylesiu - dokończenie
zadania. Urząd Gminy w Olszance wystąpił do Sądu Rejonowego w Brzegu o
przejęcie na własność obiektu byłej płatkarni w Olszance, wystosował
skargę do Wojewódzkiego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w sprawie
dewastacji obiektu byłej płatkarni, oraz przeprowadził kontrolę jakości
wody w Olszance i Pogorzeli.
Istotnym punktem obrad było rozpatrzenie sprawozdania wójta gminy z
wykonania budżetu gminy w roku 2003. Budżet zakładał po stronie
wydatków 6 539 856 zł, a po stronie dochodów 7 594 685 zł, rezerwa
budżetowa to 65 tys. zł. Dochody gminy w roku 2003 zostały wykonane w
100,4%, wydatki zaś w 97%. Deficyt wyniósł 517 458 zł, co stanowi 6 %
budżetu i jest zgodne z zapisami ustawy. Po analizie wykonania budżetu,
oraz protokołów kontroli prac poszczególnych jednostek gminy
sprawozdanie wójta otrzymało pozytywną opinię Komisji Rewizyjnej, która
nie wniosła zastrzeżeń do wykonania budżetu. Regionalna Izba
Obrachunkowa z Opola także nie wniosła zastrzeżeń i pozytywnie
zaopiniowała wykonanie budżetu gminy. Rada Gminy jednogłośnie udzieliła
absolutorium wójtowi gminy.
Wójt Zbigniew Furs powiedział: “Dziękuję wszystkim sołtysom i
współpracownikom z podległych jednostek. To dzięki nim wykonanie
budżetu było możliwe”.
Następnie głosowane były uchwały m. in. w sprawie:
- zaciągnięcia pożyczki na
finansowanie zadania inwestycyjnego - budowa kanalizacji sanitarnej w
Jankowicach Wielkich;
- określenia trybu
postępowania
o udzielanie dotacji, sposobu jej rozliczenia oraz sposobu kontroli
wykonania zleconego zadania publicznego;
- przystąpienia gminy
Olszanka do programu “Odnowa wsi” w województwie opolskim - miejscowość
Janów;
- ustalenia wynagrodzenia
miesięcznego wójta gminy.
Uchwałą Rady Gminy została
powołana trzyosobowa doraźna komisja do
rozpatrzenia skarg Romualdy Kaźmierczak i Marii Markowskiej, w skład
której weszli: Jan Plewa - przewodniczący doraźnej komisji, oraz
członkowie Zdzisław Bernacki i Zbigniew Sawicz. Rada przyznała nagrodę
jubileuszową za 35 lat pracy zawodowej wójtowi gminy w wys. 200%
miesięcznego wynagrodzenia jako świadczenie ustawowe wynikające z
przepisów. Dyskusję wywołała uchwała w sprawie pokrycia kosztów
zakwaterowania w hotelu w Łosiowie rodziny poszkodowanej w wyniku
zdarzenia losowego - pożaru domu we wsi Janów - które wyniosły 4 038
zł. Uchwała ta została odrzucona przez Radę.
Dyskusję wywołał również wniosek radnego Jana Plewy o zwolnienie
mieszkańców Krzyżowic z kosztów modernizacji sieci kanalizacyjnej -
przepompowni.
Rafał Ochociński
To
była prawdziwa uczta kulturalna, którą brzeskiej publiczności
teatralnej zgotował zespół Polskiego Teatru Ludowego we Lwowie. W
niedzielne (18 bm.) popołudnie w sali widowiskowej sali Brzeskiego
Centrum Kultury obejrzeliśmy „Zemstę” Aleksandra hrabiego Fredry -
spektakl szczególny, bo przygotowanego przez artystów - amatorów z
dalekiego, ale jakże bliskiego naszemu sercu, Lwowa.
„Zemsta” po lwowsku
Aktorzy z tego miasta wykonują
od 45 lat (teatr powstał w 1958 roku) nacechowaną patriotyzmem pracę.
Poprzez wystawianie wybitnych i popularnych sztuk, od Jana
Kochanowskiego po Mrożka i Różewicza, szerzą kulturę polską, obyczaje
narodowe, a nade wszystko popularyzują język polski. W prezentowanej w
Brzegu „Zemście” artyści wykazali swoje talenty i rzetelne aktorskie
umiejętności. W ich interpretacji komedia hrabiego Fredry ubawiła
setnie tłumnie przybyłą publiczność. Nikt tak mistrzowsko, z
przymrużeniem oka, nie wyśmiał naszych wad narodowych, jak lwowianin
Fredro. Nikt tak trafnie nie zinterpretował tego tekstu, jak jego
ziomkowie z Polskiego Teatru we Lwowie.
