|
||
Artykuły z numeru 10/2004 (10)
Tydzień
na Opolszczyźnie
16 maja dyżurny brzeskiej komendy został powiadomiony przez policjantów z Nysy, że na ich terenie sześciu mężczyzn porwało 24-letniego mieszkańca powiatu. Sprawcy mieli poruszać się samochodem osobowym koloru czerwonego i pochodzić z okolic Brzegu. Był bity i przypalany papierosem Jeszcze tego samego dnia nasi policjanci zatrzymali na terenie Brzegu samochód osobowy marki Opel Corsa koloru czerwonego, którym poruszało się sześciu mężczyzn w wieku 18-22 lat. Podczas dokonanej kontroli ujawniono przy nich narkotyki. Okazało się, że faktycznie wszyscy są mieszkańcami powiatu brzeskiego. Mężczyźni zostali zatrzymani. Zgodnie z przypuszczeniami policji, to właśnie oni byli też sprawcami poszukiwanymi przez funkcjonariuszy z Nysy. Ustaliliśmy, że jeszcze tego samego dnia o godzinie 9.00 przy ul. Ofiar Katynia w Brzegu wciągnęli siłą do samochodu 23-letniego mieszkańca naszego miasta i wywieźli go w ustronne miejsce. Tam mężczyzna był przez nich bity, przypalany papierosem, grozili mu pozbawieniem życia - żądali, aby wyjawił im aktualne miejsce pobytu swojego kolegi, który jest im ponoć winny pieniądze. Na tym nie koniec. Okazało się bowiem, że ci sami mężczyźni rorozprowadzali narkotyki na terenie powiatu brzeskiego. Sąd Rejonowy w Brzegu zastosował wobec nich areszt tymczasowy. Postawiono im zarzut pozbawienia wolności ze szczególnym udręczeniem oraz posiadanie i handel narkotykami. Grozi im teraz do 10 lat pozbawienia wolności. Policja ustaliła również personalia 31-latka, który pomagał im w tym procederze. Podczas przeszukania jego mieszkania znaleźliśmy 250 gramów marihuany, 167 gramów amfetaminy i anaboliki. O jego dalszym losie zadecyduje sąd. Tomasz Niedźwiecki
Zgodnie z zapowiedzią sprzed tygodnia, wracamy dziś do spraw, które nasi Czytelnicy poruszają dzwoniąc pod redakcyjny, dyżurny numer 416-15-52. Co
z Gimnazjum Piastowskim?
Pierwszym Czytelnikiem, który zadzwonił w czasie dyżuru pod nasz redakcyjny numer, był pan Andrzej Andraszak z Brzegu. Pytanie, które zadał, dotyczyło problemu pustostanu Gimnazjum Piastowskiego. Ponieważ aktualnie obiekt należy do policji, o informację na jego temat zwróciliśmy się w pierwszej kolejności do Komendy Wojewódzkiej w Opolu. - Do lipca ubiegego roku w Gimnazjum Piastowskim działał Ośrodek Szkolenia KWP w Opolu z siedzibą w Brzegu. 1 sierpnia 2003 r. został on rozwiązany na mocy rozkazu komendanta głównego - poinformował „Panoramę” nadkomisarz Jarosław Dryszcz z zespołu prasowego KWP. Tym samym rozkazem zlikwidowano wszystkie policyjne ośrodki szkolenia podstawowego w kraju (ich zadania przejęły policyjne szkoły w Słupsku, Katowicach, Legionowie i Pile oraz wyższa szkoła w Szczytnie). Od czasu likwidacji ośrodka, obiekt Gimnazjum Piastowskiego stoi pusty. - Nadal jest jednak administrowany przez policję. Został zabezpieczony przed dewastacją od strony technicznej, na nasze zlecenie jest też dozorowany przez wynajetą firmę ochrony mienia - wyjaśnia nadkomisarz Dryszcz. Co dalej z Gimnazjum Piastowskim? Jak dowiedzieliśmy się, komendant wojewódzki policji rozważał trzy warianty postępowania: przekazania obiektu Skarbowi Państwa, jakiejś innej instytucji, bądź ponownego uruchomienia ośrodka szkoleniowego. Prawdopodobnie ten ostatni wariant byłby mu najbliższy, taka decyzja leży jednak wyłącznie w gestii Komendy Głównej. Jak wiemy, władze gminy Brzeg dopominały się wielokrotnie o rozwiązanie problemu pustostanu przy ul. Długiej. Czynił to również obecny burmistrz Wojciech Huczyński. - Z mojego rozeznania wynika, że akualnie policja nie może budynku ani przekazać, ani sprzedać. Będzie to mogła robić dopiero w przyszłości, za pośrednictwem Agencji Mienia Wojskowego - wyjaśnia burmistrz. - Gdyby obiekt został przekazany gminie nieodpłatnie, poszukalibyśmy inwestora, który zechciałby go zagospodarować - samo przejęcie obiektu to przecież nie wszystko, tylko na ogrzewanie potrzebne byłyby duże pieniądze. Jeśli więc w grę będzie wchodzić wyłącznie sprzedaż - gmina obiektu raczej nie kupi. Mamy dziś przecież wiele problemów, brakuje nam m.in. środków na niezbędne remonty ulic. Póki co, w Gimnazjum Piastowskim panuje więc zastój. A szkoda, gdyż obiekt to szacowny, o jakże bogatej historii. Z pewnością powinien nadal służyć miastu i jego mieszkańcom. Marek
Brodowski
W piątek 21 maja br. w Muzeum Piastów
Śląskich odbyła się II edycja konkursu pt. „Wiem wszystko o powiecie”.
Wykazali
się wiedzą o powiecie
Jego organizatorami byli: Starostwo Powiatowe w Brzegu, Biblioteka Powiatowa w Grodkowie, Muzeum Piastów Śląskich w Brzegu, Dom Współpracy Polsko – Niemieckiej, Brzeskie Centrum Kultury. Do konkursu stanęły drużyny reprezentujące wszystkie szkoły średnie powiatu brzeskiego. Pytanie konkursowe obejmowały takie dziedziny jak kultura, historia, samorząd i geografia. Trzyosobowe reprezentacje szkół miały też za zadanie rozpoznać obiekty na zdjęciach i rycinach oraz układać puzzle. Po wyrównanej rywalizacji bezkonkurencyjną okazała się drużyna z II Liceum Ogólnokształcącego w Brzegu, którą stanowili Natalia Kucyniak, Kamila Nowańska i Paweł Pawlita. Drugie miejsce zdobyła drużyna Zespołu Szkół Budowlanych, a trzecie zespół I Liceum Ogólnokształcącego w Brzegu. W części tej imprezy udział wzięli m.in. starosta powiatu brzeskiego Stanisław Szypuła, sekretarz powiatu Krzysztof Drozd, kanclerz Wyższej Szkoły Humanistyczno – Ekonomicznej w Brzegu Stanisław Widocki, przewodniczący Komisji Oświaty Jerzy Granat oraz Grażyna Garbe – dyrektor brzeskiego oddziału Banku Pekao S.A. – jednego z głównych sponsorów imprezy. Drużynom kibicowali ich koleżanki i koledzy, a imprezę bardzo sprawnie i profesjonalnie prowadził instruktor Brzeskiego Centrum Kultury Jacek Ochmański. W skład jury, równocześnie jako eksperci z poszczególnych dziedzin wiedzy wchodzili: Brygida Jakubowicz reprezentująca Starostwo Powiatowe, dyrektor Biblioteki Powiatowej Alicja Biesaga, dyrektor Muzeum Piastów Śląskich Paweł Kozerski, dyrektor Brzeskiego Centrum Kultury Adam Bubiłek, dr Jan Majewski. Bezpieczeństwo
w naszym mieście
Staraniem Centrum Edukacji Społeczeństwa w Warszawie ukazała się ulotka informacyjna „Nie ułatwiaj życie przestępcy, czyli podstawowe informacje o sposobach zabezpieczania”. Ulotkę wydano w ramach programu Bezpieczne Miasto i Gmina. Wydawnictwo informuje jakimi drogami najczęściej złodzieje dostają się do budynków. Jak należy chronić swoją prywatność, jakie zamki zakładać do drzwi. Omawia też sposoby zabezpieczeń okien i lufcików, a także sposoby zabezpieczeń alarmowych. Innym z omówionych tematów jest sposób zachowania w razie napadów. Dla przedsiębiorstw na pewno korzystne będą informacje dotyczące możliwości uzyskania referencji i sposobów zawierania umów z „firmami ochroniarskimi”. Szefowie przedsiębiorstw mogą dowiedzieć się z ulotki, jakie działania organizacyjne można podjąć, aby zabezpieczyć obiekt i pracownika. Przedstawione wydawnictwo może służyć jako materiał do celów dydaktycznych również w szkołach. Ulotki rozpropagowywane są przez Powiatowe Centrum Zarządzania Kryzysowego. Brygida Jakubowicz
18.05.2004
na Zamku Piastów Śląskich odbyła się Sesja Rady Powiatu. Głównym jej
celem było wprowadzenie zmian do budżetu powiatu, które to zmiany
pozwalają ubiegać się o dodatkowe środki z Kontraktu Wojewódzkiego.
Starosta Stanisław Szypuła złożył sprawozdanie z prac Zarządu powiatu,
jego działalności i realizacji uchwał.