Boy- Żeleński w „Obrachunkach fredrowskich” pisał o komedii
m.in.:
„Wszystko to jest żywe i prawdziwe i w każdym słowie, gdzie wiernie
maluje obyczaj szlachecki, zwłaszcza epoki zniewolenia i rozkładu. Co
do artyzmu, co do wizji świata „Zemsta” jest klejnotem jedynym w
skarbcu komediowym wszystkich literatur. Topnieję z rozkoszy oglądając
ją dobrze graną na scenie”.
„Zemsta” lwowska, której premiera odbyła się w 1988 roku grana była 50
razy, w Brzegu idzie po raz 51. Lwowscy artyści wystąpili ze swoimi
przedstawieniami w różnych krajach Europy, w Polsce 25 razy – informuje
Janusz Tysson – kronikarz zespołu. Chętnie przyjeżamy do Polski i
czujemy się jak u siebie w domu. Przyjmowani jesteśmy z życzliwościa i
sympatią. W jakimś sensie ładujemy tu swoje akumulatory.
Reżyserem i kierownikiem artystycznym Teatru jest Zbigniew Chrzanowski
– slawista, absolwent wydziału reżyserii Wyższej Szkoły Teatralnej w
Moskwie, reżyser wielu przedstawień, współpracujący z teatrami
Szczecina, Wrocławia, Wałbrzycha, Ukraińskim Teatrem Akedmieckim i
Operą Lwowską. W 1966 roku, po śmierci twórcy teatru, Piotra
Hausvatera, został kierownikiem artystycznym teatru Polskiego, który
ulokowany jest przy Wojewódzkim Domu Nauczycielskim.Mieszka obecnie w
Przemyślu, ale kieruje teatrem we Lwowie. Ma na swoim koncie szereg
wspaniałych przedstawień w tym „Wesela” Wyspiańskiego i opery Myrosława
Skoryka „Mojżesza”.
- Przez nasz zepół przewinęły się chyba setki aktorów - mówi Jolanta
Martynowicz, od początku pracująca w zespole. Bywali amatorzy różnych
narodowości - Ukraińcy, Białorusini, Żydzi. Na przynależność narodową
nie zwracamy uwagi, ważne są umiejętności i chęci. Nie otrzymujemy
żadnego wynagrodzenia. Wszystkie prace techniczne wykonujemy sami. Nasz
scenograf Waleri Bortiakow to człowiek pełen poświęcenia. Nie
liczy
ani godzin, ani kosztów, by przedstawienie stanęło na wysokim poziomie.
W Brzegu wystąpili: Walery Bortiakow - Cześnik Raptusiewicz, Elżbieta
Gelich - Klara, Zbigniew Chrzanowski - Rejent Milczek, Kazimierz
Kosydor - Wacław, Jolanta Martynowicz - Podstolina, Wiktor Lafarowicz -
Papkin, Jan Tysson - Dyndalski, Andrzej Bowszyk - Śmigalski, Alfred
Klimczak - Perełka, Jarosław Sosnowski - Murarz I, Bogusław Kleban -
Murarz II. Reżyseria, dekoracje, oprawa muzyczna - Walery Bortiakow,
operator dźwięku - Raksolana Sadowska, światło Anatol Lewak. Zespołowi
towarzyszyła dyrektor Wojewódzkiego Domu Nauczyciela we Lwowie, Larysa
Swierdłyk. Widzowie artystom lwowskim dziękowali serdecznymi oklaskami
i kwitami- burmistrz Brzegu Wojciech Huczyński, Alicja Zbyryt ze
Stowarzyszenia Miłośników Lwowa i Kresów Południowo - Wschodnich,
dyrektor BCK Adam Bubiłek. Lwowski Teatr wystąpił ponadto w
Strzelcach
Opolskich i Opolu.
Tadeusz Bednarczuk
Rozkwiecony
zamek
Kwiecisty
jest ten miesiąc w
swej nazwie i kwieciście było w miniony weekend na brzeskim zamku,
począwszy od dziedzińca, który wypełniły kwiaty i urządzenia
paraogrodnicze w ramach Targów Ogrodniczych. Następnie - poprzez
okolicznościową wystawę muzealną z motywami roślinnymi w sztuce,
ubiorze i przedmiotach codziennego użytku sprowadzonych z różnych
muzeów oraz koncert.
Nazwany
został wiosennym, także brzmiał wiosennie za przyczyną samych
wykonawców, pianisty Krzysztofa Rynkiewicza oraz skrzypaczek Marty
Jarockiej (klasa III PSM II stopnia w Opolu) i Alicji Żurek (klasa VI
PSM I stopnia w Opolu). Wytrwała garstka słuchaczy, wśród których był
również przewodniczący Rady Miejskiej Janusz Gil, nagrodziła muzyków
brawami za wykonanie utworów Jana S. Bacha, Ludwiga van Bethovena,
Fryderyka Chopina i Ferenca Liszta. Po koncercie były jeszcze rozmowy
słuchaczy z wykonawcami, po czym wszyscy mogli przejść na dziedziniec.
Tam trwały Targi przeznaczone dla miłośników ogrodów, działek i
ukwieconych balkonów. Wystawcy, ponad 30, przyjechali z różnych stron
Polski. Zwiedzający mogli zakupić kwiaty, sadzonki, uzyskali porady,
zobaczyli różne typy kosiarek, mebli ogrodowych i kowalstwa
artystycznego. Można było się poradzić, posilić na stoiskach
spożywczych, a później zgubić nadmiar kilogramów na trampolinie typu
bungy. Mogliśmy dobrać sobie sadzonkę, mebel ogrodowy labo fontannę do
stosowania w przydomowym ogródku. Dużą uwagę przykuwało pośród
zwiedzających oczko wodne wykonane przez wystawcę z Mikołowa. Można
było nabyć „pszczele świece” albo drewniane miecze, kuszę lub łuk rodem
z wioski indiańskiej. Te wszystkie atrakcje były możliwe po uiszczeniu
symbolicznej opłaty wstępu na zamkowy dziedziniec.
Po
wizycie na targach pewniej można w rozpoczynającym się tygodniu
ruszyć z narzędziami do ogródka, by pomóc rodzącej się z zimowego
zastoju przyrodzie.
Jan Janota
Tablica
pamiątkowa przy Kauflandzie, zainstalowana niedawno w pobliżu starego
biurowca Agrometu, wzbudza kontroweresje.
Jak odlewnia zniknęła z historii (2)
Wnuczka pisze
Dotarł
właśnie do mnie list od
wnuczki współwłaściciela fabryki Guttler & Comp., której onegdaj
marzyło się zorganizowanie przy ul. Łokietka muzeum techniki, na
informacje o postawieniu w tym miejscu supermarketu napisała krótko
(dla wierności opinii podaję ją w oryginale): The „Kaufland – News” is
a bit sad – but I understand there is no big intrest in industrial
monuments”. Faktem jest, że obiekt starej odlewni nie miał racji bytu w
środku miasta, choćby ze względów ekologicznych, a jednak jego
wyburzenie wywołało zasmucenie i żal, szczególnie u ludzi, którzy wiele
lat przepracowali w agrometowskiej odlewni.
Odlewnicy jak górnicy
Pięćdziesiąt
lat temu grupa
pionierów pod bacznym kierownictwem głównego inżyniera Fabryki
Siewników w Brzegu - inżyniera Wacława Partyki, sposobem
gospodarczym
zwinęła z blachy rurę o ponad metrowej średnicy i długości sześciu
metrów, która po wyposażeniu i wymurowaniu kształtkami szamotowymi
stała się piecem do wytopu żeliwa. Wkrótce z żeliwiaka popłynął gorący
metal, który rozlany do form piaskowych stał się zasobem półfabrykatów,
które po obróbce mechanicznej służyły do budowy maszyn rolniczych w
formie korpusów, kół zębatych, obudów łożysk itp. Odlewnia szybko się
rozrastała produkując 2800 ton odlewów rocznie i zatrudniając 140
pracowników. Odlewnie żeliwa zaliczane są do obiektów produkcyjnych o
najbardziej uciążliwych warunkach pracy. Hałas, zapylenie, żar bijący z
roztopionego żelaza, znaczne ciężary do ręcznego przenoszenia -
sprawiają, że w taryfikatorach robót prace odlewników porównywane są do
pracy górników węgla kamiennego. Dlatego przez czterdzieści lat
odlewnicy obchodzili swoje święto wraz z górnikami 4 grudnia Barbórkę.
W
brzeskiej odlewni dodatkowym utrudnieniem było to, że na jednej tej
samej powierzchni produkcyjnej, w cyklu dobowym odbywał się proces
technologiczny tj. formowanie, ręczny zalew, rozbiórka form,
przygotowanie masy formierskiej. Taki cykl produkcji powodował, że
robotnicy brygad rozbiórki form i przygotowania masy formierskiej
pracowali wyłącznie w nocy i to całymi latami. Miała agrometowska
odlewnia swoje wielkie dni. Do takich należy zaliczyć przeprowadzoną w
latach sześćdziesiątych modernizację całego obiektu, jego przeszklenie,
wyposażenie w nowe urządzenia i zainstalowanie energooszczędnych i
pyłochłonnych rekuperatorów w piecach żeliwnych znacznie unowocześniły
techniczne warunki produkcji.