Ubiegamy się o dodatkowe pieniądze Po dyskusji radni pozytywnie przyjęli zmiany do budżetu polegające na zwiększeniu planu przychodów o kwotę 150 000 zł i wydatków o taką samą kwotę w rozdziale „Muzea”. Kwota powyższa będzie stanowiła 50% wkładu własnego przy ubieganiu się o dofinansowanie z Kontraktu Wojewódzkiego na realizację projektu „Memoriae Piastum Silesiarum Principium”, czyli nekropolii Piastów Śląskich. Dyrektor Muzeum Piastów Śląskich Paweł Kozerski przybliżył radnym cel takiego projektu i drogę jego realizacji. Powstanie nekropolii znacznie podniesie atrakcyjność muzeum, jak również (w przyszłości) wpłynie na zwiększenie dochodów własnych tej placówki. Ponadto radni zatwierdzili zwiększenie dochodów o kwotę 500 000 zł, ta kwota pozwoli ubiegać się o środki dodatkowe również z Kontraktu Wojewódzkiego, na dokończenie budowy hali sportowej w Grodkowie. Połowę tej kwoty (250 000 zł) przekazała powiatowi Gmina Grodków. Radni odnosząc się do sprawozdania starosty pytali m.in. o plany w stosunku do przychodni w Łukowicach, naprawę dróg po okresie zimowym, sprawę budowy ronda przy zbiegu ulic Jana Pawła II, Wyszyńskiego i Armii Krajowej, oznakowania obwodnicy w okolicy Skarbimierza. Radni poprosili, aby na każdej Sesji była składana informacja o postępach prac na hali sportowej w Grodkowie i bieżącej sytuacji w BCM w Brzegu. Dyskusję zdominowała bezprecedensowa sprawa pisania przez młodzież powtórnych matur. Zdania radnych na temat powtórnych matur w województwie opolskim były podzielone. Jedni byli tą sytuacja oburzeni i zdegustowani, inni uważają, że kurator działał zgodnie z prawem. Starosta Stanisław Szypuła poinformował radnych, że 17.05.2004 odbyło się w Brzegu posiedzenie Komisji Rozwoju Regionalnego Sejmiku Województwa Opolskiego, na której poruszono m.in. sprawę umieszczenie tablicy informacyjnej o Muzeum Piastów Śląskich w pasie autostrady przy zjeździe w Przylesiu. Na zakończenie radny Marek Starczyk – dyr. PWIK przeprosił mieszkańców Skarbimierza i południowych dzielnic Brzegu za zakłócenia w dostawie wody 14.05.2004 r. Brygida Jakubowicz
20
maja br. burmistrz Wojciech Huczyński, a także radny miejski Jerzy
Podgórski spotkali się z mieszkańcami okolic ulic Monte Cassino,
Piwowarskiej, Łokietka. Tematem spotkania były plany wybudowania
garaży, które miałyby powstać w sąsiedztwie wieżowców. W spotkaniu
wzięło udział około 30 osób. Pierwsze spotkanie dotyczące tej sprawy
odbyło się kilka miesięcy temu.
Z
burmistrzem o garażach
- Na dzisiaj mamy plan zagospodarowania przestrzennego miasta i na tym terenie można wybudować garaże – mówił burmistrz. – Kilka miesięcy temu rozmawialiśmy o koncepcji, aby w tym miejscu powstało 48 garaży i 39 miejsc parkingowych. Państwo wtedy pytaliście, czy nie dałoby się postawić tam więcej garaży. Okazuje się, że jest taka możliwość. Według tego wariantu mogą tam powstać 72 garaże i 9 miejsc parkingowych. A może nawet kilka garaży więcej. Procedura wyglądałaby następująco: byłby to przetarg ograniczony do mieszkańców tego terenu, zlecimy opracowanie dokumentacji technicznej, zorganizujemy wśród zainteresowanych przetarg prawa do dzierżawy gruntu. Następnie ogłosimy przetarg na wykonanie garaży. Państwo podpisując umowę stajecie się właścicielami garaży i dzierżawcami gruntu. Dzierżawę podpisywalibyśmy na kilkanaście lat – moglibyście Państwo wówczas, zgodnie z uchwałą Rady Miejskiej, na zasadzie pierwokupu wykupić grunt. Teraz ruch należy do Państwa – czy zgadzacie się na taka koncepcję. Dzisiaj na zebraniu nie ma wszystkich chętnych do wybudowania garaży, być może oni nie będą chcieli zgodzić się z taką koncepcją. Czekam na Państwa odpowiedź w tej sprawie. Jeśliby się z tym zgodzili, wówczas garaże mogłyby zostać wybudowane jesienią tego roku. Zebrani pytali m.in. o cenę takich garaży. – Nie jestem w stanie na to odpowiedzieć – mówił burmistrz. – Ta wartość musi zostać oszacowana przez specjalistów. Na pewno nie będzie tak, że będziecie Państwo podpisywać umowy nie znając ceny. Nie kupuje się przecież kota w worku. Sławomir Mordka
Uroczyste
otwarcie wyremontowanej sali gimnastycznej odbyło się 18 kwietnia br. w
Publicznej Szkole Podstawowej nr 8 w Brzegu. Uczestniczyli w nim m.in.
burmistrz Wojciech Huczyński, wiceburmistrz Mirosław Stankiewicz,
wiceprzewodniczący Rady Miejskiej Jan Pikor, radna Nadzieja Nawrocka,
radny Sławomir Spychała, urzędnicy miejscy, dyrektorzy brzeskich szkół
i wykonawcy remontu.
Piękna
sala w ósemce już gotowa
Uroczyste przecinanie wstęgi rozpoczął burmistrz Wojciech Huczyński, po nim nożyczki przejęła dyrektor szkoły Grażyna Przymuszała, a dzieła dokończyła jedna z uczennic placówki. Następnie goście weszli do pięknie wyremontowanej, pachnącej świeżością sali gimnastycznej. Po okolicznościowych przemówieniach i podziękowaniach czekała na nich niespodzianka. – Ponieważ otwieramy salę gimnastyczną, musi być rywalizacja sportowa – mówiła dyrektor Grażyna Przymuszała. Chwilę później utworzono dwie sześcioosobowe drużyny – władz miasta i szkoły. Każdy zawodnik musiał rzucić zza linii rzutów wolnych do kosza. Rywalizacja była bardzo zacięta, ale skuteczność nienajlepsza. Rozgrywka zakończyła się remisem jeden do jednego. Dla władz miasta kosza rzucił jedynie wiceburmistrz Mirosław Stankiewicz, dla reprezentacji szkoły – jeden z uczniów. Po tej rywalizacji na parkiecie pojawili się najlepsi uczniowie – sportowcy szkoły. Pod okiem nauczyciela wuefu Ryszarda Milewskiego dali pokaz kilku mini – gier zespołowych: koszykówki, siatkówki, czy siatkonogi. Zebrani nagrodzili ich gromkimi oklaskami. Zakończony remont sali składał się z dwóch etapów. Podczas pierwszego - w 2002 roku - wymieniono stolarkę okienną, instalację elektryczną, oświetlenie, sufit podwieszany, wyremontowano dach oraz oświetlenie zewnętrzne. Natomiast drugi etap rozpoczął się 2 lutego br. Prace wykonywała wyłoniona w przetargu firma z Nysy. W sali wykonana została nowa podłoga (w systemie multisport) z nawierzchnią parkietową, wyremontowano też szatnie i sanitariaty. Powstała również toaleta dostosowana do potrzeb osób niepełnosprawnych (szkoła ma charakter integracyjny), pomalowane zostały ściany. Koszt drugiego etapu remontu wyniósł około 120 tysięcy złotych. Niewykluczone, że w przyszłości wykonane zostaną kolejne prace modernizacyjne sali, np. budowa podjazdu dla osób niepełnosprawnych. Wszystko zależeć będzie od zasobności kasy miejskiej. Sławomir Mordka
W
okolicach Brzegu żyją 4 gatunki z rodziny jeleniowatych. Sarna, jeleń i
łoś należą do rodzimej fauny krajowej, natomiast daniel został
zaaklimatyzowany.
Przybysz z Turcji Mimo ogólnego podobieństwa, odróżnić daniela od naszych rodzimych jeleniowatych jest stosunkowo łatwo. Sarna jest nieco mniejsza i bardziej delikatna, zaś jeleń - o łosiu już nie wspominając - jest wyraźnie większy. Charakterystyczne łopatowate poroże samców przypominają nieco rosochy łosia, ale są mniejsze. Dobrymi cechami umożliwiającymi identyfikację dorosłych danieli jest wyraźne cętkowanie boków tylnej części tułowia (jedynie samce w okresie zimowym są niemal pozbawione tych plam) oraz kontrastowy rysunek na zadzie, który jest czysto biały, a od brązowego tułowia oddziela go czarne obramowanie. Równie kontrastowe jest ubarwienie ogona - z wierzchu jest on czarny, a od spodu biały. Stadnym trybem życia daniel przypomina południowoazjatyckiego jelenia aksis. Na Ziemi Brzeskiej daniel najliczniej występuje w okolicach Karłowic. Można go spotkać także w rejonie Lubszy. Przejeżdżając przez tamtejsze lasy, mamy szansę zobaczyć to zwierzę nawet dość blisko drogi. Jeżeli będziemy zachowywać się spokojnie i cicho, spotkanie z danielem może trwać nawet dłuższą chwilę. Okazję do kilkuminutowego obserwowania stada danieli miałem w środowy wieczór 28 kwietnia br. niedaleko Kuźnicy Katowskiej. Grupa siedmiu osobników tego gatunku pasła się pośród rozległych borów sosnowych, z domieszką świerka, dębu i brzozy, nieopodal szosy. Ponieważ wiał lekki wiatr od strony tych zwierząt w moim kierunku (nie mogły mnie wyczuć) i zachowywałem się cicho, mogłem obserwować je przez kilka minut z odległości ok. 100 - 120 metrów. Daniele skupione były dość blisko siebie i nie zwracały na mnie uwagi. Spasały trawy porastające leśną drogę oddziałową. Było to moje najdłużej trwające spotkanie z dzikimi przedstawicielami tego gatunku. Wcześniej widziałem daniele między Karłowicami a Popielowem oraz w rejonie Jasiony. Aby zobaczyć daniela, mieszkańcy Ziemi Brzeskiej nie muszą jechać do ogrodu zoologicznego. Wystarczy udać się do Ptakowic (między Lewinem Brzeskim a Michałowem), by z bliska pooglądać stado tego gatunku, liczące około 30 osobników. Daniele żyją tam na ogrodzonym dużym trawiastym terenie i przyzwyczajone są do obecności ludzi. Ojczyzną
daniela jest Bliski Wschód. Z terenu dzisiejszej Turcji już w
starożytności Fenicjanie, dla których daniel był zwierzęciem kultowym,
umyślnie rozprowadzali go do swych kolonii, położonych w różnych
miejscach basenu Morza Śródziemnego. Później, w okresie średniowiecza,
jako atrakcyjna zwierzyna łowna, trafił on na Wyspy Brytyjskie, do
Skandynawii i Europy Środkowej. Na szerszą skalę aklimatyzację daniela
w różnych częściach świata rozpoczęto w XIX w. Obecnie występuje on
niemal w całej Europie (bez Islandii, północnej Skandynawii i
większości obszaru Rosji). Jego liczebność przed ponad 10 laty oceniano
na naszym kontynencie na ok. 176 tys., z czego w Niemczech ok. 60 tys.
i na Wyspach Brytyjskich ok. 50 tys. Aklimatyzowano go też w obu
Amerykach (USA, Kanada, Karaiby, Argentyna, Chile, Peru i Urugwaj), w
Australii i sąsiednich wyspach (Tasmania, Nowa Zelandia i Fidżi) oraz
na południu Afryki (RPA i Madagaskar).