To byłu odlewy!
Te
charakterystyczne „czapy” nad
kominami żeliwiaków to przepływowe wymienniki ciepła, dzięki którym
uchodzące spaliny podgrzewają powietrze wdmuchiwane do pieca
metalurgicznego. Kiedy dzisiaj Instytut Odlewnictwa w Krakowie biedzi
się nad wdrażaniem do produkcji żeliwa sferoidalnego
charakteryzującego się parametrami wytrzymałościowymi stali w Agromecie
już w latach siedemdziesiątych opanowano technologię sferoidyzacji
żeliwa szarego, a odlewy o wysokiej wytrzymałości mechanicznej cieszyły
się doskonałą opinią użytkowników maszyn i traktorów. Za te osiągnięcia
zakład w Brzegu był wyróżniany nagrodami ministra przemysłu ciężkiego.
Na fotografii przedstawiono kadź, w której po wprowadzeniu prętów
elektronowych dokonywał się proces sferoidyzacji płynnego żeliwa.
Dzisiaj to unikalne urządzenie znalazło się w składnicy złomu.
Niespotykana uciążliwość pracy, wymagająca żelaznego zdrowia i
wytrzymałości fizycznej, bardzo konsolidowała załogę. Ludziom ciężkiej
pracy – byłym odlewnikom agrometowskiej odlewni żeliwa należą się słowa
uznania i pamięci. Czy doczekają się tablicy pamiątkowej na wzór tej
wmurowanej poprzednim pokoleniom przy supermarkecie Kaufland?
Kazimierz Kamil Warchał
Koszykówka - Sharp Torell Basket Liga
Duży krok do zwycięstwa
Cukierki Odra Brzeg - Wisła Can-Pack Kraków
77:60 (23:17, 19:10, 25:22, 10:11)
Odra: Joanna
Lorek 20, Joanna Chełczyńska 19, Agnieszka Pietraszek 10, Magdalena
Pietrzak 8, Agnieszka Szott 7, Magdalena Krupowicz 7, Marta Żyłczyńska
6, Olga Żytomirska; trener Romuald Krauze.
W
pierwszym meczu z krakowską Wisłą brzeskie koszykarki zrobiły bardzo
duży krok w kierunku wygrania tej rywalizacji. Pokonały zespół Białej
Gwiazdy różnicą 17 punktów.
Tylko
w pierwszych dwóch minutach meczu Wisła Kraków miała przewagę i
po rzutach Patrycji Czepiec i Eweliny Kobryń objęła prowadzenie 4:0.
Przez kolejne pięć minut trwała wyrównana walka, ale Wisła wciąż
utrzymywała się na prowadzeniu, dopiero celny rzut Magdaleny Krupowicz
doprowadził do wyniku 10:10, a trafienia Agnieszki Szott i
dwukrotnie
Agnieszki Pietraszek dały Odrze sześciopunktowe prowadzenie. Od tego
momentu Cukierki zaczęły dominować na boisku. Minutę przed zakończeniem
pierwszej kwarty na boisku pojawiła się Joanna Lorek i już krótką
chwilę później oddała celny rzut za trzy punkty. Jak się później
okazało, to był dopiero początek jej festiwalu rzutów za trzy. W całym
meczu zawodniczka ta aż pięciokrotnie trafiła zza linii 6,25 m. Po
dziesięciu minutach gry Odra prowadził 23:17.
Druga
kwarta rozpoczęła się kolejną „trójką” Joanny Lorek. Zespół z
Brzegu w tej partii grał bardzo dobrze w obronie, co często kończyło
się skutecznymi kontratakami. Przewaga Odry rosła bardzo szybko i w 17.
minucie po dwóch celnych rzutach za trzy punkty Magdaleny Krupowicz i
ponownie Joanny Lorek wynosiła już 14 „oczek”. W tym momencie nastąpiło
zdarzenie, które mogło mieć znaczący wpływ na dalszy przebieg meczu. W
starciu pod koszem Monika Sibora sfaulowała Agnieszkę Szott. Brzeska
koszykarka w odpowiedzi ją odepchnęła, za co została ukarana faulem
dyskwalifikującym. Agnieszka Szott musiała opuścić boisko, kara ta
wiązała się również z tym, że zabraknie te zawodniczki w meczu
rewanżowym. Decyzja sędziego była zbyt pochopna, bo ten faul
kwalifikował się najwyżej do przewinienia technicznego.