Na ziemie polskie pierwsze
daniele przywieziono w XIII wieku.
Początkowo trzymano je w tzw. zwierzyńcach, czyli ogrodzonych
wybiegach. Dzikie populacje, pochodzące z uwalnianych osobników,
wykształciły się u nas prawdopodobnie dopiero w XIX wieku. W latach 70.
XX w. wielkość krajowej populacji szacowano na 2, 5 – 3, 8 tys.
osobników. Później zaznaczył się silny wzrost liczebności i w roku 2002
żyło w Polsce już ponad 10 tys. danieli. Myśliwi dokonywali w ostatnich
latach odstrzału w granicach 2, 5 – 2, 8 tys. osobników. Spotykany jest
we wszystkich regionach kraju, jednak najliczniej występuje w
środkowych i zachodnich województwach. Daniela został wprowadzony w różnego typu środowiska leśne i trawiaste. W Polsce spotkać go można zarówno w lasach liściastych, jak i w drzewostanach mieszanych i borach szpilkowych. Najdorodniejsze daniele występują jednak w dojrzałych lasach liściastych z dominującymi dębami, grabem, lipami, rosnących w sąsiedztwie łąk. Daniel to typowy roślinożerca, a podstawowym jego pokarmem są trawy i zioła. Liście i pędy drzew zjada on w mniejszym stopniu niż np. sarna. Według prof. Ryszarda Dzięciołowskiego, daniel stosunkowo rzadko ogryza korę drzew. Zimą preferuje igliwie (gł. sosny). Chętnie zjada też pokrzywę i liście jeżyny. Zagrożeniem dla daniela są u nas bezpańskie psy. Dla młodych danieli groźny jest również lis i dzik. Na terenach, gdzie występuje wilk i ryś, staje się często ich zdobyczą. Np. w Hiszpanii ratuje się endemiczny gatunek dużego dzikiego kota - rysia iberyjskiego, wypuszczając w rejony jego występowania stada danieli, z myślą o urozmaiceniu menu tego rzadkiego drapieżnika. Mimo, że daniel jest u nas zwierzyną obcego pochodzenia (żył w Europie Środkowej na początku czwartorzędu, ale wyginął podczas zlodowacenia bałtyckiego w końcu plejstocenu), jak dotąd nie stwarza większych problemów. Wyniki niemieckich badań wskazują, że nie jest on znaczącym konkurentem dla sarny. W przypadku jelenia padały zarzuty, że swoją dzienną aktywnością daniel wprowadza niepokój w miejscach bytowania „króla europejskich lasów”. Obecnie w literaturze łowieckiej kreowany jest wizerunek daniela jako wartościowej zwierzyny na terenach o słabym zalesieniu. Gdyby w przyszłości okazało się jednak, że daniel rzeczywiście jest antagonistą w stosunku do środkowoeuropejskich jeleniowatych, czy też negatywnie wpływa na rzadkie lub cenne gatunki roślin, trzeba będzie go wyeliminować z naszych lasów. Bowiem z ekologicznego punktu widzenia jest on u nas gatunkiem obcym. Piątym gatunkiem z rodziny jeleniowatych w Polsce – występuje w w rejonie Elbląga i Pszczyny - jest sprowadzony ze wschodniej części Azji jeleń plamisty. Warto wiedzieć, że na pograniczu Iranu i Iraku żyje daniel mezopotamski, którego dawny areał sięgał aż do Palestyny. Dzięki hodowlom zachowawczym w Niemczech, wprowadzono go ponownie na północne obszary Izraela. Jest to rzadkie zwierzę, w polskich ogrodach zoologicznych dotychczas nie był eksponowany. Marek Stajszczyk
Na
zaproszenie Radia Opole 15 maja 2004 r. gmina Lewin Brzeski wzięła
udział w czterogodzinnej audycji pod tytułem Liga samorządowa. To już
kolejny program tego typu prowadzony przez lokalne radio na terenie
województwa. Zasady programu są proste - po pierwsze zabawa, po drugie
przedstawienie tego, co najbliższe w myśl zasady „cudze chwalicie swego
nie znacie”.
Pojedynek
gmin Jemielnica - Lewin Brzeski
Wraz z gminą Jemielnica z powiatu strzeleckiego Lewin pojedynkował się na argumenty i ciekawostki. Gminy przedstawiły się słuchaczom w sposób kompleksowy. Mówiono o sukcesach i porażkach, o rzeczach ważnych i śmiesznych. Co łączy obie gminy? Wspólne dążenie do realizacji potrzeb mieszkańców i Wojewódzki Przegląd Zespołów Kolędniczych „Herody” organizowany przez Miejsko - Gminny Dom Kultury w Lewinie Brzeskim, w którym w ostatnich latach zespół „Faska” działający przy Publicznej Szkole Podstawowej w Piotrówce sześć razy wygrywał berło Heroda stanowiące nagrodę za zajęcie pierwszego miejsca w konkursie. Co różni? Pochodzenie mieszkańców - gminę Jemielnica zamieszkuje w części mniejszość niemiecka, a Lewin Brzeski Polacy. Ale problemy mamy te same. Warto zaprezentować adwersarza Lewina. Jemielnica leży 7 km od Strzelec Opolskich przy drodze wojewódzkiej z Kędzierzyna Koźla do Zawadzkiego. Zajmuje obszar 113 km2 i zamieszkana jest przez 8 tysięcy ludzi. Składa się z 7 sołectw. Ludność gminy pracuje głównie w przemyśle w Górnośląskim Okręgu Przemysłowym i na Śląsku Opolskim. Jednocześnie około 30% mieszkańców gminy utrzymuje się głównie z pracy na własnej ziemi o słabych klasach gruntów, przeważnie V i VI klasy. Gmina współpracuje z partnerami z Niemiec i Francji. Obecnie Jemielnica kładzie głównie nacisk na rozwój w zakresie przekształceń funkcji mieszkaniowych, rozwoju infrastruktury technicznej, zwiększenie areału terenów leśnych oraz ochronę wartości kulturowych i przyrodniczych. Dla Lewina z kolei była to okazja, żeby zebrać nasze wszystkie atuty i przekonać się, że nie jest ich tak mało. W oświacie mamy piękne gimnazjum i podobnego mu próżno szukać w powiecie brzeskim jak i w całym województwie. W zakresie zdrowia mieszkańcy mają szybki dostęp do podstawowej opieki medycznej, którą uzupełniają usługi oferowane przez Stację Opieki Caritas w Skorogoszczy. Cenne są również działania adresowane do osób niepełnosprawnych realizowane przez Stowarzyszenie Przyjaciół i Osób Niepełnosprawnych „Pomóżmy im” i Warsztaty Terapii Zajęciowej w Lewinie Brzeskim oraz Świetlicę Terapeutyczną, która zbudowana została z myślą o dzieciach i młodzieży m.in. z rodzin problemowych. Ponadto gmina Lewin Brzeski również realizuje program antyalkoholowy i pomaga rodzinom, w których taki problem zaistniał. Gmina jest również miejscem stosunkowo bezpiecznym - poza drobnymi kradzieżami i włamaniami nie występują w niej przestępstwa bardziej niebezpieczne. Owszem Lewin ma duże bezrobocie – prawie 28% – jednakże i w tym kierunku czyni się działania, aby je zmniejszyć: w tym roku powstało w Lewinie Gminne Centrum Informacji, którego celem jest zbieranie informacji o rynku pracy, a od lat organizowane są prace interwencyjne i sezonowe. Gmina również w ramach swoich możliwości stara się nakładać na mieszkańców jak najniższe podatki, a nawet w niektórych przypadkach umarza je. Lewin systematycznie się rozwija i wiele inwestuje w rozwój infrastruktury technicznej. Obecnie priorytetem inwestycyjnym jest budowa oczyszczalni ścieków. Realizatorzy i dziennikarze postarali się, aby audycja nie miała zbyt pompatycznego charakteru. W żartobliwym tonie poprosili więc zastępcę burmistrza Lewina o zaśpiewanie piosenki, aby sprawdzić, czy władza w Lewinie cienko śpiewa. Otóż nie – Pan Artur Kotara zaśpiewał niewątpliwie wszystkim znaną melodię „szła dzieweczka do laseczka…” jednakże w sposób nieoczekiwany, nowoczesny, dowcipny, ale na pewno nie cienki. Pod koniec programu liczone są głosy słuchaczy, którzy SMS-ami i telefonami opowiadali się za wybraną gminą. Niestety, tym razem gmina Lewin Brzeski przegrała pojedynek w stosunku 33:66 procent głosów. Serdecznie gratulujemy Jemielnicy. Urszula Stanisławska
W
dniu 21 maja w trakcie przebywania w Grodkowie delegacji z miasta
partnerskiego Beckum nastąpił niezwykle ważny i miły zarazem akcent w
postaci otwarcia w wyremontowanym lokalu byłego muzeum, a obecnie
lokalu Cechu Rzemiosł – wystawy „Grodków wczoraj – dziś”.
Grodków
dawniej i dziś
Wystawa jest wspólnym dziełem grodkowian oraz byłych grodkowian mieszkających obecnie w Beckum. Przewodniczący Związku byłych Grodkowian pan dr Klaus Wawrzinek wraz ze swoim ojcem bardzo emocjonalnie związanym z Grodkowem przywiózł bowiem na okres kilku tygodni kilkadziesiąt fotogramów ukazujących miasto w jego mniej znanej dotąd postaci. Wszystkie fotogramy pochodzą z kolekcji nie żyjącego już Gerharda Wilczka- który poświęcił Grodkowowi i Ziemi Grodkowskiej książki opisujące przedwojenne dzieje tych ziem. Pan Gerhard Wilczek wraz z byłym burmistrzem Schnellem był gorącym orędownikiem zawarcia partnerstwa z Grodkowem i co ważne zdążył doczekać tej chwili i był w składzie pierwszej delegacji nawiązującej kontakt i partnerstwo z Grodkowem. W uroczystości otwarcia brało udział sporo Grodkowian, radni miasta, przedstawiciele starostwa, władze samorządowe a sam moment otwarcia uświetniony został krótkim koncertem chóru „Grodkovia”. Wystawa będzie udostępniona zwiedzającym dzięki uprzejmości władz Cechu Rzemiosł i pole4cana jest szczególnie młodzieży. Oprócz fotografii można na niej znaleźć wiele wydawnictw poświęconych Grodkowowi. J. Rzepkowski
Grodków:
Turniej oldbojów
Działająca przy grodkowskim Ośrodku Kultury i Rekreacji drużyna Klubu Weterana Sportu, w dniu wejścia Polski do UE wzięła udział w Międzynarodowym Turnieju Piłki Ręcznej Oldbojów w Hamburgu. W zawodach, w których udział brało osiem drużyn grodkowianie zajęli drugie miejsce ulegając jedynie drużynie gospodarzy SG Michel Hamburg świętującej w tym dniu swoje 25 – lecie. Wyniki uzyskane przez KWS to kolejno: z duńską drużyną Skamby I 7:2 oraz Skamby II 10:1, z niemieckimi drużynami St. Georg 10:3, Bramfeld 8:4, Michel 5:8, Bleichenbach 4:3, Niederflorstadt 5:4. Drużyna KWS występowała w składzie: Bolesław Bortnik, Marian Kurpiel, Marek Błoch, Jarosław Maciejewski, Piotr Habina, Antoni Kamoń, Jacek Rybczyński, Leszek Wyrzykowski, Sławomir Kaleta oraz Andrzej Derzypolski. Z dyrektorem Zespołu Szkół Rolniczych w
Żłobiźnie dr. inż. Zbigniewem Olszewskim rozmawia Tadeusz Bednarczuk.
Zadbają
o środowisko i zabytki
- Matura pisemna z przeszkodami dobiegła końca. Jak te dramatyczne chwile przeżyła społeczność szkolna ZSR? - Do egzaminu przystąpiło 85 dziewcząt i chłopców z klas Technikum Agrobiznesu, Technologii Żywności, Trzyletniego Technikum Rolniczego. Niemal wszyscy pisali na pierwszy lub drugi temat. Nikogo nie przyłapano na korzystaniu z niedozwolonych pomocy. Decyzja o unieważnieniu egzaminu pisemnego była jak grom z jasnego nieba. Na początku, po ogłoszeniu tej decyzji nastąpiło wielkie rozczarowanie. Młodzież wyrażała pretensje, wskazywała na niesprawiedliwość. Na specjalnie zwołanym zebraniu podjęliśmy z nimi poważne rozmowy. Argumentowałem, że powtórzenie pisemnej matury jest bardziej sprawiedliwe niż pozostawienie tego w cieniu podejrzeń. Młodzież zrozumiała, zachowała się dojrzale. Z wyjątkiem dwóch osób, po raz drugi pisali wszyscy. - Jedne klasy kończą naukę, ale inne we wrześniu zaczną. Trzeba myśleć o początku nowego roku szkolnego. Co Zespół Szkół Rolniczych oferuje absolwentom gimnazjów? - W roku szkolnym 2004- 2005 będą funkcjonowały następujące kierunki kształcenia. Technikum – technik technologii żywności, technik agrobiznesu, technik kelner, technik organizacji usług gastronomicznych. Kształcenie na poziomie szkoły zasadniczej: kucharz małej gastronomii, piekarz, monter instalacji i urządzeń sanitarnych, blacharz samochodowy. Technikum Szkoła Policealna –technik ochrony środowiska, technik rolnik. Technikum po szkole zasadniczej – technik kucharz. Liceum profilowane – kształtowanie środowiska (klasa sportowa), ekonomiczno – administracyjne, obsługa sekretariatu. Dokumenty już można składać w sekretariacie szkoły. - ZSR jest jedyną w powiecie (i okolicznych powiatach) szkołą ponadgimnazjalną funkcjonującą w środowisku wiejskim (ale w pobliżu miasta), przygotowująca do uprawiania różnych zawodów. Czy na przykład absolwent technikum agrobiznesu jest traktowany jak technik - rolnik? - Pyta o to młodzież i rodzice, ale co do tego nie było jasności. W związku z tym zwróciliśmy się do Ministerstwa Rolnictwa z zapytaniem w tej sprawie. Otrzymaliśmy odpowiedź, że tak. Technik agrobiznesu, prowadzący na przykład gospodarstwo rolne będzie traktowany tak jak technik- rolnik. Może ubiegać się o dopłaty, środki unijne itp. - Czy w szkole zaszły jakieś zmiany personalne? - Tak. Na emeryturę odszedł wicedyrektor mgr Jan Stachurski, a funkcję tę powierzyliśmy mgr Elżbiecie Jurkowskiej. Ukończyła ona w Wyższej Szkole Pedagogicznej studia na kierunku agrobiochemii. Poza tym ukończyła kilka kierunków na studiach podyplomowych (zastosowanie metod komputerowych w biologii, zarządzanie administracją rządową i samorządową, poradnictwo zawodowe, fundusze strukturalne). - Słyszeliśmy, że szkoła podejmuje prace na rzecz środowiska i gminy... - W ramach V edycji konkursu na program z zakresu edukacji ekologicznej ogłoszonego przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej – Opolskie Centrum Edukacji Ekologicznej. Zamierzamy realizować program „Czysta Odra – szkolny monitoring środowiska” Jednym słowem będziemy badać czystość Odry na odcinku naszej gminy. Drugim zadaniem, które podejmiemy, jest społeczna opieka nad średniowiecznym grodziskiem koło Lipek (na przeciw Ryczyna). Badania naukowe prowadzą naukowcy i studenci z Instytutu Historii Uniwersytetu Opolskiego. Mamy już wstępna zgodę konserwatora zabytków. Z ramienia szkoły nadzór nad realizacją tych zadań sprawować będzie wicedyrektor E. Jurkowska. - Dziękuję za rozmowę. Od redakcji: Szerzej o tych ciekawych zamierzeniach napiszemy w kolejnych numerach „Panoramy”. Igrzyska olimpijskie i walka z czasem, aby zdążyć z przygotowaniami do rozpoczęcia święta sportowego największych potęg w kilkudziesięciu dyscyplinach sportowych to temat, który dominuje w rozmowach na ulicy, w kawiarniach, w prasie i telewizji greckiej. Do uroczystego otwarcia igrzysk olimpijskich w Atenach pozostało niecałe trzy miesiące. W
Atenach pełna mobilizacja (1)
Wszyscy zainteresowani zastanawiają się, czy na 13 sierpnia 2004 roku stolica Grecji będzie w pełni przygotowana do zapalenia znicza olimpijskiego na koronie głównego stadionu olimpijskiego. Na pytanie, czy rzeczywiście wszystko w przededniu rozpoczęcia igrzysk będzie zapięte na ostatni guzik, złośliwcy odpowiadają – oczywiście, wszak w siedmioletnim cyklu przygotowań minęliśmy półmetek, a cała batalia zakończy się efektownym finiszem, jak to zapisane jest w genach i charakterze Greków. Najtrudniejszym problemem, obok gotowości obiektów sportowych, jest sprawa transportu, przemieszczenia ludzi sprzętu i towarów w pięciomilionowej metropolii. Już wjeżdżając do Aten trzeba mozolnie posuwać się przepełnioną autostradą co chwila utykając w kilkunastokilometrowym korku samochodów. Jazda samochodem stanowi drogę przez mękę, albowiem trzy sznury samochodów, i to wcale nie w szczycie, przesuwa się jakby w zaprogramowanym cyklu - dziesięć metrów jazdy, minuta postoju. Tę monotonię podróżowania od czasu do czasu przerywają odcinki ciągłej jazdy z prędkością pięciu kilometrów na godzinę. W tym miejscu przypomina się stary dowcip o losie żony piłkarza, która co chwilę wzdycha i powtarza: „Co to będzie w lipcu? Co to będzie w lipcu?” Zdenerwowany mąż wybucha: "Co ty z tym lipcem?". A żona dalej jęczy i mówi: „Co to będzie w lipcu, jak tobie już tak nogi w styczniu śmierdzą?” Co to będzie w sierpniu, kiedy w połowie maja brniemy w zaduchu spalin i spiekocie, pomimo że jest już po osiemnastej, a oddychanie sprawia trudności. Z okien pojazdu widać, że trwa bez przerwy naprawa autostrady na trasie od Salonik do stolicy Grecji. Tu najlepiej można się przekonać, jak ważną jest sprawa położenia wysokiej jakości i wytrzymałości asfaltu. Przy tak wielkim nasileniu ruchu samochodów, a przede wszystkim TIR-ów, każda nawierzchnia wcześniej czy później ulegnie zużyciu. W miejscach dobrego asfaltu wystarcza wyfrezować wzdłużne wyrównujące rowki i można pokrywać jezdnię nową warstwą, natomiast tam, gdzie położono asfalt gorszej jakości, operacja wymiany nawierzchni wymaga mozolnej technologii jej zrywania. Remont autostrady prowadzony jest na przestrzeni wielu kilometrów do Aten na odcinkach wyłączonych w jednej trzeciej z ruchu. To przyczyna dodatkowych komplikacji w płynnym utrzymaniu ruchu samochodowego. Drogowcy zapewniają, że do sierpnia naprawa jezdni będą zakończone. Zdumieni turyści pytają, co robiono przez siedem lat od czasu ogłoszenia przyznania Atenom prawa do zorganizowania igrzysk olimpijskich w 2004 roku. W mieście obok wymiany nawierzchni dróg prowadzone są prace związane z położeniem nowych płyt chodnikowych. Dużym zaskoczeniem dla mnie jest mnogość stosowanych płyt i elementów krawężników zarówno pod względem kolorystyki, jak i kształtów. Ta rozmaitość stosowanych materiałów pozwala projektować chodniki w wystroju fantazyjnej mozaiki. Zadziwia także ilość rodzajów różnorodnych elementów elewacji i posadzek od marmurowych płyt poprzez gresy szlifowane, ceramiczno – betonowe kształtki i do marmuru podobne płytki. Szczególnie kontrastuje i bulwersuje to bogactwo asortymentowe tych, którzy w Polsce poszukują materiałów do upiększenia ogrodów przydomowych. W naszych hurtowniach budowlanych królują szare polbruki, toporne krawężniki i ciężkie płyty betonowe. Prace renowacyjne i rewitalizacyjne trwają od świtu do późnej nocy. W
trudzie i znoju wyłania się kształt i piękno Aten 2004 roku. Największe
zainteresowanie wzbudza postęp prac przy budowie obiektów sportowych.