Brak
Agnieszki Szott nie wpłynął jednak na pogorszenie gry Cukeirków,
które nadal wyraźnie przeważały. Po dwóch kwartach prowadziły 42:27, a
po przerwie wciąż utrzymywały wysokie prowadzenie. Już do końca
spotkania Wisła nie potrafiła zbliżyć się na odległość mniejszą niż 10
punktów. Brzeski zespół natomiast walczył o to, by przed meczem
rewanżowym mieć jak największą zaliczkę.
Mecz
zakończył się zwycięstwem Odry 77:60, co było bardzo dobrym
wynikiem, który był jak najbardziej do utrzymania w meczu w Krakowie.
Ryszard Dzwonek
Koszykówka - Sharp Torell Basket Liga
Zwyciężyła ambicja
Wisła Can-Pack Kraków - Cukierki Odra Brzeg
67:43 (20:16, 13:12, 21:8, 13:7)
Odra: Edyta
Krysiewicz 12, Agnieszka Pietraszek 9, Olga Żytomirska 9, Marta
Żyłczyńska 5, Joanna Chełczyńska 4, Joanna Lorek 4, Magdalena Pietrzak,
Magdalena Krupowicz; trener Romuald Krauze.
Po meczu w Brzegu, wygranym przez Odrę 77:60, wydawało
się, że
Wisła nie będzie w stanie odrobić tak dużej straty. Okazało się jednak,
że ambicja i determinacja potrafiła zdziałać wiele. Wisła wygrała w
rewanżu różnicą 24 punktów i to ona zagra z ŁKS-em o piąte miejsce.
W skladzie brzeskiego zespołu po chorobie pojawiła się Edyta
Krysiewicz, ale nie zagrała tak jak nas do tego przyzwyczaiła
wcześniej. Brakowało natomiast zdyskwalifikowanej Agnieszki Szott i to
okazało się bardzo duże osłabienie. Brzeski zespół w meczu w Krakowie
ani trochę nie przypominał tego, który pokonał krakowianki w pierwszym
spotkaniu. W pierwszym meczu Odra była niezwykle skuteczna w rzutach z
dystansu, warto tylko przypomnieć, że aż 10 razy brzeżanki trafiały za
trzy punkty. W Krakowie tylko raz (Edyta Krysiewicz). Cukierki w
początkowej fazie spotkania kilka razy próbowały rzutów z dystansu, ale
nic nie wpadało do krakowskiego kosza. Wychodziły natomiast akcje
podkoszowe w wykonaniu Olgi Żytomirskiej i Agnieszki Pietraszek. Widząc
to, trener Wisły – Wojciech Downar-Zapolski nakazał swoim zawodniczkom
zacieśnić strefę podkoszową, co już utrudniło grę brzeskim centerkom.
Pomimo tak nieskutecznej gry po pierwszej kwarcie Odra przegrywała
tylko różnicą 4 punktów, z po drugiej pięciu (28:33). W tym momencie to
Cukierki były rywalkami ŁKS-u o piąte miejsce.
Początek trzeciej kwarty nie zapowiadał tego, co się miało później
wydarzyć. Brzeżanki zagrały nieco lepiej w ataku i wyrównały na 35:35.
Od tego momentu jednak do końca trzeciej odsłony zdobyły tylko jeden
punkt, a ich rywalki – 19! Podopieczne Romualda Krauze zaczęły
popełniać proste straty, kilka razy popełniły błąd 24 sekund, a Wisła w
tym momencie zadziwiała skutecznością, a w szczególności Monika
Krawiec, której zabrakło w pierwszym meczu. Ona oraz wspierające ją
Patrycja Czepiec, Elina Stefanowska i Ewelina Kobryń doprowadziły do
wyniku 54:36 po trzeciej kwarcie. W tym momencie to Wisła była już
rywalem ŁKS-u, ale wynik był wciąż sprawą otwartą. Tak samo było
jeszcze minutę przed końcem, kiedy Wisła wciąż miała 18 punktów
przewagi. Brzeżanki nie potrafiły jednak przechylić szali na swoją
stronę i to Wisła wygrała taką różnicą, jaka im była potrzebna.
W rywalizacji o siódme miejsce Cukierki Odra Brzeg spotkają się
dwukrotnie z Meblotapem AZS Chełm. Zgodnie z terminarzem pierwszy mecz
powinien odbyć się w Chełmie w najbliższą środę, a rewanż w sobotę w
Brzegu, ale niewykluczone, że oba spotkania odbędą się w najbliższy
weekend w Brzegu.
Ryszard Dzwonek
|