Już zrezygnowano z pokrycia dachem pływalni olimpijskiej. Ale obiektem
szczególnej troski jest główna arena igrzysk olimpijskich – stadion
olimpijski, gdzie 13 sierpnia nastąpi uroczyste zapalenie znicza
olimpijskiego, zastaną przeprowadzone zawody lekkoatletyczne i
uroczyste zamknięcie największego święta sportowego świata. Zwiedzanie
obiektów sportowych ze względu na prowadzone roboty budowlane jest
zabronione. Dzięki dobrym znajomościom naszego przewodnika mamy kilka
minut na zrobienie zdjęć przy bramie głównej stadionu olimpijskiego,
skąd mamy widok na całe wnętrze stadionu, a więc na płytę boiska i
widownię. Już widać, że prace dobiegają końca. Pozostał jednak
największy problem - zmontowanie nad stadionem olimpijskim kopuły
skonstruowanej z elementów metalowych i błękitnego szkła. Ten
fantastyczny cud techniki zaprojektował Katalończyk Santiago Calatrava.
Wykonane fotografie przed zawieszeniem dachu będą dobrym
materiałem do
wizualnego i artystycznego porównania obiektu supernowoczesnego
okrytego szklaną kopułą z kształtem iwizerunkiem stadionu tradycyjnego
- otwartego.
Kazimierz Kamil Warchał
W
niedzielne popołudnie, 16 maja, na scenie i widowni Brzeskiego Centrum
Kultury było gorąco. Tak gorąco, że niektórzy panowie na widowni z
wrażenia popuszczali mocno zawiązane pod szyją krawaty i odpinali guzik
koszuli. I nic dziwnego, bo na scenie prezentowały się dziewczęta
startujące w konkursie Miss Polonia i Miss Polonia Nastolatek Ziemi
Brzeskiej 2004.
Dziewięć najpiękniejszychW konkursie wzięło udział dziewięć dziewcząt. Każda z nich prezentowała się pięknie tego wieczoru. A prezentacji było kilka. Na
początek uczestniczki konkursu pokazały się widzom w czarnych
krótkich spódniczkach i takich samych bluzkach. Tańczyły i przechadzały
się po scenie wzrokiem i uśmiechami kokietując jury konkursu i zebraną
publiczność, która tego dnia szczelnie wypełniła widownię BCK. Już od
pierwszych chwil było wiadomo, która z dziewcząt jest faworytka
publiczności. Na sali rozlegało się gromkie „Ania, Ania” dopingujące
Annę Różańską, 17-letnią uczennicę I LO w Brzegu.
Drugie wyjście dziewcząt na scenę już wyraźnie podniosło ciśnienie przynajmniej męskiej części publiczności. Kandydatki do tytułu Miss prezentowały się bowiem w kreacjach przygotowanych przez siebie. Były różne. Podkreślające być może charaktery i osobowości dziewcząt, a może dobrane tak, by zaprezentować wszystkie walory właścicielki. Od skromnej długiej sukni, po bardzo sexy krótkie, przeźroczyste sukieneczki zakrywające (ku rozczarowaniu niektórych) tylko to, co najpiękniejsze. Atmosferę podkręcał fakt, że dziewczyny wychodziły na scenę pojedyńczo, co pozwoliło skupić uwagę widzom i jury na konkretnej kandydatce. Takiej możliwości nie dała następna prezentacja. Rozbiegane oczy panów nie mogących skupić uwagi z wrażenia, jakie wywołały dziewczęta prezentujące się w strojach kąpielowych. Trudny wybór, trudna decyzja, która z dziewcząt zostanie Miss? To miało się rozstrzygnąć dopiero dużo później, po kolejnej, ostatniej już prezentacji w sukniach ślubnych z salonu „Twój Dzień” z Brzegu. I faktycznie kandydatki do tytułu Miss mogły powiedzieć, że był to ich dzień. Po półgodzinnej debacie jury zadecydowało: II vice-Miss Polonia Nastolatek Ziemi Brzeskiej 2004 została z numerem cztery Aleksandra Nogas - 17 -latka z Popielowa, uczennica V LO w Opolu; I vice-Miss Polonia Nastolatek Ziemi Brzeskiej 2004 została z numerem jeden Paulina Piwko, 18 -letnia uczennica liceum profilowanego socjalnego w Brzegu; Miss Polonia Nastolatek Ziemi Brzeskiej 2004 została z numerem trzy Anna Różańska z Brzegu - lat 17, uczennica I LO w Brzegu. W konkursie Miss Polonia Ziemi Brzeskiej 2004 tytuł Miss Gracji zdobyła kandydatka z numerem sześć - Katarzyna Domagała, 20 -latka z Wrocławia, studentka Uniwersytetu Poznańskiego; Miss Elegancji - kandydatka z numerem siedem - Joanna Rotte z Kędzierzyna-Koźla, lat 19, uczennica Zespołu Szkół Przemysłu Spożywczego w Brzegu; III vice-Miss Polonia Ziemi Brzeskiej 2004 została kandydatka z numerem pięć - Barbara Żyła z Lipek, lat 19, uczennica Zespołu Szkół Przemysłu Spożywczego w Brzegu; II vice-Miss Polonia Ziemi Brzeskiej 2004 - kandydatka z numerem dziewięć - Agnieszka Rudko, 22-latka z Nysy, studentka Wyższej Szkoły Zawodowej w Nysie; I vice-Miss Polonia Ziemi Brzeskiej 2004 - kandydatka z numerem osiem - Karolina Ferdynus, 18 -latka z Brzegu, uczennica II LO w Brzegu. Miss Polonia Ziemi Brzeskiej 2004 została kandydatka z numerem dwa - Ewelina Przybylska z Brzegu, 18 -letnia uczennica LO w Brzegu. W konkursie został również przyznany tytuł Miss Publiczności, który zdobyła faworytka tej kategorii Anna Różańska, a konkurs SMS-owy organizowany przez NTO wygrała Ewelina Przybylska. Przerwy między prezentacjami widzom zebranym w BCK umilały występy teatru muzycznego „Loża” z Brzeskiego Centrum Kultury, szkoły tańca „Can-Can” Pauliny Rutowicz z Brzegu, a także prowadzącego wieczór Jacka Ochmańskiego. Rafał Ochociński
Wieści
z gminy Olszanka
Burzówka w Pogorzeli Wiele
pracy i serca
Janina Rosińska od czerwca
2003 roku
jest prezesem Koła Miłośniczek Wsi Olszanka, które skupia 26 pań
działających na rzecz swojej wsi. Nad upiększaniem swojego ogrodu
pani
Janina pracuje, jak sama mówi, już 20 lat, od 1984 roku. - Spędzam
tutaj cały swój czas i poświęcam wszystkie swoje siły. Marzę o tym, by
pracować nad upiększeniem ogrodu, ile tylko będę mogła. Bardzo mi to
sprawia przyjemność - mówi rozmówczyni. Pani Janina sama komponuje,
sama wykonuje wszystkie prace. Podkreśla, że najistotniejszą sprawą
przy komponowaniu ogrodu jest dobry pomysł. W 1993 roku ogród Janiny
Rosińskiej zdobył uznanie i nagrodę w konkursie "Piękna wieś". Było to
uhonorowaniem wysiłków i wieloletniej pracy. Konkurs
na hasło
W Bibliotece w Michałowie
(filia
Gminnej Biblioteki w Olszance) w dniach 8 - 15 maja w ramach Tygodnia
Bibliotek odbył się konkurs na hasło promujące książkę i bibliotekę. W
konkursie wzięło udział dziewięcioro młodych czytelników z Michałowa i
okolic. Każdy uczestnik otrzymał dyplom i drobne upominki za udział w
konkursie. Najciekawsze hasła to: "Dzieci, starsi i dziadkowie lubią
czytać w Michałowie" - autorstwa Miłosza Kiecaka, "Nasza michałowska
biblioteka wita cię z daleka" - Pameli Bednarskiej, Magdy Keller -
"Czytanie książek to klucz do nauki - nie wiedzą o tym tylko nieuki",
lub "Biblioteka to twój przyjaciel - przychodź tu miły bracie" - Beaty
Czuby. Nagrody zostały wręczone podczas podsumowującej konkurs
dyskoteki w sobotę 22 maja. Wyjazd
do Czech
Przegląd zespołów
artystycznych
odbędzie się 16 czerwca w Jeseniku (Czechy). W ramach tego przeglądu
zaprezentuje się zespół i chór "Przylesianie". Więcej - po powrocie. Rafał Ochociński
Rozmowa z Ewą Grzebielską, kierowniczką
Biblioteki w Michałowie
Biblioteka
dla każdego człowieka
- Czy działalność biblioteki w Michałowie to tylko wypożyczanie książek? - Nie, nie tylko. Biblioteka w Michałowie jest filią Gminnej Biblioteki w Olszance. Oprócz podstawowej działalności polegającej na wypożyczaniu i udostępnianiu książek my, tu w bibliotece, szczerze pracujemy, czy to podczas ferii, czy podczas wakacji. Malujemy, palimy ogniska, organizujemy dyskoteki, wyjazdy, pikniki. Organizujemy zabawy karnawałowe. Jeździmy na przykład do lasu. Niedawno podczas ferii mieliśmy spotkanie z leśniczym, który oprócz opowieści o przyrodzie zagrał specjalnie dla nas na rogu. - Jak czytelnicy odbierają tę działalność? - Mamy konkurs aktywnego czytelnika. Dzieci nawzajem ze sobą konkurują i niekiedy wypożyczam do pięćdziesięciu książek dziennie. Oprócz tego, że się bawimy, palimy ogniska, robimy przeróżne konkursy, dzieci piszą nawet wiersze o Michałowie, robimy dyktanda, konkursy z lektur dla najmłodszych, coś dla upiększenia umysłów. - Jakie są plany związane z działalnością poza czytelniczą na najbliższe dni, tygodnie? - Do końca maja będzie trwał konkurs gminny o Unii Europejskiej. Jest to konkurs ogłoszony przez gminną bibliotekę dla wszystkich bibliotek na ilustrowany album o Unii, w którym startują też nasze dzieci. Nasze plany są bardzo ambitne. Zawsze podczas ferii czy wakacji mamy wiele imprez i w związku z tym, że zbliżają się wakacje, też coś przygotowujemy. - Skąd pochodzą fundusze na te imprezy? - Staram się pozyskiwać fundusze z wszelkich źródeł, na przykład z komisji antyalkoholowej. Podczas wakacji mieliśmy konkurs na pracę o alkoholu, a na feriach o narkotykach. Dzieci wykonywały plakaty o tej tematyce. - Ilu czytelników ma biblioteka? - Na pewno jest ponad setka. Nie tylko z Michałowa, ale też na przykład z Ptakowic. Dziennie mam około dwadziestu, trzydziestu odwiedzin. Ruch jest na okrągło i nie tylko lektury dzieci wypożyczają, ale są to przeróżne książki. Dużo korzystają ze słowników, poradników, encyklopedii. Z biblioteki nie tylko korzystają dzieci. Również młodzież, osoby dorosłe i starsze. - Dziękuję za rozmowę. Rozmawiał Rafał Ochociński
Już od ponad trzech tygodni jesteśmy w Unii
Europejskiej, czas świętowania już minął, należałoby się rzetelnie
wziąć do roboty.
Unijne programy dla młodzieży
(1)Jako osoba zajmująca się zawodowo kwestiami pozyskiwania środków zewnętrznych dla samorządu terytorialnego, zachęcam wszystkich do wytężenia umysłów i zapoznania się z możliwościami pozyskania dodatkowych środków na inwestycje. Naszą uwagę możemy skupić przede wszystkim na zasady korzystania z funduszy strukturalnych, funduszu spójności, jak również dostępnego jeszcze funduszu przedakcysyjnego Phare 2002, zwłaszcza na inwestycje dla przedsiębiorców. Jest to zadanie domowe do odrobienia dla dorosłych, jednak UE kieruje swoją ofertę wparcia nie tylko do samorządów czy przedsiębiorców. Na integracji mogą również skorzystać młodzi ludzie, którzy chcą się rozwijać poprzez nawiązywanie kontaktów międzynarodowych ze swoimi rówieśnikami. Dla młodzieży skierowane są trzy główne programy pomocowe: Sokrates – obejmujący edukację formalną w szkołach, uczelniach, uniwersytetach Leonardo da Vinci – skierowany na przygotowanie młodzieży do wejścia na rynek pracy Młodzież – skierowany na edukację nieformalną młodych ludzi z państw Unii Europejskiej oraz sąsiadujących z UE krajami trzecimi. Dzisiaj chciałbym się skupić na programie Młodzież, który daje niepowtarzalną możliwość skorzystania z dodatkowych możliwości rozwoju dla młodych ludzi. Program MŁODZIEŻ adresowany jest głównie do osób w wieku 15 - 25 lat. Priorytetem wszystkich Akcji Programu są projekty z udziałem młodzieży znajdującej się w trudnej sytuacji ze względów ekonomicznych, społecznych lub zdrowotnych (bezrobotni, osoby ze środowisk patologicznych i ubogich, niepełnosprawni). Program MŁODZIEŻ funkcjonuje w 30 krajach: kraje Unii Europejskiej, kraje kandydujące oraz Norwegia, Lichtenstain i Islandia. Program obejmuje 5 akcji: Akcja 1. Wymiana Młodzieży Spotkania grup młodych ludzi różnej narodowości w jednym z krajów europejskich, ich celem jest realizacja wspólnego pomysłu. Jego charakter zależy wyłącznie od samych uczestników wymiany. Akcja 2: Wolontariat Europejski - EVS Indywidualne wyjazdy do pracy społecznej w jednym z krajów europejskich. Aby zostać wolontariuszem trzeba być pełnoletnim. Akcja 3: Inicjatywy Młodzieżowe Akcja składa się z dwóch niezależnych części: - Inicjatyw Grupowych - kilkumiesięcznych przedsięwzięć o charakterze lokalnym, inicjowanych przez młodzież, ale bez udziału rówieśników z zagranicy (z wyjątkiem projektów współpracy w sieci) oraz - Kapitału Przyszłości - przeznaczonego dla byłych wolontariuszy Programu MŁODZIEŻ, dostają oni dofinansowanie na przedsięwzięcia związane z tym, co robili w czasie wolontariatu. Akcja 4 Wspólne Działania Przedsięwzięci łączące edukację szkolną, pozaszkolną oraz szkolenie zawodowe, czyli wszystkie trzy programy edukacyjne Unii Europejskiej: SOCRATRES, MŁODZIEŻ i LEONARDO DA VINCI. Akcja ta ma charakter scentralizowany. Projekty należy składać bezpośrednio w Komisji Europejskiej. Akcja 5: Działania Wspierające Staże, seminaria, wizyty, kursy, sieci informacyjne inne działania, na których pracownicy, liderzy młodzieżowi i uczestnicy Programu Należy zwrócić szczególną uwagę na mozliwości związane z akcją 1 – Wymina Młodzieży. Akcja ta nie jest typowym odpowiednikiem wyminy grup szkolnych, opartych na wyminie wzjemnych świadczeń. Dobrze jest ażeby grupy wzajemnie się odwiedzające mogły ze sobą przebywać cały czas. Chodzi o to, aby stworzyć warunki do wspólnej pracy w grupach. Prorytety programu są co jakiś czas zmieniane, najważniejszym jego elementem jest tzw. edukacja nieformalna, opierająca się na własnych inicjatywach, dające większe możliwości integracji grupy poprzez wspólne zajęcia. Bardzo częstym błędem jest “podpinanie” się pod ten program projektów wymiany stricte szkolnej czy występów zespołów artystycznych. Niestyty takie wnioski są znacznej liczbie odrzucane. Z programu wymiany w programie Młodzież mogą skorzystać przede wszystkim grupy nieformalne. Mogą to być nawet koledzy czy koleżnaki z podwórka. Muszą oni tylko znaleźc partnera za granicą oraz organizację, stowarzyszenie czy instytucję kultury, za pośrednictwem której mogą złożyć wniosek i rozliczyć dotację. Szczególowe informacje można uzyskać odwiedzając stronę internetową www.youth.org.pl W przypadku szczególowych pytań można zwrócić się do Agencji Programu Młodzież, przyjmującej wnioski, mieszczącej się przy ul. Mokotowskiej 43, 00-551 Warszawa tel. (0...22) 622 37 06, 628 60 14. Konsultacje projektów prowadzą także ośrodki regionalne: Dom Spotkań im. Angelusa Silesiusa ul. Stysia 16a, 53-526 Wrocław, tel (0 71) 338-07-93, Centrum Młodzieży im. dr H. Jordana, ul. Helców 23a, 31-148 Kraków, tel. (012) 633-46-28. Krzysztof Gawlik
Odnosimy
wrażenie (nie chwaląc się nadmiernie), że klasa nasza – II b w
Publicznym Gimnazjum nr 3, jest wyjątkowa. Aniołkami, co prawda, nazwać
nas nie można, ale osiągnięcia w nauce i zajęciach pozalekcyjnych
wskazują, iż wielu spośród nas jest zdolnych i pracowitych.
Nasza
pani jak matka
Przejdźmy od razu do konkretów. Oto jedna z nas – popularna, sympatyczna i trochę zwariowana koleżanka z Karłowic – ksywa Żużu, czyli Zuzanna Zazulin. Od pierwszej klasy wyróżnia się wyglądem (ach, te zielone oczy i długie włosy), wszędzie ją widać i słychać. Z anielską cierpliwością znosimy jej wybryki, ponieważ dostarcza nam wielu miłych wrażeń – śpiewa, pisze wiersze, recytuje, tańczy, startuje w konkursach i odnosi w nich sukcesy, na przykład - I miejsce w Wojewódzkim Konkursie Krasomówczym (szczebel wojewódzki), I miejsce w Turnieju Recytatorskim, III miejsce w Ogólnopolskim Konkursie Krasomówczym (Legnica), I miejsce w IX Wojewódzkim Konkursie Recytatorskim „O buławę hetmańską” w Byczynie, I miejsce w Wojewódzkim Konkursie Recytatorskim Poezji Jenieckiej w Łambinowicach. Zuzia poza tym należy do zespołu „Biedronki”. Kolejny przykład, to Adam Kamizelich. Wyróżnia się umysłem ścisłym i stąd jego sukcesy w konkursach, w których trzeba ruszać rozumem: I miejsce w Konkursie Matematycznym na szczeblu miejsko – gminnym, finalista IV Konkursu Matematycznego na szczeblu wojewódzkim, IV miejsce w Konkursie Fizycznym na szczeblu miejsko – gminnym. W życiu klasy i szkoły wyróżniają się także Asia Porada, Agnieszka Drozd, Łukasz Kopij. Ukończyli oni kurs pierwszej pomocy i reprezentowali naszą szkołę w Turnieju Turystyczno – Krajoznawczym na szczeblu wojewódzkim, gdzie zajęli pierwsze miejsce. W czerwcu pojadą do Kielc na zawody centralne. Sukcesem naszych koleżanek Zuzi Zazulin i Moniki Michałek jest uzyskanie mandatu posła na X sesję dzieci i młodzieży w Warszawie. Są w naszej klasie liczni wielbiciele sportu. Na zawodach szkolnych i gminnych reprezentują nas: Małgorzata Jeżyk, Katarzyna Bogucka, Przemysław Kwiatkowski, Mateusz Szwed, Norbert Szymula. Uzdolnieni plastycznie Joanna Porada i Agnieszka Drozd wzięły udział w konkursie „Moja pisanka – 2004” i zajęły czołowe miejsca (drugie i trzecie). O to
żeby się nie poprzewracało nam w głowach, dba bardzo troskliwie, nasza
wychowawczyni mgr Maria Jeruszko – polonistka z wykształcenia. Między
nami mówiąc (oj, żeby się nie wydało) nasza pani też nie jest aniołem.
Wiemy jednak bardzo dobrze, że za jej surowością kryje się matczyne
serce. Darzymy ją za to wielkim szacunkiem i odnosimy się do niej z
należytym respektem. W skrócie to jest tak jak wyraziła w swoim wierszu
nasza koleżanka Sylwia Michalczewska: Każdy ją kocha i szanuje, bo Pani
nas wszystkich, jak swoje dzieci traktuje.” Gdyby nie Ona – podkreślmy
to z całą mocą, nasze sukcesy byłyby wątpliwe. To jej, z okazji Dnia
Matki, nisko się kłaniamy i grzecznymi być obiecujemy.
Donieśli do „Panoramy” Z.Z. i A.K.
Spacerkiem przez wieś
Żywicielka
w odstawce
Jako człowiek wiekowy, pamiętam jeszcze te czasy, kiedy choćby jedna krowina w stajni zabezpieczała najbiedniejszą rodzinę chłopską przed skrajnym głodowaniem. Największym nieszczęściem w takiej rodzinie była śmierć owej żywicielki albo zabranie jej na kontyngent za okupacji lub zajęcie przez komornika za niespłacone długi. Naszły mnie te prehistoryczne dla dzisiejszej młodzieży wspomnienia podczas niedawnego seminarium najlepszych hodowców bydła mlecznego z Opolszczyzny w łosiowskim WODR-ze. Zawrotu głowy można tam było dostać od podawanych przez pracowników Krajowego Centrum Hodowli Zwierząt wyników ubiegłorocznej oceny wartości użytkowej bydła mlecznego, statystyk i efektów osiąganych przez mistrzów hodowli. Również w naszym województwie szybko postępuje proces koncentracji hodowli i specjalizacji większych gospodarstw. W mikroskali widzę to w swojej śródleśnej wsi, gdzie jeszcze kilkanaście lat temu wozak codziennie odwoził do zlewni pełną przyczepę baniek z mlekiem. Dzisiaj pozostała u nas tylko jedna krowa, a mleko kupuje się w sklepie. Tylko w roku ubiegłym w województwie opolskim liczba ocenianych obór spadła o ok.5 proc., ale liczba ocenianych krów wzrosła o 1,4 proc., a średnia wielkość stada o ponad 3 sztuki. Z pewnością proces ten przyspieszyło wprowadzenie unijnej zasady tzw. kwotowania mleka i zwiększonych wymagań weterynaryjnych. Po prostu dzisiaj i w niedalekiej przyszłości nie będzie się opłacać trzymać w stajni po 2 – 3 krówki, bo żadna mleczarnia nie kupi nie schłodzonego zaraz po udoju mleka. Hodowla krów staje się opłacalną, ale bardzo trudną specjalizacją. Na pocieszenie dodam, że coraz więcej rolników opolskich w tej specjalizacji osiąga piękne rezultaty. W ub. roku np. po raz pierwszy wydajność mleka w ocenianych stadach Opolszczyzny przekroczyła 6.000 kg od krowy i wyniosła 6203 kg (w 2002 r. – 5933 kg). Absolutnym rekordzistą w skali kraju został Alfons Chrząszcz z Mionowa (pow. Prudnik), który od 23 krów rasy czerwono-białej osiągnął średnio po 9593 kg mleka i 781 kg tłuszczu oraz białka. Województwo opolskie w zeszłym roku wyprzedziło pod względem wydajności pod względem wydajności krów taką potęgę jak Wielkopolskę i zajęło trzecie miejsce za Dolnym Śląskiem i Lubuskiem. Jest zjawiskiem pocieszającym, że bardzo dobre wydajności uzyskają właściciele mniejszych i dużych stad. Np. Kombinat Rolny Kietrz przy obsadzie ok. 3000 krów nie schodzi poniżej 7500 kg od sztuki. Bardzo dobre wyniki w bydle biało-czerwonym ma również Ośrodek Hodowli Zarodowej Głogówek. Jak daleko od najlepszych hodowców znajdują się brzescy rolnicy ? W 2003 r. oceną objętych było w tym powiecie 25 stad i 1230 krów. Przeciętna wydajność wynosiła 5810 kg mleka, 444 kg tłuszczu i białka. Identyczne dane dla najlepszego w tym względzie powiatu prudnickiego wynoszą: 7046 kg mleka, 543 kg tłuszczu i białka. Trochę więc brzescy hodowcy jeszcze muszą nadrobić, aby skrócić dystans do tych, co na mleku zaczynają robić dobry interes, a będą robić jeszcze lepszy, bo już wróble na wierzbach ćwierkają, że nasze tereny wkracza niemiecka konkurencja z bardzo atrakcyjnymi cenami skupu. Przy okazji nasuwa się pytanie o granice zwiększania wydajności krów. W niektórych krajach robi się wszystko, aby krowy zamieniać w małe fabryki mleka. Rocznie od doi się od nich po kilkanaście tysięcy litrów mleka i to nie od pojedynczych rekordzistek, ale takie wyniki osiąga się w dużych stadach. Nasi poważni hodowcy zastanawiają się, czy opłaci się tak eksploatować organizm zwierzęcia, że po trzecim wycieleniu trzeba je już eliminować. A może więcej można zyskać eksploatując krowy mniej intensywnie, ale dłużej. Dyrektor Kietrza Włodzimierz Laskowski uważa, że w jego gospodarstwie lepiej opłaca się pójście tą drugą drogą. Edward Pochroń
Zamieszkaliśmy na Oławskiej pod 32, wraz z
krową – żywicielką w oficynie. Tam też znalazłem skarb.
Z
potoku życia – krople wspomnień
Ile razy Tadzio Rudnicki opowiadał mi o swoich lub rodzinnych losach, tyle razy miał łzy w oczach. Na początku sądziłem, że to sztuczka aktorska, bo przecież jest on znakomitym artystą, od tylu lat w teatrze wzruszający i poruszający swoim charakterystycznym głosem dzieci, młodzież, dorosłych. Okazało się, że byłem w błędzie i niesprawiedliwie oceniałem Tadka (przepraszam Cię za to). On ma po prostu serce na dłoni i duszę przepełnioną życzliwością – dla wszystkich. Sięganie do dramatycznych wydarzeń porusza jego wyobraźnię, pobudza do łez. Ptaki z
czerwoną gwiazdą
Stoimy na cmentarzu, obok kościoła
p.w. Miłosierdzia Bożego na skraju Brzegu. Tadeusz przyszedł w 44
rocznicę śmierci na grób ojca Antoniego. Chwila zadumy. Płomyk znicza
chwieje się na wietrze. Krótko żył mój ojciec – wzdycha Tadeusz. Zmarł mając zaledwie 62 lata. Serce miał słabe, jak wielu mężczyzn w naszej rodzinie. No i tyle przeżył. Był w carskiej armii pisarzem sztabowym, a jak przyszła rewolucja październikowa, to ją witał pod bagnetami bolszewików. Od początku wojny w ciągłym lęku – o siebie i o rodzinę. Uniknął Sybiru dzięki świetnej znajomości języka rosyjskiego, także przez matkę. Jako zawiadowca stacji w Antonówce okazał się niezbędny dla nowych gospodarzy. - Nie zdążyłem przeżyć prawdziwego, radosnego dzieciństwa – mówi z goryczą Tadeusz. Miałem dwa lata, gdy wybuchła wojna, a potem weszli bolszewicy. Jest rzeczą prawie nieprawdopodobną, ale pamiętam przeddzień najazdu armii sowieckiej na nasze kresowe ziemie. Widzę nasz dom w Antonówce na Wołyniu. Stoję w ogrodzie, patrzę w niebo i widzę wielkie ptaki – samoloty z czerwoną gwiazdą. Słyszę rozdzierający krzyk matki: „Tadziu uciekaj, ukryj się!”. Biegnę przerażony wśród krzewów porzeczek i agrestów i słyszę serie strzałów. Pociski lecą z góry na nasze ogrody, sady, ulice, domy. Już wkrótce sołdaty weszły do miasteczka. Jadzia
za worek fasoli
Tadeusz urodził się w Antonówce koło
Sarn, gdzie ojciec był zawiadowcą węzłowej stacji. Przyszedł na świat w
pobliżu posiadłości rodziny Chamców. Tu urodził się w 1930 roku
późniejszy znakomity aktor Krzysztof. Za bliskiego krewniaka ma
Krzysztofa Kowalewskiego. Ich babcie były siostrami.- Okupację niemiecką już dobrze pamiętam – wspomina Tadeusz. Może dlatego, że żyliśmy w ciągłym strachu, w obawie przed utratą życia. Bandy nacjonalistów ukraińskich nazywane u nas bulbowcami mordowały Polaków. Co jakiś czas docierały do nas wieści o barbarzyńskich morderstwach, mrożących krew w żyłach rzeziach masowych, wycinaniu w pień polskich rodzin w pobliskich wioskach i koloniach. Powiem tyko tyle – mówi przez łzy Tadeusz, że w okolicznych wioskach zginęło kilkadziesiąt bliższych dalszych z naszej rodziny. Mordowano w okolicach Antonówki - w kolonii Sernikowa Niwa, Perespa, Parośla, Sunia, Tułowicze, Netreba, Berezówka, Wydymer, Użanie, Setkówka i innych licznych miejscowościach. Pewnego dnia w 1944 roku przynosi do domu mój ojciec chrzestny Julian Tonano – dziecko. Drobne wychudzone, poranione. Ma na imię Jadzia, a na nazwisko Dziekańska. - Skąd ją masz? – pytają domownicy. - A kupił ja ją, – zaciągając z wileńska oświadcza Julian. - Gdzie kupił? – dociekamy - Ta gdzie, ta na targu w Sarnach – wyjaśnił chrzestny. - Jadzię umyto, nakarmiono, odziano, obuto. I odtąd stała się członkiem naszej rodziny. Dramatyczny jej los był taki. Na pobliską wioskę napadli banderowcy, wybili wszystkich polskich mieszkańców, w tym matkę Jadzi. Ona ranna w udo i ramię przytuliła się do martwego ciała matki i tak przeczekała napad. Po jakimś czasie przyszedł grabić opustoszałe obejście Ukrainiec. Widząc poruszające się dziecko powiedział po ukraińsku: „Siedź cicho, nie ruszaj się, bo cię zabiją. Ja przyjdę po ciebie.” Przyszedł...po dziesięciu dniach. Skrajnie wyczerpane siedmioletnie dziecko żyło jeszcze dzięki odnalezieniu jakichś okruchów pożywienia. Ukrainiec zabrał ja do domu trochę odżywił, zaleczył rany i wywiózł na targ w Sarnach. - A czyje to dziecko? – zapytał chłopa przypadkowo obecny na targu Julian. - Znajda, sierota znaleziona. Mogę ją odstąpić jak chcecie. Ale nie za darmo – zaoferował. - Ile chcesz? – zainteresował się chrzestny - Pieniędzy mnie nie trzeba. Ja oddałby ją za jakie pożywienie. - Mam tu woreczek fasoli, chcesz? - A dawaj pan, niech będzie moja krzywda – zgodził się chłop. - W ten sposób Jadzia znalazła się w naszym domu i wyjechała z nami w nieznane – na zachód. Rozstanie
Zanim załadowaliśmy się na czwarty z
kolei transport idący do Polski, w domu nastąpiły dramatyczne chwile.
Ojciec żarliwy polski patriota kresowy, w obawie o swoje i rodziny
życie napierał, by wyjeżdżać jak najszybciej. Matka wahała się, był pod
wpływem babci (prawosławnej Ukrainki), która stanowczo odradzała córce
wyjazdu. Straszyła, że „Lachy” ją zabiją, bo wszystkich Ukraińców
Polacy zabijają. Nie pomogły perswazje, że przecież matka przeszła na
katolicyzm, jest żoną Polaka, sama ma polskie zapatrywania. Uparta była
i zalękniona. Jedziemy z Tadziem, a przy tobie niech zostanie Halinka i
Poldek. Ojciec czekał na peronie do ostatniej chwili w nadziei, że
matka zdecyduje się jechać. Niestety, tak się nie stało. Ruszyliśmy w
nieznane 20 maja 1945 roku. Podróż, z mizernym dobytkiem, ale z krową,
trwała 10 dni.Popielów
Dla nas stacją końcową okazał się
Popelau, czyli Popielów. Dorośli mówili wówczas, że to ziemia
niemiecka, ale kiedyś była polska.- Wygrużajtieś! – wołał ruski komandir transporta. Dalej nie jedziemy, ponieważ wagony potrzebne są naszej armii. Jak mus, to mus – wygrużamy się na bocznicę pod gołe niebo. W naprędce skleconych budach kryją się kobiety, małe dzieci, starcy. Mieszkamy tak kilka dni. Wreszcie ktoś penetrujący okolicę zawołał pewnego dnia: „Taż tutaj niedaleko pełno pustych domów, są garaże, ogródki warzywne – dawaj zasiedlamy.” No zasiedliliśmy piękny dom nieopodal dworca. Dzisiaj tam mieszka lekarz weterynarii. Pomieszkaliśmy w Popielowie dwa tygodnie. Ktoś zarządził, że musimy jechać i zasiedlać miasto. Składamy dobytek na podwody i jedziemy. Na najbliższym skrzyżowaniu drogowskaz – w lewo „Oppeln”, w prawo – „Brieg”. - To w która stronę jedziemy? – ktoś zapytał. Rada w radę skręcamy w prawo. Droga prowadziła przez Stare i Nowe Kolnie, Stobrawę, Kościerzyce, Pisarzowice, aż do prowizorycznego mostu – do Brzegu. Na
Oławskiej
Karawana furmankowa zostaje
skierowana na ulicę Oławską. Rudniccy, wraz z trzema innymi rodzinami,
lokują się pod numer 32, w oficynie swój dach nad głową znajduje krowa
– żywicielka. Chronić ja trzeba było bo stanowiła łakomy kąsek dla
zwycięskich sołdatów. Jednego razu ukradli oni wszystkie krowiny, z
wyjątkiem zwierzęcia Rudnickich.- Pamiętam ogrody warzywne, bliską Odrę, ciągłe najścia czerwonoarmistów, którzy żądali samogonki i żywności. Któregoś dnia 1947 roku na progu mieszkania stanął żołnierz w mundurze armii Andersa. Był to ojciec Jadzi. Wiedział już o całej tragedii. Obecnie Jadzia, jako emerytowana nauczycielka mieszka w Słupsku. Ma dwie córki. Zaraz po przyjeździe na Oławską, penetrują teren, dokonałem odkrycia. Znalazłem skrzynię wypełnioną odzieżą. Była to pozostałość po niemieckim restauratorze. W skrzyni były także obrusy, pościel i inne dobra. Edukację zacząłem w Szkole Podstawowej nr 1. Pamiętam do dzisiaj panie Andreasiewicz, Mazurkiewicz, pana Fuksa, kierownika Jakuba Jurka. Do Opola
Chciałem zdobyć jakiś zawód – mówi
Tadeusz, więc zdecydowałem się naukę w Technikum Elektrycznym w Opolu,
gdzie wówczas dyrektorem był Jan Matczyński, a kierownikiem wydziały
elektrycznego Aleksy Kryłow. Pochodził z Antonówki, uciekł spod
banderowskiego noża i jeszcze w czasie wojny studiował we
Włoszech.
Niezapomnianą polonistka była pani Zapolska.Już w tamtym czasie Tadeusz zaczął bardziej interesować się sztuką aktorską. Recytował, brał udział w pracy kółka teatralnego, którym opiekowali się aktorzy Teatru Ziemi Opolskiej. Po szkole średnie próbował się przyszły aktor dostać do Wyższej Szkoły Marynarki Wojennej, ale „prześwietlony” przez odpowiednie służby został odrzucony. Podjął pracę w Teatrze Lalek, potem szybko zdał w Krakowie eksternistycznie egzamin aktorski. Jest wierny miastu i Teatrowi od początku lat sześćdziesiątych. Z jego udziałem odbyło się ponad 80 premier, grał w setkach przedstawień. Od lat 12 gra „Pastorałki”, stanowiąc najmniejszy teatr świata. Przedstawia monodram z tekstem kresowiaka Tytusa Czyżewskiego i znakomita muzyka Andrzeja Zaryckiego. Wystąpił z przedstawieniem na kilku festiwalach w kraju, a także w Finlandii, Szwecji, Danii, Niemczech, Czechach, Słowacji, Jugosławii, Hiszpanii, Ukrainie, dwukrotnie we Włoszech, w tym w jednym z kościołów nieopodal placu świętego Piotra. Masz
biopole
Przed kilku laty Tadeusz zaczął mieć
problemy ze zdrowiem. Zmęczenie, stresy – zrobiły swoje. Szukał
wszędzie ratunku, bo serce wysiadało. Trafił do koleżanki
bioenergoterapeutki, która uświadomiła mu, że on ma również silne
biopole. Po kilku operacjach, aktor wrócił do normy, teraz pomaga
innym. Jego biopole ratuje zdrowie wielu ludziom.- A co z matka i rodzeństwem? – pytam. - Odszukałem ich po trzydziestu latach. Matka mieszka w Czerniowcach, gdzie ułożyła sobie życie, siostra Halina mieszka w Moskwie. Wyszła za mąż z oficera, który w stopniu pułkownika jest na emeryturze. Brat znalazł soje miejsce w Czerkasach. Tak wojna, rozdziera rodziny. Ja przygotowuję się do kolejnego występu z „Pastorałkami”. Po raz czterechsetny. Tadeusz Bednarczuk
|